sobota, 31 października 2015

Rozdział 36 Nie wiem co dalej

„- Natalia, a co ty tu… ? – niedane jej było dokończyć, bo do Sali wpadł nie kto inny jak…”

… Czen, z dumnym wyrazem twarzy.  Stanęłam jak wryta. Nikt nie wiedział o co chodzi Leo i jego mama gapili się na mnie w poszukiwaniu wyjaśnień, a ja stałam i gapiłam się na Czen.
- Natalia ! – zawołała, gdy zorientowała się, że to ja.
- Czen, ale jak ty tu… ? – zaczęłam.
- Oj długa historia, musimy porozmawiać. – nakazała i wyciągnęła mnie z Sali. ( dowiecie się więcej o postaci Czen w historii alkocholowej). – Słuchaj, wiem, że kompletnie cię zaskoczyłam z tym przyjazdem i wybacz, że nie zadzwoniłam, ale to się dzieje tak, szybko, że na nic  nie ma czasu… - mówiła z podekscytowaniem.
- Dobra, rozumiem, ale po co przyjechałaś ?
- Żeby dać ci to – wyciągnęła liliową kopertę  z moim imieniem i nazwiskiem. Spodziewałam się wszystkiego. Wezwania na policję, sprawy w sądzie, wiadomości ze szpitala… Ale doczekałam się zupełnie czegoś innego. Wyciągnęłam złożoną na pół kartkę masowo przyozdobioną chińskimi literkami i czarnymi różami z wielkim napisem na środku „ZAPROSZENIE”.
Zaniemówiłam.
- Ty, wielka Czen… Szef mafii, królowa Korei wychodzisz za mąż !?
- Tak – powiedziała nie pewna mojej reakcji
- No oczywiście, że będę ! Twojego ślubu bym nie przegapiła ! Boże Czen, moje gratulacje ! – rzuciłam jej się na szyje.
- Och, Cukiereczku dziękuję.  
- Tak się cieszę naprawdę !
- Ja też! Będzie fantastycznie. – powiedziała z podnieceniem.
- Zrobię wszystko co tylko mogę, żeby być na waszym ślubie.
- Super ! Tu masz wszystko dokładnie napisane, w razie czego dzwoń. Paa Cukiereczku. – pomachała mi i już jej nie było.
Po chwili wyszedł Leo z mamą.
- Kto to był ? – szepnął do mnie
- Dawna koleżanka.
- Co chciała ?
- Musisz być taki ciekawski ?
- Chcę mieć pewność, że nikt nie chce cię zabić.
- Nie, nikt nie chce mnie zabić. Mamy zaproszenie na ślub.
- Mamy ?
- No chyba, że nie chcesz iść.
- Nie zostawię cię samej ! Tyle złych osób chodzi po tym świecie ! – powiedział teatralnie.
- Głupi jesteś wiesz ? – zachichotałam
- Wiem, ale za to jaki przystojny – poruszył brwiami.
 Przewróciłam oczami i przytuliłam się do niego.

~Mary~
           Po dłuższej chwili, naprawdę dłuższej chwili, odsunęliśmy się od siebie i po prostu leżeliśmy. I     leżelibyśmy całą wieczność, jeśli nie dłużej, gdyby nie ciemne chmury, które zaczęły zbierać  się nad naszymi głowami.
- Będzie burza – stwierdził odkrywczo Charlie – Co robimy ?
- Wiesz, logicznie rzecz biorąc, deszcz jest mokry i moczy ludzi. Ja nie lubię być mokra i tak strzelam, że ty też nie. Proponuję więc, schować się pod coś stałego, typu dach, żeby nie zmoknąć.
- Jakieś propozycje, gdzie można znaleźć to stałe coś, typu dach ? Tsa.. na pewno telefon ci pomoże – stwierdził, widząc, że wlepiam wzrok w ekran.
- Dostałam SMS-a od cioci. Pisze, że jadą z wujkiem do jego siostry i że jak chcę jechać to mam być zaraz z Natką w domu..
- Chcesz jechać ? – blondyn momentalnie zbliżył się do mnie i wyszeptał pytanie do mojego ucha, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Chyba… Chyba nie chcę – uśmiechnęłam się.
- Skąd ja to wiedziałem… - westchnął teatralnie, całując mnie w policzek.
- Pff.. – parsknęłam obrażona – To możemy iść do mnie – dodałam wspaniałomyślnie.
- Możemy – odpowiedział z uśmiechem. I zaczęło padać…
Rzuciliśmy się biegiem w stronę domu. A konkretnie Charlie, ciągnąc mnie za rękę, bo nie znałam drogi. Ledwo  zdążyliśmy się schronić na ganku domu, nim porządnie lunął deszcz, a i tak byliśmy cali przemoczeni. Na szczęście miałam swój klucz, a wujostwo już wyjechało. Od kluczyłam drzwi i weszliśmy do środka.
Zdjęliśmy ubłocone buty i starając się zbytnio nie nabrudzić, weszliśmy do mojego pokoju.
- Poczekaj tu chwilę, ja ogarnę się w łazience i zaraz wracam – powiedziałam do niego, obrzucając go uważnym spojrzeniem – Nie siadaj nigdzie ! – dodałam w panice, gdy dotarło do mnie, że jest cały mokry.
Popędziłam do szafy. Byłam prawie pewna, że miałam tam koszulkę z jakiejś akcji, w której wzięłam udział jeszcze w Polsce. Była na mnie stanowczo za duża, ale może Charlie się w nią wciśnie. Po chwili odkopałam czarną, długą i szeroką koszulkę z napisem „Noc Naukowców 2014”. Chwyciłam ją i zaniosłam blondynowi.
- Przebierz się – rzuciłam mu T-shirt.
- Nie trzeba..
- Trzeba – odpowiedziałam spokojnie. Przewiercił mnie spojrzeniem, ale posłusznie zdjął mokrą bluzkę i przez moment mogłam podziwiać jego szczupły, lekko umięśniony brzuch. Ciekawe, co inne Bambinos oddałyby, żeby być na moim miejscu.. Tym czasem chłopak ubrał się z powrotem i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Przecież wiem, że chodziło ci tylko o to, żeby na mnie popatrzeć – stwierdził z błyskiem w oku.
- Wmawiaj sobie – parsknęłam, lekko się rumieniąc.
- Mój zboczuszek mały – zaśmiał się, przyciągając mnie do siebie i mocno przytulając.
- Ja zboczuszek, a ty ciapa… Teraz jesteś znowu mokry – parsknęłam śmiechem w jego ramię – a ja nie mam więcej koszulek.
- Bywa – potargał mi włosy, na co szybko od niego odskoczyłam.
- Idź już do tej łazienki – zaśmiał się. Pokazałam mu język i poszłam. Podsuszyłam włosy, umyłam twarz i na nowo nałożyłam delikatny makijaż, po czym zdjęłam mokre rzeczy, osuszyłam się ręcznikiem i założyłam świeże rzeczy.



