sobota, 9 maja 2015

Jak to się stało, że... Jesteśmy tam gdzie jesteśmy Czyli rozdział 1 :D

Pierwszy rozdział dedykujemy Mikołajowi B (przestępca pierwszego stopnia) :)





 -Wychodzę! –Krzyknęłam z zamiarem jak najszybszego opuszczenia tej budy.
-Nigdzie nie idziesz. – Zatrzymała mnie w pół kroku głos mojej przeszanownej mamusi.
-Mamo, wychodzę na miasto.
-Nigdzie nie idziesz, głucha jesteś! – Wzięła moją torbę i zamknęła mi drzwi przed nosem.
- Dlaczego, co znowu zrobiłam?! – Krzyknęłam z wyrzutem.
- I jeszcze się pytasz, co zrobiłaś!? A ta nagana, a twoje oceny! To jest według ciebie nic? – I tak rozpoczynają się nasze kłótnie.
- To przecież tylko oceny, a ten idiota sam się prosił. – Śmiać mi się chciało na samą myśl o tym jak go sprałam.
- Wyrażaj się przy mnie!
Wywróciłam oczami
- Nie. Tylko mi bez takich min! Nigdzie nie wychodzisz do końca tygodnia!
- Jak możesz!  Jak chce się spotkać z przyjacielem to ty zawsze musisz mi stanąć na drodze? Zawsze się musisz czegoś uczepić! Jesteś wyrodną matką! – Weszłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami.  Po prostu nie wierzę jak ona mogła mi to zrobić.  Jest piątek. Kto normalny siedzi w domu w piątek? A tak no ja oczywiście. Dlaczego? Bo moja przeszanowna mamuśka chce mieć dwójkę idealnych dzieci. Przecież to niemożliwe! Zawsze narzeka, że się buntuję i zapewne w duchu żałuje, że nie jestem taka jam Marianna. Jak ja tego nienawidzę?  Niech mi da trochę luzu, a nie bez sensu się o wszystko czepia. Kopnęłam z całej siły w pluszowego misia stojącego przy drzwiach. Wylądował na drugim końcu pokoju przy oknie i znowu oberwał w bok. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? – Za drzwiami stała Marianna, pewnie usłyszała naszą kłótnie.
- Jasne wejdź – opadłam na łóżko
- Znów wyżywałaś się na misiu? – Próbowała mnie rozśmieszyć, ale jej jakoś to nie wychodziło.
- Na kimś musiałam odreagować.  – Marianna była jedyną osobą, na której zależało mi na tym świecie.
- Mam coś, co cię może ucieszyć.
- Jestem tak wkurzona, że tylko bilety na koncert PFK mogłyby poprawić mi nastrój.
- Blisko… mam bilety na koncert BAM. – Powiedziała z wyraźną ekscytacją.
- Co to?
- Jeden z najlepszych zespołów na świecie. – Kurde moja siostra, staje się psychofanką…
- To ty słuchasz muzyki? Nie wiedziałam… - udałam zdziwienie i zarobiłam w żebra.
- Ał to bolało – teatralnie potarłam się w miejsce ciosu.
- Haha… miało boleć – uśmiechnęła się – To, co idziesz?
- Ale mam szlaban zapomniałaś…
- Nie bądź śmieszna mama obstawia jakiś koncert dzisiaj.
- Aha ta… i zostawiła nas zupełnie same… już to widzę.
- Kazała Pani Ani nas pilnować, ale ją przekonałam, że się tobą zajmę.
- Tak… z pewnością ty mnie upilnujesz.
- To, co idziesz?
 - Nawet nie znam tego zespołu.
- To poznasz.
- Ech… no dobra, co mi szkodzi.
- Super! To ja idę się przebrać ty też załóż coś innego.
- To znaczy?
- Ubierz jakieś inne kolorki niż czarny.
- Zgodziłam się iść z tobą na koncert, ale nie zgodziłam się ubrać jak klaun.
- Dobra, dobra ja idę się przebrać widzimy się na 10 minut w salonie.
- Okej niech ci będzie. – Marianna wyszła, a ja zaczęłam grzebać w szafie. Wybrałam komplet i poszłam do łazienki się ogarnąć.




