środa, 23 września 2015

Rozdział XXI - Czas na zmiany...

~Marianna~
Obudziłam się, ale leżałam jeszcze nie otwierając oczu. Nagle coś poruszyło się pod moją głową. Zacisnęłam oczy jeszcze moment i pamięć zaczęła powracać.
Szpital. Szczeniak. Park. Percy. Krew. Charlie. I jeszcze raz Charlie.
W końcu otworzyłam oczy, mimo że w moim sercu było niejasne uczucie, że zaraz to wszystko zniknie. Że to był tylko sen. Aż sen. Jednak nie. Koło mnie, na moim łóżku, leżał nie kto inny, jak Charlie Lenhan ! Czyli, że to działo się naprawdę…
Zaczęłam też kojarzyć inne fakty. Niedługo wrócą ciocia i wujek. A wieczorem Nati. Blondyn jeszcze spał, więc bezszelestnie ześliznęłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ubrania i ruszyłam do łazienki. Rozczesałam splątane włosy, związałam je w wysoki kucyk, nałożyłam makijaż i ubrałam się, przypominając sobie przy okazji o bandażu. Tym postanowiłam zająć się później.

                                                                                                                                                     









Ubrana wróciłam do pokoju. Sięgnęłam po leżący na biurku telefon i sprawdziłam godzinę. Była 8, a więc jeszcze wcześnie. Wskoczyłam z powrotem na łózko, jednak Charlie dalej spał. Ciekawe, co by go obudziło… Nachyliłam się nad nim i delikatnie musnęłam jego usta.

~Charlie~

Otworzyłem oczy, akurat by zobaczyć wychodzącą z pokoju Mary. Pewnie szła się ogarnąć. Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Dochodziła ósma. Leżałem, rozmyślając o wczorajszym dniu. Czy na pewno dobrze zrobiłem ? Czy to był impuls, któremu nie powinienem się poddawać ? Nie ma to jak pozytywne myśli z samego rana… A co jeśli ją zranię ? Była dla mnie naprawdę ważna… Ważniejsza od Rebeci. Mimo że znałem ją krócej, czułem do niej niesamowite przywiązanie. Usłyszałem kroki na korytarzu, więc szybko zamknąłem oczy, udając że nadal śpię. Mary weszła do pokoju, przez chwilę kręciła się po pomieszczeniu i po chwili poczułem, że usiadła obok mnie. Czekałem cierpliwie, aż się doczekałem. Wyczułem jej twarz nad swoją. Jej usta, delikatnie naciskające na moje.
Na to czekałem. „Obudziłem się” i odepchnąłem ją od siebie, na tyle mocno, że wylądowała na poduszkach. Szybko jednak znalazłem się nad nią, podpierając się na rękach, ułożonych po obu stronach jej głowy.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się delikatnie.
- Dzień dobry – odpowiedziałem, całując ją w policzek.
Teraz to ona popchnęła mnie z dołu i nagle nie wiedząc jak, znalazłem się na podłodze. Dziewczyna parsknęła radosnym śmiechem.
- Ciapa – wyszczerzyła się do mnie.
- Z ciebie jest – parsknąłem, podnosząc się.
- Jestem głodna – stwierdziła Mary zupełnie nie na temat.
- To chodź, ciapo – pociągnąłem ją za ręce, żeby stanęła obok mnie i razem ruszyliśmy do kuchni.
- Co jemy ? – spytała, karmiąc Melody`ego.
- Umiesz myśleć o czymś innym, niż o jedzeniu ? – odpowiedziałem pytaniem.
- Kiedy jestem głodna, to nie – stwierdziła, krzątając się po kuchni. Po chwili stał już przede mną talerz z tostami. Mary usiadła obok mnie i od razu zabrała się do jedzenia. Chciałem wziąć z niej przykład, ale nie pomyślałem, że tost jest jeszcze gorący i poparzyłem sobie usta. Marianna gdy to zobaczyła, ze śmiechu o mały włos nie udusiła się swoim śniadaniem. Nie ma to jak pomocna dziewczyna. Cały czas chichocząc Mary wstała, nalała szklankę wody i mi ją podała.
- Czemu ty się nie poparzyłaś ? – jęknąłem z rozpaczą, gdy już się napiłem.
- Bo ja umiem jeść, w przeciwieństwie do ciebie – odpowiedziała ze śmiechem.  Wywróciłęm oczami w odpowiedzi.

~Marianna~
Dalsza część posiłku minęła bez większych wypadków. Charlie pomógł mi posprzątać ze stołu i pozmywać naczynia. W tym czasie dostałam SMS-a od cioci, iż za około pół godziny będą w domu. Mama Charliego i Brooke też miały niedługo wrócić, więc postanowił się zbierać.
- Zobaczymy się dzisiaj jeszcze ? – spytał, gdy odprowadziłam go do drzwi.
- Nie mam pojęcia, bo Natka dzisiaj wraca i chciałam jej przygotować pewną niespodziankę – wyjaśniłam.
- Ale jutro na pewno, w szpitalu u Leo ? – upewnił się.
- Zgadza się – potwierdziłam z uśmiechem. Pocałował mnie na pożegnanie i opuścił dom. Wróciłam do swojego pokoju i zabrałam się za codzienne, rutynowe czynności. Włączyłam „Pray” i zaczęłam ogarniać pokój. Pościeliłam łóżko, jednocześnie podśpiewując. Usłyszałam, że pod dom podjeżdża samochód. Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi przed rodzinką. Ciocia weszła pierwsza do domu, a za nią wujek, który niósł na rękach Tobiasa. Ledwo przekroczyli próg domu, mały blondynek wyciągnął do mnie ręce.

- Dajcie mi małego, a sami zjedzcie coś, ogarnijcie się i tak dalej – powiedziałam do wujostwa. Przystali na moją propozycję i razem z Tobim wróciłam do pokoju. Bawiliśmy się w to, w co bawiłam się z Natką, gdy byłyśmy małe. W pokoju grała muzyka, nieważne jaka, byleby była, a my skakałyśmy, tańczyłyśmy jednocześnie śpiewając. Teraz siostrę zastąpił mi kuzyn. Kuzyn, którego mogłam już uznawać za swojego brata… Otrząsnęłam się ze smutnych myśli, wracając do rzeczywistości.
Po jakimś czasie do pokoju zajrzała ciocia.
- Hej Marysiu – nienawidziłam, gdy ktoś się tak do mnie zwracał, ale ciocia była wyjątkiem i jej na to pozwalałam.
- Hej Ewciu – ale coś, za coś. Tylko ja tak mogłam zdrabniać jej imię.
- Słuchaj… Natalia dzisiaj wraca i myślałam, że może zrobić jej jakąś niespodziankę… - zaczęła.
- Też o tym myślałam.. I nawet coś wymyśliłam  - opowiedziałam cioci swój plan.
- Super pomysł ! – zachwyciła się – Zaraz pojadę do miasta i kupię to co trzeba. A ty sobie odpocznij
I wyszła z pokoju, biorąc Tobiasa. Przez cały dzień snułam się po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Pomogłam wujkowi szykować obiad. Po obiedzie zrobiłam sobie kisiel i wróciłam na górę, z parującym kubkiem w ręku. Sprawdziłam facebooka i zerknęłam kto jest dostępny. Zobaczyłam moją Internetową koleżankę, którą nazywałam „Umma”, czyli z koreańskiego „mama”. Zaczęłam z nią pisać. Wiedziała, gdzie jestem i co się stało z moją mamą, ale nie wiedziała z kim i na jakim poziomie się tu, w Anglii zadaję. Na razie mimo wszystko postanowiłam jej tego nie mówić. W końcu też była Bambinos i nie wiedziałam, jakby zareagowała. Nagle z 1 pm. zrobiła się 6 pm. Samolot Natki miał być tu o 8. O 7 musieliśmy wyjechać z domu.
Wypuściłam na podwórko szczeniaka, czując wyrzuty sumienia, że tak mało uwagi mu dziś poświęcałam. Potem wróciłam do pokoju, postanawiając się przebrać. Weszłam do łazienki, spłukałam twarz chłodną wodą i poprawiłam makijaż. Założyłam świeże rzeczy.













Rozczesałam włosy i zbiegłam na dół, po drodze biorąc Melody`ego. Ciocia już czekała przy drzwiach.
- Jedziemy jednak same – wyjaśniła z uśmiechem.
- Okej – również się uśmiechnęłam i razem z nią ruszyłam do samochodu. Droga minęła nam w ciszy. Gdy dotarłyśmy na lotnisko, do przylotu zostało tylko 10 minut. Szybko przeszłyśmy do odpowiedniej hali. I czekałyśmy.
- Wylądowała – pisnęłam po chwili wskazując na tablicę przylotów. Teraz już poddenerwowane czekałyśmy, patrząc na odpowiednie drzwi, które raz po raz się rozsuwały. Jakaś starsza kobieta, jakaś para, jakaś rodzina z dwójką dzieci i w końcu…
- Natka ! – rzuciłam się na siostrę, wleczącą za sobą ogromną walizkę.

- Maniek !  - wyszczerzyła się, również mnie przytulając. Razem podeszłyśmy do cioci, która również się z nią przywitała. Potem razem ruszyłyśmy w stronę samochodu. Tym razem w drodze nie było cicho, bo Natce gęba się nie zamykała, gdy opowiadała dlaczego tata przysłał ją z powrotem. Ciocia przyjęła to w miarę spokojnie, bo ojciec mówił jej o tym przez telefon. Ja byłam zachowaniem siostry załamana psychicznie… No ale co z nią zrobisz ? Nic nie zrobisz. 



Witam Was po dłuuugiej przerwie! Nati odeszła z bloga. Może wróci, może nie... A jeśli tak, to nie wiem kiedy.
Wiem, że rozdział krótki, ale do domu w ciągu tygodnia wracam około 15-16, czasem naweto o 18 i naprawdę nie mam czasu na pisanie. ALe obiecuję się poprawić ! <3 
Bardzo przyda mi się pomoc, więć jeżeli któraś z Was chciałaby pomóc,to śmiało piszcie :**

To chyba na tyle, no i oczywiście podziękowania XD

Dla Czen za głupotę :**
Dla Zorro za refleks XD :*
Dla Li za powroty <3
Dla Nati za to, co zrobiła dla bloga
Dla Kubusia za zadania z matmy i rozwalanie mnie na każdym kroku XD :*
Dla Julitki za to że jest i mnie wspiera <3
Dla Majdana za spamienie kiedy będzie następny rozdział
I Dla Was wszystkich, że cały czas z nami jesteście <3

Trzymajcie się Mary <333


piątek, 18 września 2015

Ogłoszenia parafialne !

Hejo Bambkisielki ! :* 

Tak, jak pisałam w komentarzach przychodzę z postem informacyjnym. 

Natka na pewien czas nas opuści, a ja zostanę z blogiem sama. Natalia odchodzi z przyczyn prywatnych. Prawdopodobnie kiedyś wróci, ale kiedy to nastąpi, nie mam pojęcia.

A teraz co do bloga.
W tym roku, poszłam do gimnazjum, więc przyszło trochę nauki... Oprócz tego mam trochę zajęć dodatkowych i też swoje życie prywatne i bardzo trudno jest mi znaleźć czas, żeby usiąść do laptopa i coś napisać. Coś, żeby było długie, fajne do czytania i ciekawe. Żeby sprostać Waszym oczekiwaniom i żebym nie przysypiała na lekcjach, rozdziały będą pojawiać się tylko raz w tygodniu. Najczęściej w weekendy, czy poniedziałek, żeby umilić Wam początek tygodnia. Liczę, że zrozumiecie. Jeśli ktoś chciałby pomóc w pisaniu rozdziału, śmiało piszcie w komentarzach. W najbliższym czasie powstanie e-mail, na który będziecie mogli wysyłać swoje pomysły. 

Dziękuję Wam za wsparcie i zrozumienie naszej sytuacji <3 

To chyba na tyle.. W tym tygodniu jeszcze raczej będzie rozdział, może ostatni od Natalii.

Trzymajcie się Miśki :** Do następnego

Mary <3

niedziela, 6 września 2015

Rozdział XXX - totalne BUM ! XD

Biegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie, w tej chwili liczyło się, że oddalam się od blondyna. Zobaczyłam zacienioną ławeczkę, która na szczęście była pusta. Usiadłam na niej, biorąc Melody`ego  na ręce. Z moich oczu płynęły łzy. Nic nie rozumiejący szczeniak próbował je zlizywać, ale było ich zdecydowanie za dużo.

 Jak mogłam być taka głupia i mu zaufać ?! Czy naprawdę był zapatrzoną w siebie gwiazdą, która myślała, że może bawić się dziewczynami ?! Codziennie mieć inną ? Może bym mu wybaczyła… Może, gdyby nie wczorajszy pocałunek, do cholery ! Czy to było jego hobby ? Łamanie serc niewinnym fankom ? A może to dlatego inne dziewczyny w szkole tak krzywo na mnie patrzyły ? Może potraktował je podobnie ?

Natalia miała być tutaj za ponad 24 godziny. Nie chciałam denerwować jej przed wylotem. Ruszyłam powoli w kierunku domu. W połowie drogi rozległ się dźwięk SMS-a. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i go odblokowałam. Na tapecie miałam zdjęcie moje i Charliego z koncertu w Polsce. Znowu poczułam łzy. Spojrzałam na wiadomość. Pisała ciocia.

„Mama wujka nagle znowu gorzej się poczuła. Ja, on i Toby jedziemy tam i prawdopodobnie zostaniemy na noc. Wrócimy przed przylotem Natalii. Klucze zostawiłam ci u Percy`ego, a w kuchni masz kartkę z numerem do opiekunki Tobiasa, jakbyś sobie nie radziła z czymś. Jak by co to dzwoń Xx”

Nie spiesząc się, po około 20 minutach dotarłam na moją ulicę. Niepewnie przygryzając wargę, otworzyłam furtkę prowadzącą na podwórko Smitha. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Na moje nieszczęście, znów otworzył mi Percy.
- Przyszłam po klucze – powiedziałam twardo, patrząc mu w oczy. Tym razem to on unikał mojego wzroku. Cofnął się do domu i wrócił z tym, o co go prosiłam.
- Dzięki – mruknęłam i odwróciłam się z zamiarem odejścia.
- Mary… - znów mnie zatrzymał.
- Tak ? – obejrzałam się.
- Ja… Ja chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie. Charlie dobrze zrobił, bo nie wiem, czy inaczej… Mary, w porządku ?! – wzmianka o blondynie, sprawiła że z moich oczu znów potoczyły się łzy. Stanął przede mną i spojrzał mi prosto w oczy.
- Co on ci zrobił ? – spytał cicho.
- Nieważne – chlipnęłam.
- Ważne. Czy on ci coś zrobił ? – nie ustępował.
- Percy, ja muszę już iść.
- Pamiętaj, że możesz mi ufać – szepnął i zrobił coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Nachylił się i musnął swoimi ustami moje ! Cały czas zamroczona tym, co niedawno widziałam, nie zareagowałam od razu. Dopiero po kilku sekundach cofnęłam się, wzięłam zamach i moja rozwarta dłoń z zadowalającym „Plask !”  wylądowała na jego policzku. Wyminęłam go i razem z psiakiem popędziłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
 Dokładnie wiedziałam co teraz zrobić. Najpierw jednak, nakarmiłam i napoiłam szczeniaka. Potem ruszyłam do pokoju siostry.

Wiedziałam o czymś, o czym nie wiedział nikt inny. O ile ten zwyczaj został jej z Polski… Bo w Polsce, zawsze pod poduszką trzymała żyletkę. Natrafiłam na nią kiedyś zupełnym przypadkiem, podczas bitwy na poduszki, którą stoczyłyśmy. Wyjaśniła mi, że nigdy się nie cięła i ciąć się nie zamierza. A po co trzymała to w swoim pokoju, sama do końca nie wiedziała.

 Ja też nigdy się nie cięłam. Ale Percy, Charlie i jeszcze Leo w szpitalu… Tego było po prostu za wiele.  Podniosłam stos poduszek. Jest ! Leżała sobie na białym prześcieradle tak niewinnie… Sięgnęłam po nią, a poduszki ułożyłam tak, jak wcześniej. Przeszłam do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze i przyłożyłam ostrze do nadgarstka. A potem, starając się nie patrzeć, zrobiłam nacięcie. Poczułam ból, a zaraz potem ulgę, gdy czerwona ciecz spłynęła po ręce. Spróbowałam jeszcze raz. I jeszcze jeden. Dopiero gdy krew płynęła z trzech ran, zaczęłam znów płakać. Podciągnęłam kolana pod brodę i szlochałam, nie przejmując się tym, że krew plami moje rzeczy.
- Boże jedyny, Mary ! – usłyszałam przerażony głos.

~Charlie~
Zobaczyłem odbiegającą Mary. Chciałem pobiec za nią i wszystko jej wyjaśnić, ale miałem coś jeszcze do załatwienia. Obróciłem się w stronę Rebeci.
- Cieszę się, że do mnie wróciłeś – zaćwierkała, znowu próbując mnie przytulić. Znów ją odepchnąłem.
- Powiedziałem, że przyszedłem pogadać, a nie że do ciebie wracam. – patrzyła przez kilka sekund w niemym zdziwieniu, aż w końcu sztucznie się zaśmiała.
- Oh, Ty zawsze byłeś taki zabawny – popatrzyłem na nią uważnie. Wtedy zrozumiała.
- Ty chyba nie mówisz poważnie – wycedziła, w jednej chwili tracąc cały swój urok.
- Mówię. Poważnie. Zrywam z tobą, jeśli w ogóle między nami coś było. – wzruszyłem ramionami. Spojrzała na mnie uważnie, aż w końcu uderzyła mnie w twarz.
- Ty wredny chamie… Pożałujesz tego – odwróciła się i odeszła w swoją stronę. Ten policzek był dla mnie niczym, w porównaniu z odbiegającą i płaczącą Mary. Czy wróciła już do domu ? Możliwe… Najlepiej chyba tam sprawdzić. Ruszyłem w kierunku jej ulicy. W końcu dotarłem na miejsce. Drzwi były niedomknięte… Od razu miałem złe przeczucia. Wszedłem do środka. Powitał mnie pies, z którym widziałem dziewczynę w parku. Rozejrzałem się po parterze, nikogo jednak nie było. Wszedłem na piętro i ruszyłem do jej pokoju. Otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka.
- Boże jedyny, Mary ! – jęknąłem. Dziewczyna leżała skulona na podłodze, cała we krwi. Przykucnąłem przy niej i pomogłem usiąść.
- Dlaczego to zrobiłaś ?! – jęknąłem, czując łzy. Pomogłem jej wstać, delikatnie trzymając ją za łokieć. Zobaczyła czerwoną kałużę na podłodze i zachwiała się. Tak jak wtedy na koncercie. Podniosłem ją, wsuwając jedną rękę pod kolana. Przyciskając ją do siebie i nie przejmując się brudną koszulką, zszedłem do kuchni. Ostrożnie posadziłem ją na krześle i zabrałem się za opłukiwanie ran.
- Gdzie jest apteczka ? – spytałem.
- W tej szafce – wskazała zdrową ręką. Podszedłem do niej i zabandażowałem przecięte miejsca.
- Jesteś sama ? – spytałem, siadając obok niej po skończonej pracy. Wcześniej sprzątnąłem wszystko, co było od krwi, żeby przypadkiem nie zemdlała.
- Tak. Wszyscy pojechali do mamy wujka i wrócą jutro. Natalia też jutro, z tym że wieczorem.
- Zrobimy tak… Zaniosę cię do pokoju Natki. Położysz się i poczekasz aż sprzątnę krew w twoim pokoju. Potem położysz się u siebie. Ja pójdę się przebrać i po kilka potrzebnych rzeczy do siebie, do domu, więc zostawię cię samą na około pół godzinki. Potem wrócę. Nie zostawię cię samej, dopóki nie wróci twoje wujostwo. Rozumiesz ? – stwierdziłem, że trzeba przejąć inicjatywę. W głowie miałem już kolejny plan, mimo że nie skończyłem jeszcze wykonywać pierwszego.
- Mogę mieć jedno pytanie ? – spytała cicho.
- Jasne – zmusiłem się do uśmiechu.
- Kim była ta dziewczyna ? – mogłem się tego spodziewać…
- Obiecuję, że wyjaśnię ci, jak tylko wrócę. A ja jak coś obiecuję, to dotrzymuję słowa. Okay ?
- Okay – również spróbowała się uśmiechnąć. Bez protestów dała się przetransportować do pokoju siostry, a ja wróciłem do jej sypialni. Pierwsze co zrobiłem, to wziąłem żyletkę i schowałem ją do kieszeni. Następnie starłem wszystko z podłogi i dałem jej znać, że może wrócić do siebie. Powoli ułożyła się na stosie poduszek. Podałem jej książkę, o którą prosiła oraz telefon. Obiecałem, że zamknę dom i kluczę na tą chwilę wezmę ze sobą. A potem ją opuściłem. Co prawda, właściwie na chwilkę, ale wolałem się spieszyć.

~Marianna~
Po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Wyszłam z łóżka i stwierdziłam, że się przebiorę. Wzięłam rzeczy z szafy i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam poplamione krwią ubrania i stwierdziłam, że prysznic by mi nie zaszkodził. Wykąpałam się i umyłam włosy. Owinięta ręcznikiem stanęłam na środku łazienki. Czemu właściwie pozwoliłam być tu Charliemu ? Po tym co zrobił ? Ale może wszystko się wyjaśni… Przecież trzeba mieć nadzieję… Ubrałam się i weszłam do pokoju.

Położyłam się z powrotem na łóżku i usłyszałam zgrzyt klucza. Chwilę później do pokoju wszedł Charlie. W czystych rzeczach i trzymający plecak.
- Po co ci ten plecak ? – spytałam zdziwiona.






~Charlie~
W drodze do domu zadzwonił mój telefon. Odebrałem.
- Hej mamo
- Hej synku. Masz coś przeciwko, żebyśmy ja i Brooke zostali u babci na noc ?
- Nie, spokojnie możecie zostać. A ja muszę być w domu ?
- Chcesz spać u Leo ?
- Nie do końca.. – mruknąłem zmieszany.
- No dobrze, nie wnikam, ale ok. Tylko zaklucz dom !
- Dobrze mamo. Do jutra – pożegnałem się.
- Do jutra ! – rozłączyłem się. Po kilku minutach dotarłem do domu. Szybko poszedłem pod prysznic i założyłem świeżą bluzę. Poszedłem do pokoju i zapakowałem do plecaka kilka rzeczy.  Potem wyszedłem z domu, nie zapominając o zakluczeniu drzwi i ruszyłem z powrotem do domu Mary.  Od kluczyłem drzwi i poszedłem do jej pokoju. Leżała na łóżku, ale zdążyła się przebrać w czyste rzeczy.
- Po co ci ten plecak ? – spytała.
- Bo zostaję tutaj na noc – odrzekłem spokojnie. Spojrzała na mnie jak na idiotę.
- A jak się nie zgodzę ? – burknęła obrażona.
- To masz pecha. – gdyby jej oczy umiały rzucać zaklęcie „Avada Kedavra”, leżałbym już martwy. Usiadłem obok niej.
- Chyba mi coś obiecałeś ? – zapytała cicho. Westchnąłem.
- Rebeca to moja była dziewczyna. Byliśmy ze sobą, jeszcze przed naszym występem w BGT. Potem przez koncerty i w ogóle straciliśmy ze sobą kontakt, ale formalnie cały czas byliśmy razem. Codziennie do mnie wypisywała, żebym się z nią spotkał, no i dzisiaj się zgodziłem. Chciałem z nią zerwać, ale rzuciła się na mnie i pocałowała. Ty to zobaczyłaś. Kiedy odbiegłaś, wyjaśniłem jej, że z nami koniec.
- Jak zareagowała ? – spytała Mary.
- Uderzyła mnie w twarz – odpowiedziałem niepewnie.
- A to świnia – parsknęła zbulwersowana. Czekałem na jeszcze jedno pytanie. W końcu padło.
- Dlaczego z nią zerwałeś ? – spytała z pochyloną głową.
- Dla kogoś innego – bąknąłem cicho.
- Dla kogo ? – wyczuwałem w jej głosie zdenerwowanie.
- Dla najcudowniejszej dziewczyny, jaką kiedykolwiek poznałem.
- A czy ja ją znam ? – ciekawe ile to będzie jeszcze się ciągnęło.
- Sądzę, że tak – oparła się o moje ramię, a ja objąłem ją w talii.
- Hmm… A mogę jeszcze jedną wskazówkę kto to ? – Podniosła głowę, patrząc mi w oczy.
- Ale to będzie ostatnia wskazówka – szepnąłem i  w następnej sekundzie przywarłem do jej ust. Objęła mnie za szyję, odwzajemniając pocałunek. Nie odrywając od siebie naszych ust, popchnąłem ją delikatnie na poduszki, tak że leżałem na niej. Położyłem ręce na jej biodrach, a ona dalej nie puszczała mojej szyi. Mój oddech przyspieszył, jakbym przebiegł maraton. Mogło minąć kilka sekund, kilka godzin, czy nawet kilka godzin. W tej chwili liczyliśmy się tylko my. W końcu magiczne połączenie zostało przerwane. Położyłem się obok Mary, a ona wtuliła się w moje ramię, opierając o mnie głowę.
- Nie za wygodnie ci ? – spytałem, z ustami przy jej uchu.
- Poduszka lepsza, ale wytrzymam – odpowiedziała z zadziornym uśmiechem. Wywróciłem oczami i tylko mocniej ją do siebie przygarnąłem. Leżeliśmy przy sobie, a Mary opowiedziała mi skąd wziął się pies. Gdy usłyszałem jak go nazwała, nie mogłem powstrzymać uśmiechu i znów ją delikatnie pocałowałem. Po jakimś czasie jej oddech się wyrównał. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że śpi. Zasnęła, wtulona we mnie. Również zacząłem odczuwać zmęczenie. Oparłem swoją głowę, na jej, jednak nie mogłem usnąć. Czy dobrze zrobiłem ? Przecież była jedną z Bambinos… Ostrożnie, żeby jej nie obudzić, usiadłem i sięgnąłem po koc, żeby ją przykryć. Następnie położyłem się z powrotem obok niej. Wśród sprzecznych myśli, w końcu usnąłem.

Hej, haj, heloł ! Jestem załamana tym rozdziałem, ale nie mogłam się powstrzymać XD #CharlieTakBardzoCałuśny  Ale nie myślcie sobie za dużo ! Tak łatwo z nimi nie będzie, jeszcze im natrudzę w życiu ;* 

Następny rozdział będzie Cholera Wie Kiedy, więc pytajcie się Natki XD 

Jak tam u Was w szkole ? Żyjecie ? Bo ja średnio... Ale, nie jestem najniższa w klasie, a jako że mój wzrost to 157 cm, to mogę być z siebie dumna XD

I to chyba na tyle... Żegnam Was i do kiedyś <3  Mary Xx


Ps. Podziękowania dla :
- Wabika,
- Czen,
- Kubusia XD,
- Zorro,
- Li,
- Julitki,
- Kacperka,
- Firanki 



wtorek, 1 września 2015

Rozdział XXIX - Little do you know...

~Charlie~

Obudziłem się rano, w nie do końca dobrym nastroju. Byłem świadomy, tego, co mnie dzisiaj czeka.
Sięgnąłem po telefon. 10 rano i jak zwykle SMS. Jak Zawsze od Rebeki. Nie musiałem go czytać. Codziennie był taki sam. Dziś jednak odpisałem. Nie musiałem długo czekać. Już po chwili miałem odpowiedź.
Jasne ! Do 1 pm. <3 „
Wzdychając ciężko, ruszyłem do łazienki. Szybko się ogarnąłem i zszedłem do kuchni.

~Mary~
Wstałam i szybko wyskoczyłam z łóżka, mając plan na cały dzień. Pobiegłam do łazienki. Rozczesałam włosy, umyłam zęby, nałożyłam delikatny makijaż, ubrałam się, we włosach zawiązałam czerwoną bandamę  i zeszłam do kuchni.


Ciocia nucąc coś pod nosem, krzątała się po pomieszczeniu, szykując śniadanie.
- Hej ! – rzekłam wesoło. Ciocia aż podskoczyła i spojrzała na mnie zdziwiona.
- Marianna ? Ty już na nogach ?
- Tak, ja już na nogach. Chcę od rana odwiedzić Leondre w szpitalu, a po południu…
- A po południu będziesz już mieć zajęcie – przerwała mi z uśmiechem.
- Wiem. Miałam zamiar ci w czymś pomóc – ciocia skrzywiła się nieznacznie.
- Ale ja miałam na myśli coś innego.
- Co ? – spytałam zdziwiona.
- Zobaczysz, jak wrócisz ze szpitala. A teraz jedz – i przerywając dyskusję, postawiła przede mną talerz z kanapkami. Zastanawiając się, co moja przegenialna ciotka znowu wymyśliła, zabrałam się do jedzenia.
- Ja teraz jadę do sklepu. Po drodze mogę cię zostawić w szpitalu, a potem byśmy się zdzwoniły. Co ty na to ? – spytała po skończonym śniadaniu.
- Jestem za – odpowiedziałam, połykając ostatni kęs – skoczę tylko po torebkę.
- Spokojnie – zaśmiała się – jeszcze masz około godzinkę, bo muszę zająć się Tobiasem. Porozmawiaj może z siostrą, a ja cię zawołam, jak będę gotowa. Ok. ?
- Ok. – zgodziłam się i pobiegłam na górę, stwierdzając że telefon do Natki będzie dobrym rozwiązaniem. Odebrała po trzecim sygnale.
- Hej siostro – przywitała się po polsku,
- Hej bracie. A ty co taka radosna ?
- Ja ? Tak jakoś… Przekaż Leo, bo ode mnie nie odbiera telefonu, że plan zrealizowany i że jutro wracam do Was.
- Co ?!
- To, moja niekumata siostrzyczko. Wracam. Do. Domu. Ojciec właśnie dzwoni do ciotki. Dobra, ja muszę spadać. Chyba, że masz mi coś jeszcze do przekazania ?
Pomyślałam o Percym, o bójce, o wypadku Leo, o wczorajszej sytuacji w kuchni i drodze powrotnej ze szpitala.
- Nie, nic. Do jutra
- Papatki – odpowiedziała, rozłączając się. Siedziałam jakiś czas, nie mogąc sobie wyjaśnić, czemu jej o tym nie powiedziałam. Nie ufałam własnej siostrze ? Nie chciałam jej denerwować ? Czy kierowała mną siła wyższa, o której nie mam zielonego pojęcia ?
- Marianna, możemy jechać – moje rozmyślania przerwał głos cioci.
Wyszłam z pokoju i zeszłą do korytarza.
- Rozmawiałam z twoim tatą, i… - zaczęła ciocia
- Wiem – przerwałam jej. Delikatnie się uśmiechnęła.
- Jutro o 9 pm będziemy mogli odebrać ją z lotniska. – dodała. Założyłam buty i razem z nią i Tobym przeszłam do samochodu. Po około pół godzinie dotarliśmy pod biały budynek.
- Zadzwonię, jak będę wyjeżdżać ze sklepu – powiedziała ciocia na pożegnanie.
- Ok., do zobaczenia. – zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku wejścia. Podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry ! Chciałam się dowiedzieć, gdzie leży Leondre Devires. Jestem jego przyjaciółką – powiedziałam grzecznie.
- Twoje nazwisko ? – zapytała wytapetowana blondynka, unosząc wyskubane brwi.
- Marianna Polaszek – uwielbiam, gdy obcokrajowcy łamią sobie język, próbując powtórzyć, jak się nazywam. Blondynka obrzuciła mnie jadowitym spojrzeniem.
- Korytarzem w prawo i ostatnie drzwi po lewej. Sala numer 15 – warknęła, tracąc nagle swój „słodki” głosik.
- Dziękuję – zapiszczałam, mrugając i szeroko się uśmiechając, po czym ruszyłam we wskazanym kierunku. Dotarłam do odpowiednich drzwi i zapukałam.
- Proszę – usłyszałam cichy głos. Niepewnie otworzyła drzwi. Nie lubię szpitali… Weszłam do pomieszczenia. Leo leżał na łóżku koło okna. Oprócz niego, nikogo tu nie było.
- Hej ! – uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej.
- Mary ! Dobrze cię widzieć – również się uśmiechnął.
- Jak się czujesz ? – spytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
- Już lepiej ? A ty ?
- Co, a ja ? – zdziwiłam się.
- Czemu nie ma z tobą Charliego ?
- A czemu miałby być ? – odpowiedziałam pytaniem, nie patrząc w jego stronę.
- Dobra, już nic… - westchnął – Mówił, że będzie o 12.
- Mhm – mruknęłam.
- Kiedy cię wypisują ? – zmieniłam temat.
- Za 3-4 dni. A co u Natki ? – chyba wyczuł, że nie mam ochoty rozmawiać o blondynie.
- Juto przylatuje – odrzekłam z uśmiechem.
- Mówiłaś jej… Mówiłaś jej, że leżę w szpitalu ?
- Nie, nie chciałam jej denerwować.
- A jak przyleci, to możesz z nią tu przyjść ? – spytał niepewnie.
- Przylatuje juto wieczorem, więc jeśli będzie chcieć, to przyprowadzę ją pojutrze. Jeśli oczywiście chcesz.
- Czyli postanowione – stwierdził. Rozmawialiśmy dopóki nie zadzwonił mój telefon. Odebrałam i cicia powiadomiła mnie, że za około 5 minut będzie pod szpitalem.
- Muszę się zbierać – zwróciłam się smutno do bruneta.
- Nie szkodzi. Zaraz powinien być tu Charlie, więc sam nie będę – odpowiedział wesoło. Uściskałam go na pożegnanie i wyszłam na korytarz. Ruszyłam w stronę wyjścia, gdy nagle zauważyłam nadchodzącego z naprzeciwka Charlsa. Rozmawiał przez telefon. Dziwnym trafem nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc schowałam się za sporą szafką, stojącą w poczekalni. Po chwili dotarł do mojej kryjówki.
- Tak, widzimy się za godzinkę. Pa Rebeko ! – usłyszałam strzępek rozmowy. Wstrzymałam oddech. Czyli dlatego dzisiaj „był zajęty”.  Nie miałabym mu tego za złe, gdyby nie wczorajszy pocałunek…
Wyszłam przez szklane drzwi na zewnątrz. Z daleka zobaczyłam auto cioci. Weszłam do środka. Przywitałam się z nią, obejrzałam się do tyłu, gdzie w foteliku siedział Tobias i zamarłam…


~Charlie~

W czasie śniadania zadzwoniłem do Leo i powiedziałem, że wpadnę około 12. Pomogłem mamie trochę ogarnąć w domu i razem wsiedliśmy do samochodu. Mama z Brooke jechały odwiedzić babcię, a ja od razu po odwiedzinach miałem się spotkać z Rebeką…
Wszedłem do szpitala i w recepcji dowiedziałem się, gdzie mam iść. Nagle zadzwonił mój telefon. To była Rebeca.
- Hej ! Dzwonię, żeby się upewnić, czy nasze spotkanie jest aktualne ? – zaćwierkała.
- Tak, widzimy się za godzinkę. Pa Rebeko ! – odpowiedziałem.
- Pa misiek  - rozłączyła się, a ja w tym czasie doszedłem do Sali Leo.
- Hej młody – z uśmiechem wszedłem do środka
- Hej stary – odrzekł, wywalając na mnie język.
- Co u ciebie ? – zapytałem siadając obok niego.
- W porządku… Nie widziałeś Mary jak tu szedłeś ? Zostawiła bandamę – wskazał czerwony przedmiot.
- Nie widziałem… a była tu ?
- Tak. Przed chwilą wychodziła.
- Mhm… Jak chcesz to mogę to wziąć, bo raczej będę się z nią dzisiaj widzieć.
- Ok. A co u ciebie ? – spytał brunet, poprawiając się na poduszkach.
- Właśnie… - westchnąłem ciężko i wyjaśniłem mu swój cały plan. Słuchał uważnie, patrząc na mnie z rosnącym przerażeniem, pomieszanym z rozbawianiem.
- Jesteś idiotą, Lenhan – stwierdził uprzejmie, gdy skończyłem.
- A coś jeszcze ?
- Nie licz, że ci w tym pomogę…
- Tego, to się akurat spodziewałem…
- Yy.. czyli początek planu dzisiaj ? – spytał.
- Tak, a co ? – pokazał mi zegarek. Była 12:50.
- Czyli ja już muszę spadać… Na razie ! – krzyknąłem, wybiegając z pokoju. Po chwili byłem już w parku, w którym umówiłem się z Rebecą. Z daleka ją zobaczyłem. Ona mnie też. Wstała z ławki, podbiegłą do mnie i rzuciła mi się na szyję, jednocześnie całując. W tej samej chwili, usłyszałem szloch. Odepchnąłem od siebie blondynkę, akurat w tym momencie, by zobaczyć znikającą za drzewami Mary.

~Mary~

Na tylnym siedzeniu, oprócz mojego kuzyna, siedział najsłodszy szczeniak, jakiego mogłam sobie wyobrazić.


 - To Husky.  – powiedziała ciocia, widząc moją minę.
- Ale skąd on tu.. – zaczęłam zdezorientowana.
- Jest twój – odpowiedziała ciocia z uśmiechem.
- Możesz go nazwać, jak chcesz – dodała.
- Będzie się nazywał…Melody ! – zadecydowałam. Wychyliłam się i wzięłam psiaka na ręce. Delikatnie pogłaskałam go, a on odwdzięczył się, liżąc mnie w nos. Trzymałam go na kolanach całą drogę do domu.
- Weź go do parku na spacer, pokaż mu okolicę, co ty na to ? – zaproponowała ciocia, gdy weszliśmy do korytarza.
- Przebiorę się i idę – odpowiedziałam radośnie.
- Ok. To ja  w tym czasie przyniosę ci smycz i obrożę.
Poszłam do pokoju, zostawiając Melody`ego w rękach Ewy. Przebrałam się,
rozczesałam włosy, przy okazji uświadamiają sobie, że nie mam bandamki.


Musiałam zostawić ją w szpitalu… Mówi się trudno. Chwyciłam telefon i zeszłam na dół. Ciocia czekała na mnie w kuchni.
- Jak wrócisz, to zaniesiemy do twojego pokoju resztę jego rzeczy, ok. ? – zapytała wręczając mi czerwoną smycz i obrożę.
- Ok. – odrzekłam. Przykucnęłam przy psie i założyłam mu to co trzeba.
Potem wyszłam z domu. Nogi same poniosły mnie w stronę parku, w którym pierwszy raz spotkałam się z Charlsem.  Zobaczyłam go stojącego na środku ścieżki. Już miałam ruszyć w jego kierunku, gdy nagle z jednej z ławek zerwała się szczupła, wysoka blondynka i popędziła w jego kierunku. Z początku myślałam, że to Bambino, ale która Bambino rzuciła by mu się na szyję i go pocałowała, a on nic by sobie z tego nie robił. Poczułam łzy pod powiekami, cicho zaszlochałam. Odwróciłam się i popędziłam przed siebie. Jak najdalej. A mój wierny szczeniak za mną.


Witajcie w tym cudownym dniu ! 1 września, no kto by się nie cieszył ?

Wróciłam z rozpoczęcia, nową klasą jestem załamana, ale dam radę. Znaczy chyba... A jak u was ?

A co do rozdziału... Też Was kocham denerwować <3 Kim jest Rebeca ? I jaki plan ma Charlie ? Tego nie wie nikt, nawet ja :**

Następny rozdział będzie nie wiem kiedy, ale raczej niedługo. Powodzenia w szkole, bambkisielki <3

PS. Kto razem ze mną dopiero podbija gimabrę ? XD