Gdy wróciłam do pokoju, Charlie leżał na moim łóżku, wpatrzony w telefon.
- A ja sądziłam, że to Natka jest uzależniona od komórki – zaśmiałam się, stając w drzwiach. Podniósł na mnie wzrok.
- Narzekasz.. – westchnął.
- Może lubię narzekać – droczyłam się z nim. Wywrócił oczami.

~ Natalia ~
Mama Leo stwierdziła, że chłopak musi jeszcze poleżeć, a że zbiera się na deszcz i tak nie może nigdzie wyjść. Na to Leo przystał, ale pod warunkiem, że zostanę z nim ja. No cóż cioci i wuja nie ma i tak nic lepszego nie mam do roboty…
Weszliśmy do domu. Mama Leonare wysadziła nas pod domem i pojechała do pracy. No cóż zapracowana kobieta. Jak na zawołanie zaczęło padać. Swoją drogą ciekaw co robi Mary z Charlsem…
- O czym tak myślisz ? – spytał Leo zdejmując moją kurtkę i wieszając na wieszaku.
- W sumie to o niczym istotnym. – odparłam
- Hm… chyba mam pomysł czym zająć twoje myśli – uśmiechnął się złośliwie. O nie to się źle skończy.
- Skoro mam być twoja osobą towarzyszącą na weselu musisz się wczuć w mój rytm ( to źle zabrzmiało xD).
- Najpierw mnie naucz tańczyć. – wybuchnęłam śmiechem.
- Nie umiesz tańczyć !? – zdziwił się.
- Nie. Umiem wiele rzeczy, ale taniec do tego nie należy.
- Nie dopuszczalne- powiedział i szarpnął mnie z kanapy na którą już zdążyłam opaść. – Zobacz to proste zdaj się całkiem na mnie. Prawa noga do tyłu, lewa i dołóż – zademonstrował.
- Chyba sobie żartujesz – zakryłam twarz dłońmi.
- Nie. Nauczę cię tańczyć zobaczysz !

10 MIUT PÓŹNIEJ
Po chwili usłyszałam piękne lekkie dźwięki muzyki klasycznej, niestety po chwili głośniki wydały  siebie odgłos miksowania płyty i muzyka się zmieniła na coś bardziej do tańca. Leo wziął mnie w ramiona i delikatnie poprowadził do tyłu.  Trzeba mu przyznać, że był fantastycznym tancerzem. Wszystko szło nam lekko. Gdy już załapałam kroki zaczął mnie okręcać. Wredny… i powiedz tu coś facetowi zawsze robi odwrotnie.
 ***
Było już ciemno a na niebie gościły gwiazdy. Siedzieliśmy razem oparci o łóżko oglądając  Egzorcyzmy Emili Rose.  Zabawny film. Jak zazwyczaj zasypiam na horrorach teraz towarzystwo mi na to nie pozwalało.  Leo cały czas się kręcił i śmiał. I tak zrobiła się godzina 23:41.
- Leo, chyba muszę już iść. – powiedziałam szturchając chłopaka w ramię.
- Zostań, proszę. Mama wyjechała, będziemy sami… - uniósł brew
- Leo ty zboczeńcu – rzuciłam w niego poduszką ze śmiechem.
- Został. – rozkazał
- Ciocia mówiła że mam być w domu.
- Będziesz w domu
- Ale moim.
-To też może być kiedyś twój dom.
- Leo, wiesz o co mi chodzi. Muszę się pilnować.
- Znając życie Charlie też nie wraca do domu na noc.
- Tym bardziej powinnam być  w domu.
- Oj przestań. Nic się nie stanie.  A jeśli nie zostaniesz nie spróbujesz mojego wspaniałego omletu !
- Dobra tym omletem mnie przekonałeś – zaśmiałam się.  -  Ale potrzebuję piżamy i czegoś na jutro.
- Mogą być moje dresy ? – zapytał.
- Jeśli nie masz koronki…
- No wiesz coś by się tam mogło znaleźć…
- Leo ! – powiedziałam z rozbawieniem.
- Dobra, dobra  trzymają koszulkę – podszedł do szafy i rzucił mi biały t-shirt z czarną sescoorolką o 3 rozmiary za dużą idealna.
- Za 10 minut wracam. – pobiegłam do łazienki wzięłam szybki  prysznic i po kilkunasru minutach wyszłam. Leo leżał w samym dole od piżamy na łóżku i przeglądał cos w laptopie.
- Bluzki ci się skończyły ? –rzuciłam żartobliwie.
- Nie lubię spać w bluzkach. – powiedział i zamknął laptopa. – Skoczę tylko po coś do picia i zaraz wracam też chcesz ?
- Nie, dzięki.
- Okej.
Leo wyszedł  ja już nie pamiętam kiedy wrócił, bo gdy nakryłam się pierzynką zasnęłam.

Charlie

Mary zniknęła za drzwiami łazienki, a ja usiadłem na jej łóżku, wyciągając z kieszeni telefon. Zobaczyłem 2 nieprzeczytane wiadomości. Obydwie z dobrze znanych mi numerów. Otworzyłem pierwszą, tę od Leo.
„ Możesz wymyślić Natce jakieś usprawiedliwienie u jej cioci ? Bo usnęła u mnie, i nie mam serca jej budzić…”
„Coś się wymyśli, spokojnie..” – odpisałem, a potem zerknąłem na drugą wiadomość.

„Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho :* Masz tu mały fotoreportaż”

Z przerażeniem zerknąłem na zdjęcia.
Natalia leżała w koszulce Leo ściskając pierzynę, a on (oczywiście bez koszulki) obok niej.
Gdy wróciła Mary pokazałem jej te zdjęcia.
- Kto by pomyślał moja mała siostrzyczka…
- I mój mały Leoś… - powiedziałem
- Śpią w jednym łóżku…
- I każdemu z nich brakuje…
- Jakiejś części piżamy… - zakończyła
- Widzisz jak my się dopełniamy – powiedziałem z zabawiackim uśmiechem.
- Tsa, a zwłaszcza jeśli chodzi o tryb spania mojej siostry i twojego hmh można powiedzieć brata.
- Tak, a zwłaszcza w tym…  - przysunąłem się lekko do Mary i pocałowałem.
A potem leżeliśmy, leżeliśmy i długo rozmawialiśmy, aż w końcu sen pochłonoł nas razem.







HEIJ ! To znowu ja witam was w tą Halloweenową noc.  Niestety mój ojciec jest takim... człowiekiem że nie pozwolił mi jechać do Mary, tak musiałam to napisać. Czółam że to chcecie wiedzieć. Ja to wiem ;*
Sączę sobie magiczny złoty napój i chce mi się spać i jestem głodna. Hmh... ja już nie myślę o tej godzinie więc dobranoc !!!



POZDRO600 DLA CZEN

POZDRO600 DLA MARCELINY XD CZŁOWIEKU ODEZWIJ SIE !


niedziela, 25 października 2015

Rozdział 35 Zabójczy Sen

Było co raz ciemniej. Przez okno wpadało światło księżyca. Nastrój był romantyczny. Leżałam przytulona do niego, już prawie zasypiałam. Leo miał równy miarowy dech. Czułam bicie jego serca. Zaskakujące było to, że nikt nie przyszedł mnie wyprosić. Byliśmy razem cały wieczór.  Nagle Leo gwałtownie się przekręcił, tak, że w jednej chwili leżałam pod nim.
- Myślałem, że śpisz. – mruknął do mnie.
- Nie mogę zasnąć.
- Hmh, chcesz coś do picia ?
- Nie, dzięki. – mruknęłam i wtuliłam się w poduszkę. Leo podniósł nie leniwie i sięgnął po wodę.  Nie pamiętam, kiedy się położył, bo zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Stałam w długim tunelu, którego nie widziałam początku, ani końca. Miałam na sobie, typowy strój nocnego łowcy. Za pas zatkniętą Saletę i Miecz. Usłyszałam głośny krzyk, jakby kogoś rozrywano na strzępy, odruchowo pobiegłam w jego stronę. Stanęłam przed drzwiami, były lekko uchylone. Lekko, ale pewnie je popchnęłam . Na  środku wielkiej Sali stały trzy stoły lekarskie, na których były porozkrawane ciała. Wokół nich kręcił się mężczyzna w białym kitlu. Byłam pewna, że muszę go zabić, zatrzasnęłam drzwi, tak żeby mnie usłyszał.  Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął. Chwycił nóź z najbliższego stołu i z uśmiechem (pedofila) ruszył w moją stronę. Nie cofnęłam się. Wyciągnęłam Seraficki Miecz, a z moich ust popłynęły nie zrozumiałe dla mnie słowa. Moje ciało jakby samo pomknęło w stronę przeciwnika, i bez większych skrupułów wbiło mu miecz w tchawicę. Wstrząsnął mną dreszcz. Nie miałam panowania nad tym co robię. Podeszłam do krwiawiącego i powiedziałam:
- Dakchyeo!
Po czym odeszłam bez mrugnięcia okiem.
***
Gdy się obudziłam kurczowo trzymałam się poduszki, a Leo dziwnie się na mnie gapił.
- Wszystko dobrze ? – zapytał – Mamrotałaś jakieś dziwne słowa przez sen.
- Tak,  chyba tak. – otrząsnęłam się. – Która godzina ?
- Prawie 11 za godzinę przyjedzie moja mama trzeba się jakoś ogarnąć.
- Hm… rozumiem, że mam się ubrać w twoje rzeczy ?
- Było by wskazane. No i muszę cię ostrzec, że prawdopodobnie bambinos będą czekały pod szpitalem.
- Czyli mam się upozorować na chłopaka ?
- Nie, wtedy by sądziły, że mogę być gejem.
-  Hmm… dobra, coś wymyślę. Bój się. – uśmiechnęłam się zabójczo. Weszłam do łazienki i po chwili wyszłam w kitce i tym stroju.

- Nie wiedziałam, że lubisz Jacka Danielsa. – uśmiechnęłam się
- Tak, w sumie to nie piłem.
- Żałuj całkiem niezłe.
- Piłaś ?!
- Spytaj się lepiej czego ja nie piłam – uśmiechnęłam się.
- Długo ?
- Od jakiś 3 lat.
Zaniemówił
- Ale nie co dziennie !  Z resztą kiedyś opowiem ci całą historię. Trochę tego będzie.
- Ale… mniejsza.   – podszedł o krok bliżej. – To, może zaczniemy…
- Leo i w końcu wychodzisz ! – drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczyła mama Leonarda.  Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
- Natalia, a co ty tu… ? – niedane jej było dokończyć, bo do Sali wpadł nie kto inny jak…


TAK W KOŃCU JEST !!!
Byłby wcześniej ale konie to nie zabawka <3
POZDROWIENIA I PODZIĘKOWANIA DLA CZEN, KTÓRA JEST WSPÓŁTWÓRCĄ ROZDZIAŁU CHWAŁA CI !
Za tydzień lub dwa historia alkocholowa ! cieszycie się ? wiem, że tak xD
No To Ten… Zorro cieszysz się ?
Pozdwo600

Mg. Inż. PIETRUHA  

sobota, 17 października 2015

Rozdział XXXIV - Nur mit Dir

~Marianna~

Sama nie wiem, ile szliśmy. Na pewno jednak dosyć długo.. Nie dowiedziałam się, gdzie zmierzamy, bo za każdym razem, gdy o to pytałam odpowiadał mi tylko śmiech blondyna.
Przez długi czas, czułam na sobie promienie Słońca, gdy nagle ogarnął mnie przyjemny chłód. Usłyszałam szelest liści, szum drzew.
- Jesteśmy – oddech Charliego musnął moje ucho i odzyskałam wzrok. Staliśmy na niewielkiej polance w jakimś zagajniku. Oprócz nas nie było tu nikogo.
- Po co tu przyszliśmy ? – spytałam.
- Chyba nie powiesz, że ci się tu nie podoba ? – odpowiedział mi pytaniem. Ale rzeczywiście nie mogłam zaprzeczyć. Było tu przepięknie.  Słońce prześwitywało przez korony drzew, wiał delikatny, ciepły wiatr. Na skraju polany, równo z linią drzew stała niewielka, drewniana altana.
- Jesteś pewny, że nie jesteś seryjnym mordercą? Wiesz, tam mógłbyś na przykład trzymać ciała – wskazałam na altanę.  Charlie spojrzał na mnie, unosząc brwi. Tsa… nie ma to jak skompromitować się przed własnym chłopakiem…
- Tak, zgadłaś. Moim życiowym pragnieniem było zostać seryjnym mordercą, chowającym ciała w lesie, a muzyka to tylko taka sprytna przykrywka – odpowiedział z krzywym uśmieszkiem, ruszając w moim kierunku. Udając przerażenie, zaczęłam się cofać, aż moje plecy natrafiły na pień szerokiego drzewa. Charls zbliżył się do mnie i oparł dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Dalej masz ochotę żartować ? – spytał cicho. Przez jego bliskość, nie nadążałam oddychać, krew buzowała mi w żyłach.
- Chyba już nie – udało mi się odpowiedzieć. Napotkałam spojrzenie jego błękitnych oczu i poczułam, jak nogi się pode mną uginają.
- I słusznie – wpił się w moje usta, tak nagle, że znów pozbawił mnie oddechu.

~Charlie~

To, że przyprowadziłem Mary w to miejsce, miało szczególne znaczenie. To właśnie tu zaczęła się cała historia z Rebecą i chciałem, żeby tu się zakończyła. Dziewczyna na chwilę zamarła, zaskoczona moją zachłannością. Szybko jednak ocknęła się, zarzucając mi ręce na szyję i odwzajemniając pocałunek. W tej chwili w Ziemię mógł uderzyć meteoryt, mogła wybuchnąć III wojna światowa. Liczyła się tylko ona.
- I takie są twoje plany na cały dzień ? – spytała, kiedy się od siebie udsunęliśmy.
- Chciałabyś – parsknąłem.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę – uśmiechnęła się skromnie – Czyli co robimy ?
- Jeśli nie masz nic przeciwko, to zostaniemy tutaj – odpowiedziałem, ciągnąc ją w stronę altany.

~Natalia~

„- Kochasz mnie ?
- Zawsze księżniczko.”

Wcisnęłam się na szpitalne łóżko obok Leo, wtuliłam się w niego i po prostu siedzieliśmy w milczeniu.

- Tak w sumie… To nigdy nie sądziłem, że moja dziewczyna nie będzie moją fanką – stwierdził brunet z uśmiechem.

- Nie martw się. Może nie jestem twoją fanką, ale obiecuję być twoją największą hejterką – pocałowałam go w policzek, na co wywrócił oczami.
- Pfff jaka z ciebie ciamajda – parsknął.
- Ale z ciebie większa – odpowiedziałam.
- Kłamczysz
-  A ja leżę w szpitalu, czy ty ?
- A mnie stratowały fanki czy ciebie ?
- A ja mam fanki, które zachowują się jak dzikie zwierzęta czy ty ?
- Ale ja przynajmniej mam fanki, w przeciwieństwie do ciebie
- Proszę cię… tam gdzie ja się pojawię, ludzie od razu padają mi do stóp – parsknęłam.
- Chłopacy też ?
- Chłopacy zwłaszcza – wyszczerzyłam się.
- W takim razie nigdzie nie pojawisz się beze mnie – zaśmiał się, delikatnie mnie całując.
- Chciałbyś – mruknęłam, odwzajemniając pocałunek.


~Marianna~

- To ten moment w którym mam krzyczeć, że masz mnie stąd wypuścić, morderco ? – spytałam, kiedy usiedliśmy pod altaną.

- Nie odpuścisz ? – spytał Charlie, przyciągając mnie do siebie.
- No raczej, że nie – cmoknęłam go w policzek. Pokręcił głową, jakby z niedowierzeniem i nagle złączył nasze usta.
- Jakbym po każdym naszym pocałunku miała malować usta pomadką ochronną, to bym zbankrutowała – oświadczyłam poważnie. Charlie parsknął śmiechem.
- Wzięłaś troszkę rozumku z domu, księżniczko ? – spytał.
- Nie, książę – odpowiedziałam smutno – mój rozumek zgubił się już bardzo dawno temu.
- Kiedyś go znajdziemy
- Nie trzeba
- Będziesz do końca życia bezmózgiem ? – z trudem powstrzymywał śmiech.
- Może i bezmózgiem, ale twoim bezmózgiem – uśmiechnęłam się z dumą.
- No, oczywiście że moim – znów mnie pocałował.
- Ale my dzisiaj słodcy jesteśmy. Normalnie jak… jak cukier ! – parsknęłam niepowstrzymanym śmiechem, tarzając się po trawie.
- To się wysiliłaś – blondyn dołączył do mnie.
- Wiem – prawie płakałam ze śmiechu. Leżeliśmy na polance obok siebie. A konkretnie, ja oparta o pierś Charliego. Uniosłam delikatnie głowę i pocałowałam go, tak jak on wcześniej mnie. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Mimo wszystko, nie podniosłam głowy żeby sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie nadchodzi. Niestety, mimo że nie zrobiłam tego ja, zrobił to on.

- Mary słyszałaś coś ? – spytał szeptem.
- Nie, musiało ci się wydawać.  – skłamałam. I wtedy to zauważyłam. Kątem oka dostrzegłam cień uciekający w głąb zagajnika. Zesztywaniałam.

- Mary, czy na pewno wszys… - uciszyłam go, wznawiając przerwany pocałunek. Wydawał się lekko zaskoczony, ale odwzajemnił to. Nie mogłam się jednak na nim skupić w 100 procentach, bo moją głowę wciąż zaprzątał cień. Cień wysokiej i szczupłej dziewczyny.

Hejooo Bambkisielki <3 <3

No hej, hej, hej Tutaj Mary. Wasza ukochana, najdroższa kocica aww Mary.

Taak... Stwierdzam niedojebanie mózgowe i nadmiar Yoczooka...
I brak weny i czasu i rozumu... I lepiej skończę narzekać... Zostanę starą panną z Lamami.

Pierdolony, doniczka pierdolona...

Chyba dzisiaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia... Tak, za długość rozdziału możecie mnie zabijać, ustawcie się w kolejce xx

No i :

Wpierdol dla Natki, bo jej nie było, kiedy być powinna.

Podziękowania dla Zorro (ty już wiesz za co XDD)

Pozdrowionka dla Li *mina pedofila*

Przytulas dla mojej niepodrabianej, polskiej Lamy xx

I grzypek dla Czen.

Idę dalej sarny płoszyć... Papatki misie xx

https://www.youtube.com/watch?v=WbAC9YhWDJg

PS. Tak, tytuł jest po niemiecku XD To tytuł pewnej zacnej piosenki, którą śpiewa mój nowy mąż XD
https://www.youtube.com/watch?v=2cGPVbETUr0




sobota, 10 października 2015

Rozdział 33 ( patafian Mary nie umie liczyć xD ) "For Ever My Princess"

~Natalia~
Jak ona w ogóle mogła mi nic nie powiedzieć ! Leo leży w szpitalu z czymś w nodze, a wszyscy milczą. Jakby wszyscy sądzili, że jestem młoda, głupia i muszę odpocząć po wizycie u ojca. Pff nie znają mnie. Nie wiedzą ile potrafię znieść.
Wpadłam do Sali Leo mijając wszystkie pielęgniarki, które nawet nie pofatygowały się na mnie spojrzeć. Leżał, na łóżku trzymając komórkę w ręce.  Przeszyła mnie fala wspomnień. Koncert, odgłos łamanej kości, kanapa, wypadek, szpital, pogrzeb…  Do oczu napłynęły mi łzy. Leo spojrzał na mnie, w jego oczach zobaczyłam radość  ulgę i ten znajomy błysk, który towarzyszył mu zawsze, ale nigdy nie mogłam rozpoznać co to jest. Podbiegłam do jego łóżka.  Było jak pod zasłoną, wielką czarną kotarą, za którą nikt nas nie widz. Wskoczyłam na łóżko i usiadłam na nim okrakiem i lekko ujęłam głowę w dłonie.  Przeszyła mnie fala ciepła i bezpieczeństwa. Wreszcie poczułam coś o czym zawsze marzyłam. Uczucie jakby to było twoje miejsce na ziemi. Poczuliśmy to chyba oboje, bo zbliżyliśmy się do siebie. Czułam jego bicie serca, wiedziałam kiedy oddycha. Pokręciłam lekko głową i go pocałowałam.  Leo odwzajemnił  pocałunek. Nie wiem ile to trwało, ale ta chwila mogła by trwać wiecznie. Czułam spokój i kontrole. W reszcie wiedziałam, że to co robię jest dobre nie tylko dla mnie.
- Natalia – wyszeptał w moje usta Leo
-Wiem, ale… - zaczęłam, ale on tylko pokręcił głową.
- Kocham cię księżniczko i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej – wyszeptał mi do ucha.
-Oj Leo. – uśmiechnęłam się  - Ja ciebie też. – powiedziałam mu do ucha, a w tedy on mnie pocałował. Lekko, słodko, cudownie.
Drzwi do Sali uchyliły się, i w tedy czar prysł.
- Co do… - zaczęła Mary.  Odsunęłam się od Leo i mimo woli zachichotałam.
- Mary, mówiłam ci, że cię nienawidzę ? – posłałam jej naglące spojrzenie, że ma NATYCHMIAST wyjść.
- Tak, tak mówiłaś, a tak przy okazji to idzie twoja mama Leo.
- Okej. – odwróciła się na pięcie i wyszła.
 Zeszłam z łóżka i opadłam na fotel obok łóżka.
- Musimy porozmawiać – odezwał się Leo.
- Tsa chyba masz racje.
~Marianna~
Gdy dotarłam do odpowiedniej sali, zamarłam… Natka całowała się z Leondre ! Moja siostra całowała się z moim o idolem !
- Co do… - zaczęłam. Obydwoje spojrzeli na mnie. Leo miał przynajmniej tyle przyzwoitości, że się zarumienił. Natka tylko zachichotała jak idiotka.
- Mary mówiłam ci, że cię nienawidzę ? – zapytała Pietruszka patrząc na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Tak, tak mówiłaś, a tak przy okazji to idzie twoja mama Leo. – nim weszłam do środka, zobaczyłam kobietę wchodzącą przez oszklone drzwi.
- Okej – odrzekła Nati. Wywróciłam oczami i wyszłam na korytarz, postanawiając im nie przeszkadzać. Znalazłam się poza pokojem i od razu wpadłam w ramiona blondyna.  Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie, a moje serce zaczęło tak walić, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Pochylił głowę i złączył swoje usta z moimi, delikatnie na nie naciskając.
- Hej księżniczko – szepnął prosto w moje usta.
- Hej – szepnęłam lekko drżącym głosem. Zza drzwi dobiegły nas głosy Natalii i Leondre.
- Czy ja myślę, że stało się to, co stać się musiało ? – spytał zawile, wskazując głową w stronę sali.
- Jeśli chodzi ci o to, o co chodzi mnie, to chyba tak. – odpowiedziałam podobnym tonem. Wywrócił oczami i ponownie mnie pocałował. A właściwie tylko delikatnie musnął moje wargi, sprawiając, że czułam niedosyt. Spojrzałam na niego, z lekka obrażona, co skwitował uśmiechem.
- Charlie, Mary wchodzicie do Leo ? – usłyszeliśmy za sobą. Gdyby nie ramiona Charlsa, które wciąż mnie obejmowały, jak nic bym podskoczyła. Za nami stała pani Victoria, patrząc na nas podejrzliwie.
- Już wyszliśmy – skłamał gładko blondyn.
- A teraz jest u niego Natalia – dorzuciłam.
- I jakby mogła jej pani przekazać, to proszę jej powiedzieć, że Mary zostaje przeze mnie porwana na czas bliżej nieokreślony i że dostarczę ją do domu w jednym kawałku – Charlie ścisnął mnie za rękę i spojrzał na mamę swojego przyjaciela z iskierkami w oczach .
-  Oczywiście, że przekażę – odpowiedziała lekko zdziwiona.
- W takim razie do widzenia – rzucił i nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie za sobą.
- Gdzie idziemy ? – spytałam.
- Zobaczysz – odpowiedział spokojnie. Po wyjściu ze szpitala, podszedł do mnie od tyłu, kładąc mi głowę na ramieniu. Nie zdążyłam się zastanowić o co mu chodzi, gdyż straciłam wzrok. A konkretnie moje oczy zostały zasłonięte, czymś co wzięłam za bandankę.
- Charlie odwala ci ? – zapytałam obrażona i trochę przestraszona.
- Spokojnie.. Przecież nie jestem seryjnym mordercą – szepnął mi do ucha.
- Niczego nie mogę być pewna… - odburknęłam, a on pociągnął mnie za rękę. A ja chcąc, nie chcąc podążyłam za nim…


~Natalia~
Leo otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, gdy do Sali wkroczyła jego mama lekko zdziwiona.
- Hej mamo – w końcu wykrztusił Leo.
- Dzień dobry. – w sumie to chciałam powiedzieć coś innego, ale trzeba być miłym dla ludzi.
- Cześć dzieciaki. Ja tylko tak na chwilę. Przyniosłam ci coś do jedzenia i chciałam ci powiedzieć, że jutro wychodzisz ze szpitala.
- Super, dzięki mamo. – pocałował ją w policzek.
- Ja lecę do pracy trzymajcie się dzieciaki, a i Natalia, Charlie kazał przekazać, że zabiera gdzieś Mariannę. – wydawała się lekko zdziwiona.
- Dziękuję za informacje, znając moją siostrę nie pofatygowała by się żeby zadzwonić – uśmiechnęłam się.
Pani Drives wyszła, a Leo ciężko odetchnął.
- Chyba powinnam się martwić – stwierdziłam
- Czym, że wychodzę ze szpitala ? – zaśmiał się
- To też, teraz będę musiała posprzątać pokój.
- No wiesz, zawsze możesz wszystko wyrzucić za okno.
- Żeby jakiś zboczony fanatyk potem śledził mnie, bo zobaczył moje zajebiste rurki ? Nigdy.
- Ty nawet umarłego byś nie rozśmieszyła.
- A ty może żywego?
- Pierwsze minuty a my już się kłócimy.
- Przecież wiem, że za to mnie kochasz. – wstałam i przytuliłam się do niego – Charlie raczej nie jest gwałcicielem, ani nic z tych rzeczy prawda ?
- No wiesz… 
- No ej ! – uśmiechnęłam się. – Pamiętaj że z nim jest moja siostra, a ja nam koreańską mafioze Czen, która może wiele.
- Podaj mi komórkę muszę zadzwonić do Charlsa, że plan odwołany.
- Z kim ja żyje ? -  Teatralnie się załamałam.
- Z idiotami, ze mną, z koreańskimi mafiozami.
-Tsa, to miała być poważna rozmowa.
- Jak dwie nie poważne osoby mogą porozmawiać poważnie ?
- Leo. Mówię serio.
- Ech… no okej.
- Twoje fanki nie będą zazdrosne, że masz dziewczynę ?
- W zasadzie tak, ale mam nadzieję, że zrozumieją, że no cóż mam życie prywatne i prędzej czy później i tak by do tego doszło.
- Ech… obyś miał racje.  A co z tymi wszystkimi wywiadami no i szkołą.  Tak teorytycznie to już zaczął się rok szkolny…
- Wywiadami się nie przejmuj to moja działka, a szkołę będziemy musieli jakoś pogodzić. Jakieś pytania ?
-Jedno.
- Tak ?
- Kochasz mnie ?

- Zawsze księżniczko.






Witam moje kochane Razjelki ( Na Dary Anioła Mnie Wzięło). Tak o to ja wasza kochana i uwielbiana Pietruha. Postanowiłam wrócić na bloga, bo jestem załamana tym co Mary tu wyczynia. Ona śmiała w poprzednim rozdziale przywłaszczyć sobie mój strój ! Hańba jej po wsze czasy.  A co do rozdziału to wiem ckliwy. Lubicie takie ? Spokojnie, nie stanę się teraz grzeczną dziewczynką. Jeszcze moja historia alkocholowa... Mam dużo do pisania. A na razie spadam czytać Dary Anioła. Bo mój bóg Jece leżący... jak to Mary dzisiaj powiedziała gdy usłyszała co zamierzałam zrobić z dalszą historią Natalii i Leo "Ey ! Nas czytają dzieci w naszym wieku ! Nie nisczmy im mozguf !"
Tak, że ten ja idę do mego mensza a wy pilnujcie internetów bo może, jakaś niekontrolowana scenka wypłynie na bloga ( to może nie koniecznie być o Leo i Natalii, aczkolwiek się postaram).



POZDROWIENIA DLA CZEN CZYLI KOREAŃSKIEJ MAFIOZY
NO I OCZYWIŚCIE ZORRO (RSZYPKI SIĘ SKOŃCZYŁY)

piątek, 2 października 2015

Rozdział XXII - As long as you love me...

~Natalia~
Ziemia. Kochana, ziemia, ląd, nic się nie rusza, jestem na płaskim, na ziemi. Uff… Nie nienawidzę latać, stwierdzenie aktualne od dziś.
Stanęłam pewnie na lotnisku i udałam się za ludźmi. Przeszłam przez wąskie przejście, ciągnąc swoją walizkę. Z kąt ja mam tyle rzeczy…
- Natka ! –siostra rzuciła mi się na szyje.
- Maniek ! – uśmiechnęłam się na jej widok. Podeszłyśmy do cioci, która też przytuliła mnie na powitanie.  Czyżby im na mnie zależało ?
- To jak, skarbie opowiadaj jak było ! – powiedziała ciocia, kiedy wsiadłyśmy do samochodu.
- Tak, więc przygotujcie się na majestatyczną historie – zaczęłam. Opowiedziałam im o wszystkim, dokładnie… no prawie. Nie mogłam cioci powiedzieć, że zapiłam się z kumplami, których traktuje jak rodzinę. Ciocia zniosła to w miarę dobrze, chyba tylko trochę zbladła… kiedy opowiadałam o ilościach wódki będącej na imprezie ( szczerze jestem ciekawa jak wygląda moja wątroba).  Ale zapewniłam ją, że nie piłam ( Mary patrzyła na to z przymrużonymi oczami).
***
Podjechaliśmy na podjazd, wysiadłam z samochodu i z udawaną ulgą bycia w domu zabrałam walizkę i poczłapałam do domu. Od progu zauważyłam, że coś się zmieniło. Może jestem głucha ( A Mary ślepa, i razem tworzymy związek idealny), ale węch mam sprawny, a od progu zaśmierdziało mi psem!
Zbrodnia. Katastrofa. III Wojna Światowa. Pies i ja pod jednym dachem, to jakby kazać kotu nie łapać myszy i kazać się z jedną zaprzyjaźnić.  To wbrew naturze !
Nie myliłam się. Gdy dałam dwa kroki po schodach zbiegło to coś, a mianowicie szczeniak. Nie obchodziła mnie rasa, wiek, kolor, imię itp. To był pies.
- Natalia, poznaj Melody’ego.
- Chyba sobie ze mnie żartujecie. – powiedziałam nie spuszczając tej morderczej bestii z oczu.
- Nope, od kilku dni mieszka razem  z nami. – oświadczyła dumnie Mary.
- Powiem tak. Jeśli ten pies wejdzie do mojego pokoju, dotknie moich rzeczy, albo w jakikolwiek sposób wejdzie mi w drogę skończy pod brzozą u Marcina w ogródku.   ( Wierzba u Marcina w ogródku, to mogiła wszelakich zwierząt, począwszy od kotów, skończywszy na żółwiu i kanarkach ~ Pietruszka). Zrozumiano ?
- Natalia, nie przesadzaj, to tylko mały piesek. – odezwała się ciocia.
- Nie przesadzam. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Mary wywróciła oczami.
- Dobrze w takim, razie idź się rozpakować.  – powiedziała ciocia.
- Nie mam innego wyboru.
Wzięłam torbę i omijając psa szerokim łukiem wbiegłam po schodach na górę i szybko czmychnęłam do pokoju.  Nic się nie zmieniło, nawet lepiej nie przepadam za zmianami.  Odrzuciłam walizkę na środek podoju i z rozbiegu skoczyłam na łóżko.  Hm… życie jest ciężkie, ale nie zamieniłabym go na nic innego. Ciężkość mojego życia obejmuje również to, że muszę rozpakować walizkę, bo chcę się jeszcze wybrać do klubu. No i może zadzwonię do Shina ?
Przykucnęłam przy walizce.
- Bombardowanie mojego  pokoju chyba czas, zacząć – powiedziałam sama do siebie.  Jednym ruchem odpięłam torbę, z której wylała się fala ubrań. Pamiętam jak razem z Leo je pakowaliśmy i próbowaliśmy zapiąć torbę – uśmiechnęłam się.  Właśnie Leo, dawno, bardzo dawno z nim nie rozmawiałam. Jakby odruchowo sięgnęłam po komórkę i wydusiłam numer chłopaka. Nastała cisza w połączeniu, a po niej jeden długi sygnał, i jeszcze jeden… i jeszcze…
W końcu ktoś odebrał.
- Halo ? – usłyszałam smętnie
- Leo, co jest ? – zaniepokoiłam się
-  Natalia ! – ucieszył się – Nie, nic wszystko ok.
-  Na pewno, wydawałeś, się zmartwiony.
- Tak, nie martw się o mnie Księżniczko.
- Pff… kiedyś cię za to dorwę. – uśmiechnęłam się.
- Już się nie mogę doczekać – zaśmiał się – A tak w ogóle gdzie jesteś ?
- Jestem już w domu właśnie się rozpakowuje, chcesz dołączyć ?
- No, może być mały kłopot…
- Jaki ?
- No bo widzisz… jestem w szpitalu  i mam… malutkie problemy z nogą.
- Że co !?
- No bo widzisz…
- Dlaczego nic nie mówiłeś, dlaczego Mary nic nie mówiła ?!
- Nie chcieliśmy ci zawracać głowy.
- Chyba, sobie żartujesz ! – parsknęłam – W jakim szpitalu jesteś ?
- Ale…
- W jakim szpitalu jesteś ? – położyłam nacisk na każde słowo.
- Najbliższy twojego domu, ale naprawdę nie fat…
- Cicho, za 10 minut jestem.
Rozłączyłam się i wbiegłam do szafy, wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania i szybko się przebrałam. 

Następnie zbiegłam na dół.
- A ty gdzie ? – przy drzwiach złapała mnie ciocia.
- Do Leo, do szpitala – odpowiedziałam spokojnie, zakładając buty.
- Ciociu trzymaj ją ! – rozległ się wrzask Mary i po chwil siostra już zbiegała po schodach. Że się przy tym nie zabiła, to aż dziwne…
- Mary spadaj – burknęłam.
- Nope, właśnie gadałam z Leo. Mówił, że dzisiaj gorzej się czuje i mam cię przyprowadzić jutro od rana. Ok. ?
- Co mu się w ogóle stało ?! – warknęłam.
- Ogarnij się i przyjdź do mnie do pokoju, to wszystko ci opowiem. – westchnęła zrezygnowana siostra. Postanowiłam odpuścić i ruszyłam za nią po schodach, do góry.


~Marianna~
Poszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Cioci wcześniej zdążyłam wyjaśnić skąd bandaż, ale Natka jeszcze nie zdążyła tego zauważyć…
Ostrożnie odwinęłam rękę. Najgorzej nie wyglądało, ale najlepiej też nie. Po prysznicu założyłam nowy opatrunek, ubrałam piżamkę 

i wróciłam do pokoju. Natka już siedziała po turecku na podłodze.
- Co ty masz na ręce ? – spytała zdziwiona.
- Zapowiada się długa historia.. – westchnęłam, siadając obok niej. Opowiedziałam jej wszystko, bez tajemnic. Od kina, przez jezioro, do wczorajszego popołudnia. Patrzyła na mnie uważnie, z zamyślonym wyrazem twarzy.
- I kto by się spodziewał… Taka grzeczna Marianna… - westchnęła, gdy skończyłam. Pokazałam jej język, na co odpowiedziała mi tym samym.
- A jak u ciebie bracie ? – spytałam.
I teraz z kolei ja musiałam wysłuchać wszystkiego o Jasie, o imprezie, o nowej koleżance Natalii i o ojcu.
Spokojniejsza chyba przez to nie byłam, ale mówi się trudno… Natka wróciła do swojego pokoju, chcąc pooglądać jeszcze filmy, ja natomiast zamierzałam się położyć. Chwyciłam jeszcze telefon i zobaczyłam nieprzeczytaną wiadomość. Od Charlsa !

„Śpij dobrze księżniczko Xx”

Trafił mi się najcudowniejszy chłopak na świecie… Uśmiechnęłam się do telefonu i odpisałam

„Dobrej nocy książę xx”

A potem przytuliłam się do poduszki i bardzo szybko usnęłam.

~Natalia~
Mimo że oglądałam filmy do prawie 2 w nocy i tak wstałam wcześniej od Mary. Ubrałam się


 i zeszłam na dół, gdzie czekała już ciocia ze śniadaniem.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
- Cześć słońce – ciocia również się uśmiechnęła.
- Idź obudzić Mariannę i przyjdźcie na śniadanie – dodała. Wróciłam na piętro i weszłam do sypialni siostry. Spała jak zabita, a w mojej głowie pojawił się plan zemsty. Mary tak jak ja miała zwyczaj zostawiania obok łóżka szklanki z wodą. Chwyciłam ją i z szerokim uśmiechem chlupnęłam jej zimnym płynem w twarz.
- Aaaa ! Czyś ty do reszty zgłupiała ?! – wydarła się, zrywając się z łóżka z bezcenną miną.
- Już dawno siostrzyczko – odpowiedziałam spokojnie. Obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem.
- A, i ciocia każe przyjść na śniadanie – dodałam, wychodząc i wracając do kuchni.

~Marianna~
Po wyjściu tego matoła, oblewającego niewinnych ludzi wodą, udałam się do łazienki. Wytarłam twarz i podsuszyłam włosy. Następnie zajrzałam do szafy, ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie Natka już prawie kończyła swoje śniadanie.


- Cześć siostrzyczko. Jak się spało ? – spytała z „słodziutkim” uśmiechem.
- Wyjdź. – burknęłam. Ciocia tylko wywróciła oczami i postawiła przede mną talerz z kanapkami.
- Jak zjecie i ogarniecie się w ciągu około pół godziny to mogę Was podrzucić do Leo. – zaproponowała Ewa. Przystałyśmy na to i po skończonym posiłku, pobiegłyśmy jeszcze do pokoju po telefony. Po chwili już czekałyśmy na ciotkę pod samochodem. Droga minęła nam szybko i ani się obejrzałyśmy, a już stałyśmy na parkingu pod szpitalem. Weszłyśmy prze szklane drzwi i ruszyłam z Natką przez korytarz.
- Leży pod piętnastką ? -  upewniła się.
- Tak.. – westchnęłam. Natalia wyrwała do przodu. Kręcąc głową powlokłam się za nią. Gdy dotarłam do odpowiedniej sali, zamarłam..


Hej Bambkisielki <3 ! Nowy rozdział... Natka wróciła, poszła do szpitala i...i co tam się stało, dowiecie się później :* 

Chyba po raz pierwszy nie mam nic zbytnio do pisania... A nie, jednak mam XD Kto przeżywa ze mną tan koszmar i zbiera podpisy do bierzmowania ? Ja od tego roku.. I pytanie dla Bambkisielków z 1 gim - kocili Was już w szkole ? Jeśli tak, to jak to u Was wyglądało ? Mnie to czeka 14 października...

Dobra, dobra już sobie idę XD Mary Xx