- Może być siostro ?- spytałam gdy już weszłam do kuchni.
- Ujdzie w tłumie – uśmiechnęła się.  Przewróciłam oczami.
- To o której się to zaczyna ?
- O 18:00
- Marianna jest 16:23 po co mnie już tam ciągniesz ?
- Nie denerwuj się, przed koncertem będzie można ich jeszcze spotkać.
- Dora, dobra już okej. Jak się tam dostaniemy ? Taryfą ?- rzuciłam
- Nie ojciec Wiktorii nasz podwiezie.
- Ona też jedzie ?
- Tak, a co ?
-Dobrze wierz jak ja ją kocham – przewróciłam oczami
- Owszem wiem, ale to jedyny sposób, nie mam ochoty iść 10 kilometrów.
- Uch… już okej jakoś ją zniosę. Musze wiedzieć coś   ważnego o nich ?
- Jest ich dwóch Leo i Charlie. W skrócie nazywają się BAM, a fanki nazywają Bambinos. To tak ogólnie.
- Dobra tyle mi wystarczy jedźmy już.
-Okej
Wyszłyśmy z domu i po chwili dotarłyśmy do domu Wiktorii. Nie minęło 10 minut a byłyśmy na stadionie.
- Ja się idę rozejrzeć – powiedziałam jak tylko wyszłyśmy z samochodu.
- Dobra, za 30 minut widzimy się w obok sceny tam gdzie będzie koncert, a i jeszcze jedno mów tu po angielsku.
- Dobra, będę na miejscu. Narka
Ruszyłam w przeciwną stronę niż ta cała gromadka Bambinos. Lubiłam wiedzieć gdzie jestem. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam PFK.  Uwielbiałam ten zespół był po przejściach a po mimo tego się nieźle trzymał. No do półki Magik nie popełnił samobójstwa.
Szłam pewnie korytarzem zapatrzona w telefon. Przeglądałam facebooka, gdy nagle na coś wpadłam. Gdy odzyskałam świadomość, zorientowałam się, że to na co wpadłam był dość przystojny brunet.
- Sorki. – wymamrotałam
- Spoko, nic się nie stało. – już miał coś dodać, ale ja poszłam dalej. Wyraźnie zaskoczony ruszył w swoja stronę. Gdy już doinformowałam gdzie w razie czego mam uciekać ruszyłam w poszukiwaniu siostry. Nie zdziwiło mnie że stała pod samą sceną razem z grupką dziewczyn. Nie spiesząc się podeszłam do nich.
- Jestem – pomachałam jej
- Super, za chwile mają wyjść chłopcy. –nie czekaliśmy długo. Po jakiś 5 minutach wyłonili się zza sceny. Mary pociągnęła mnie w ich stronę. Gdy podeszłam bliżej olśniło mnie.  Na jednego z nich wpadłam. Mam nadzieje że mnie nie zauważy. Szłam obok Marianny, naciągnęłam czapkę na głowę i zaczęłam coś grzebać w telefonie, żeby mnie nie zauważył.
- Leo !- krzyknęła Mary i od razu się do niego przytuliła. Stanęłam z boku, żeby nie przeszkadzać.  Niestety moja przecudowna siostrzyczka wpadła na pomysł, żeby mnie przedstawić.
- Natka, to Leo. Mówiłam ci o nim.
- Cześć. – podniosłam rękę.
- A ty znowu w tym telefonie – uśmiechnął się. O kurde mam przerąbane.
- Tak, internet  to jedyny przyjaciel człowieka, który go nie zdradzi.
- Zaraz, to wy się znacie ?
- Można tak powiedzieć. Wpadliśmy na siebie. – powiedziałam
- Zaraz, ale to ty wpadłaś na mnie, a ja cię ocaliłem przed przewróceniem. – uśmiechnął się
- Oj, nie zgrywaj takiego bohatera. To było przypadkowe. Ja nawet was nie znam, to ona wyciągnęła mnie na ten koncert – wskazałam siostrę.
- Nie jesteś Bambinos. Hm… to by wyjaśniało dlaczego nie rzuciłaś mi się na szyje kiedy na siebie wpadliśmy.
- Owszem nie jestem.  A teraz zostawię was ponieważ, iż, gdyż musze zadzwonić.
- Do zobaczenia – powiedział Leo. Kurde on cały czas jest taki miły ?
- Narka.
                                                                                 ***

BAM kończyło ostatnią piosenkę gdy, nagle zeszli ze sceny pośród fanki. Próbowałam się wycofać, ale ktoś trafił mnie łokciem w żebra i upadłam. Próbowałam się podnieść, ale ścisk był tak duży, że nie szło się ruszyć. Próbowałam się okręcić, ale jak tylko wystawiłam rękę ktoś na nią nadepnął. Usłyszałam tylko chrupnięcie i moje ciało zalała fala bólu. Próbowałam się podnieść, ale jak tylko usiadłam na kolana poczułam ból przeszywający mi głowę. Dotknęłam się w miejsce uderzenia i zobaczyłam krew. To ostatnie co pamiętam.  Film mi się urwał i zemdlałam.






1 komentarz:

  1. Wow!
    Pokochałam sceptyczne nastawienie Natali.
    I jeszcze kocha Paktofonike.
    To będzie bardzo ciekawe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń