poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 28 Żegnaj tato i obyśmy więcej na siebie nie wpadli bo zabije :*

Ciemność wydawała się moim zbawicielem. Gdy na chwilę otworzyłam oczy mój mózg nie zarejestrował niczego innego jak ból.  Mam wrażenie że siedzę w jednej wielkiej pustce i nic nie czuje. Ale nic  nie trwa wiecznie. Mój błogi stan przerwał cichy szept dwóch osób. Po mimo protestów mojego organizmu otworzyłam oczy i zamarłam. W drzwiach mojego pokoju stał Eric i Jace. Rozmawiający swobodnie Jace miał czarny garnitur i wyglądał jak agent. Jestem z natury podejrzliwa, nie lubię być zaskakiwana, bo wtedy się denerwuje. I to bardzo. A to było ewidentnym przegięciem.  Ale może to tylko sen, koszmar, który śni mi się i jest tylko wytworem mojej wyobraźni… Zamknęłam oczy i policzyłam do 7. Otworzyłam je z  nadzieją że to był tylko sen… Moja nadzieja posła się hyćkać tan nadal stał Jace.
Odwróciłam głowę w drugą stronę i zapominając o kacu i bólu głowy uniosłam się na rękach i usiadłam na… łóżku ? Zaraz, chwila…  Plaża, impreza,  woda, Jace, bar, drinki, Ava i kac. Jeśli mnie nie wsadzą za morderstwo możecie mi gratulować… 
Zauważyli, że się obudziłam, bo odwrócili wzrok w moją stronę. Kręciło mi się w głowie, miałam ochotę zwymiotować, schować się pod poduszkę i przeczekać.  Czas pozbierać swoją godność.
- Nic, nie powiem. – wycedziłam przez zamknięte zęby – Za 10 minut oczekuje wyjaśnień co do tego – wskazałam ich dwóch.
- Ty żądasz wyjaśnień ? To chyba ty powinnaś mi coś wyjaśnić – powiedział Eric.
- Owszem żądam wyjaśnień. A ja tobie nie mam się co tłumaczyć. – trzasnęłam drzwiami łazienki.
- Natalia ! – usłyszałam krzyk Erica.  Nie zwróciłam na niego uwagi.  W tym co miałam na sobie weszłam pod prysznic i zaczęłam cicho łkać. Dlaczego, dlaczego to znowu spotyka mnie !?
Każdy facet jakiego spotykam w życiu jest palantem. Nikomu nie mogę zaufać. Zastanówmy się począwszy od Maćka skończywszy na moim własnym ojcu. Nie będę płakać, nie będę klnąć  nie dam się załamać. Będę silna.
Wyszłam spod prysznica. Zdjęłam z siebie ubranie i założyłam coś suchego.


Popamiętają mnie nie odpuszczę. Zrobiłam mocny makijaż i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Wyprostowałam plecy, i zrobiłam dumną minę. Głowa mnie bolała tak jakby ktoś kuł mi młotem, ale nie zwracałam na to uwagi. 
Zeszłam po schodach i zobaczyłam Erica, razem z Jacem stojącego obok jednego stołu. Dyskutującyhc o czymś. Na mój widok zaniemówili i wytrzeszczyli oczy. Takiej reakcji oczekiwałam.
- Coś ty z sobą zrobiła !? – Eric prawie krzyknął.
- A ty ? – uśmiechnęłam się scepycznie. – Masz zamiar wytykać mi moje błędy ? Lepiej popatrz na siebie – w moim głosie była drwina i lekkie zirytowanie.
- Masz 14 lat, a ubierasz się jak 18 ! – teraz już krzyczał.
- Nie wytykaj mi mojego sposobu ubierania-  wakrnęłam.  
- Jestem twoim ojcem, i chcę żebyś wyglądała jak dziewczyna w twoim wieku a nie jak jakaś lafirynda.
Stanęłam bez ruchu, usztywniłam plecy i powoli wypuściłam powietrze.  Gdy otworzyłam oczy w nich jarzyła się furia, której za chwile nie powstrzymam, nie będę chciała powstrzymać.
- Nie masz prawa nazywać się moim ojcem.   Ja nie mam ojca. – spojrzałam mu prosto w oczy chłodnym spojrzeniem. Zamieniłam się w królową lodu. Odwróciłam się na pięcie  i powoli z godnością ruszyłam do wyjścia. Gdy byłam przy blacie kuchennym zauważyłam kluczyki z różową kokardką. Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam je i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
W garażu stał srebrny skuter podeszłam do niego prawe biegiem. Jeździłam kiedyś skuterem. W sumie to jeździłam chyba wszystkim środkami transportu począwszy od skutera kończywszy na śmigłowcu ( nie pytajcie).  Zanim  na niego wsiadłam zobaczyłam, że pod ścianą stoi czarny ścigacz. Oj Eric mnie się nie zostawia takiego wyboru,  a zwłaszcza z kluczykami w środku. Wsiadłam na maszyne. Nie wiem jak to  wyjdzie w tych butach ale jest mi już wszystko jedno. Przydepnęłam gazu i wyjechałam z garażu. Obrałam kierunek na szkołę. W końcu piątek…
Jazda była przyjemnością, co chwilę miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi.
- Jace – pomyślałam  
Już nigdy nie zaufam chyba żadnemu chłopakowi… Będę starą panną  z kotami.
Dojechałam pod szkołę. Oczywiście przykułam najwięcej uwagi. Dosłownie zaparkowałam byle jak i wbiegłam do szkoły. Muszę znaleźć  Avi. Dziewczyna stała przy szawce.
- Ava! – krzyknęłam machając do niej ręką. Lekko się zdziwiła na mój widok.
- Natalia ? Co ty tu robisz? – zapytała – Byłaś przecież tak schlana. – uśmiechnęła się lekko.
- Mam wielkiego kaca, którego prawie nie czuje przez furię – powedziałam.
- Zaciążyłaś ? – wypaliła
- Że co !? – parsknęłam.
- No wiesz Jace jest niezłym ciachem  i…
- Nie nie spałam z nim ! – krzyknęłam prawie na całe gardło w miejscu pełnym ludzi . – A on nie jest ciachem.  To wredny podstępny dupek, który był agentem mojego ojca, żeby mnie pilnował. – cała się trzęsłam. Ava spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. – Tak wiem brzmi to jak z jakiegoś filmu, ale to prawda.
- Dobra, okej powoli – potarła się po czole. – Jace to wielki dupek, który sprzymierzył się  z twoim ojcem, który kazał mu cię pilnować ?
- Tak.
- I co zameżasz z tym zrobić ?
- Urządzę imprezę – powiedziałam bez drwiny.
- Co ? – zdziwiła się
- Eric na weekend wyjeżdźa i zostawia dom pod opieką Jace. Urządzimy wielką imprezę i zniszczymy mu dom. – uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Ale kiedy chcesz to wszystko zrobić ?
- Teraz. Mam genialny środek transportu.
***
Po 30 minutach jechałyśmy załatwić alkohol. W starych magazynach mieściła się churtownia wszystkiego co złe.  Nie ma różnicy czy jesteśmy pełnoletnie czy nie. Ważne że płacimy.  Avi zadzwoniła do barmana, który był świadkiem mojego zgonu na imprezie, obiecał, że przyjdzie. No cóż jakiś biały proszek też by się przydał. 
- Znasz jakiegoś dilera ? – spytałam Avi
- Nope, lubię wypić, ale nie ćpać. To nie moja bajka…
- Hmh… okej muszę zadzwonić poczekaj chwilę.
Istnieje szansa, że mam jeszcze kontakt z pewną osobą, która nauczyła mnie pić wódkę ze szklanki. No co w końcu Polska… Miałam wybornych nauczycieli jeśli chodzi o picie. Ave ! Jest.
- Ave Shin. Pamiętasz mnie jeszcze ? – odezwałam się radosnym głosem.
- Natalia ! Jak mógłbym zapomnieć mojej najlepszej uczennicy – Zaśmiał się.
- Twoje nauki nie poszły w las. Wdech, łyk, wydech. Tak mistrzu ? – parsknęłam śmiechem. Uwielbiam tego kolesia. Przy okazji kiedyś opowiem jak to było z moim alkoholizmem.
- Haha nie rozśmieszaj mnie wiesz, że jestem bardzo poważnym człowiekiem.  Prowadzę firmę i właśnie siedzę na zebraniu gdzie 13 kolesi patrzy się na mnie z kim gadam.
- Aż taka jestem ważna ?
- Dla ciebie wszystko cukiereczku.
- Jestem teraz bardzo poważnym człowiekiem…- zaczęłam naśladować jego głos.
- Hahaha – zaśmiał się.
- Ale dzwonie w pewnej bardzo poważnej sprawie. Pamiętasz Erica ?
- Tego… wybacz ludzie.
- Tak właśnie tego.  A więc zamierzam rozwalić mu  chate co proponujesz ?
- Uuu… robi się ciekawie proponuje Chacka i Emisa. Co ty na to ?
- Mogę jeszcze dorzucić Huna ?
- Ten dom nie ma prawa stać. – zaśmiał się.
- Tak jest mistrzu. A co z ekstazą ?
- Haszysz i Konopia
- Czyli tradycyjnie. Okej. Dasz radę wpaść ?
-A gdzie jesteś ?
- W Malibu.
- Za 7 godzin będę poradzisz sobie z reszta cukiereczku ? – spytał troskliwie
- Oczywiście dziękuje mistrzu. 
Rozłączyłam się  i spojrzałam na Avi, która z kolei patrzyła na mnie dziwnie.
- Chack, Hun, Emis  ? – uniosła brew
- Tsa. To imiona, ludzi nie do zajechania czyli naszej paczk.
- Mamy trochę czasu opowiadaj w skrucie.
- Gdy zaczynała się moja choroba alkocholowa… Spotkałam Shina, który razem z kumplami miał bar. Zawsze siedzieliśmy na tyłach pilśmy paliliśmy szisze i robiliśmy różne rzeczy typu kto wypije więcej, bawiliśmy się w chowanego i karoce.  To oni nauczyli mnie jak pić. Ten okres w moim życiu był piękny.
- Okej… powiedzmy że nie jestem zdziwiona.
- Kiedyś opowiem ci całość. O tym  jak Hun się schlał i razem z Emisem wlekliśmy go do domu, a gdy byliśmy już prawie u celu zwymiotował na jego buty. Tych historii jest tyle i przywołują tyle wspomnień.
- Chodźmy zaprosić ludzi. Bez nich będzie dupa.
Po 3 godzinach powiedziałyśmy całemu miastu o imprezie. Eric wyjeżdżał za pół godziny. Alkochol mięli dostarczyć za godzinę. A wszysko miało zacząć się za 2.  Trzeba coś jeszcze zrobić z Jacem…
- Ava mam pomysł.
- Hmh…
- Musimy się pozbyć Jace.
- No tak.
- Dobra to do roboty.
Weszłyśmy do domu. Erica już nie było. Jace siedział przy stole w dresie czytając gazetę. Nie zwróciłam na niego uwagi. Całkiem „przypadkiem” z torebki wypadła mi folilka pełna białego proszi, który na pewno nie był narkotykiem.
- Sądzisz, że się nabrał ? – powiedziała Ava szeptem kiedy weszłyśmy do góry.
- Nie wiem. Za chwilę się przekonamy.
Po chwili usłyszałyśmy kroki wchodzącej po schodach osoby. Jace. Ava stanęła za drzwiami a ja położyłam się na łóżku.
  -Natalia wytłumaczysz mi co to je… - nie zdążył dokończyć, bo Ava wyskoczyła zza drzwi i przykleiła mu taśme do ust.  Zerwałam się z łóżka i uderzyłam do w splot słoneczny z całej siły. Jace wywrócił oczami i zachwiał się na nogach. Ava go podkosiła.  Gdy już go unieruchomiłyśmy i zamknęłyśmy pokój na klucz przyjechał Towar i Picie.  Razem z nimi Hun Chack i Emis.
- Cukiereczek ! – krzyknął Hun i podbiegł do mnie rzeby mnie uściskać.
- Ale wyrosłaś słodziutka – Emis zrobił to samo co Hun
- Nie wieżę że to ty! -  Chack  podniósł mnie w górę i zawirował.
- Tak się za wami stęskniłam ! – przytuliłam ich wszystkich.
- To jest moja przyjaciółka Ava jedyna przyjazna mi  osoba – powiedziałam gdy się w końcu odlkeliliśmy.
- Dziękujemy, że zaopiekowałaś się naszym cukiereczkiem – powiedział Hun.
- Nie ma sprawy. – Avi się lekko zarumieniła.
- A ze mną już się nie przywitasz ! – z progu doszedł głos Shina.
- Tatusiu ! – krzyknęłam piskliwie i rzuciłam się na jego szyje.
- Oj Cukiereczku jak dawno cię nie widziałem – przygarnął mnie do siebie.
- Ja ciebie też ! Tak się stenskniłam.
***
Na podjazd wjechały pierwsze samochody. Dom wpyełniał się ludźmi jak mrówkami. Oczywiście przed imprezą musieliśmy się nastawić więc pierwsze 3 butelki już poszły.
Muzyka grała na cały regulator. Piwo się wszędzie rozlewało, a o wódce już nie wspomnę. Ktoś przyniósł Hel i połowa ludzi gadała piskliwymi głosami. Wszędzie było pełno bełtów, a jeszcze nie dochodziła 3. Razem z Shinem nadrabialiśmy stracony czas przy Sziszy i białej magicznej wodzie. Ava leżała w moim pokoju już nie przytomna. Wszyscy kołysali się w prawo i w lewo… Nagle usłyszałam rumot. Ktoś rozwalił ściankę w pokoju… Zbite wazony, podziurawione obrazy… Ktoś opuszczając imprezę Wjechał samochodem w szybę domu. Upst… W basenie kompali się goli ludzie. Gdzieś w pokojach zapewne ktoś z kimś…  Przyjemna impreza.
- Shin ja za chwilę zasnę – wybełkotałam.
- Śpij Cukiereczku przypilnuje żebyś miała spokojny sen. – powiedział czule
Oparłam się o jego ramię, podkuliłam nogi i zasnęłam…
***
Obudził mnie ból głowy i wiat dobiegający z braku drzwi. Na de mną stał Jace z założonymi rękami.
- Coś ty sobie myślała Eric już wraca. Nie chce być tutaj gdy wróci zmywam się. Współczuje – powiedział i wybiegł z domu. Nikogo już w nim nie było.  Wstałam powoli z kanapy i poszłam do pokoju sprawdzić czy Ava tam jeszcze jest. Nie było jej jednak. Na stoliku stał Paracetamol i liścik.
„Odwieźliśmy Avi do domu, nie masz się co martwić udanego powrotu do domu. Shin i ekipa”
Zjadłam lek i usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd.
- NATALIA !!!!!!! – usłyszałam ryk
- Czego !? – zbiegłam po  schodach z najbardziej wściekłą miną na jaką było mnie stać.
- Czego, czego !? Co się stało z moim domem !? – wrzasnął.
- To co widzisz – ogarnęłam ręką to wszystko.
- Jak mogłaś !!!! Dosłownie brakuje mi słów. Co to ma być ?! Rozwaliłaś mi dom. Zachowujesz się jak nieodpowiedzialna gówniara !!!! Chyba tak cię nie wychowywałem !!!
- Ty mnie nie wychowywałeś ! To Mama usiłowała mnie wychować. Nie wiem czy wiesz ale trochę przeżyłam i zyskałam pewien rozsądek, którego tobie zawsze brakowało !Nigdy nie zachowywałeś się racjonalnie. Jak coś zaczynałeś nie kończyłeś. Zostawiłeś nas na pastwe losu ! Nie obchodziło cię co się z nami dzieję ! Nawet na pogrzebie mamy nie raczyłeś się zjawić ! I śmiesz się nawywać moim ojcem !? Phi to śmieszne. Po latach odezwał ci się jakiś instynkt rodzicielski, czy co ? Od razu odkryłeś że masz dwie córki i musisz się nimi zaopiekować, bo kobieta którą zostawiłeś zmarła? Odpowiedz mi ! – powiedziałam wyelając w to swoją największą furię.
- Poczółem się za was odpowiedzialny ! Sądziłem że ułożymy sobie żyie jak normalna rodzina !
- Oczekiwałeś, że rzucimy ci się na szyje i powiemy „Tatusiu tęskniłyśmy”.
- Oczekiwałem, że sięgniecie po rozum do głowy i będziecie się zachowywać tak jak przystało !
- Jeśli chcesz mieć normalną rodzinę to nie szukaj u nas. – skwitowałam lodowatym tonem
- O nie, tego już za wiele idź do swojego pokoju najszybszym samolotem wylatujesz z powrotem do ciotki !
- Z wielką przyjemnością.
Poszłam do pokoju na górę. Zadzwoniłam do Avi, żeby się pożegnać, ale nie odbierała więc nagrałam się. Potem poinformowałam Mary, że wracam i zaczęłam się pakować.
***
~Następnego dnia na Lotnisku~
- Chcę ci powiedzieć jedno zanim wsiądę do samolotu. – zaczęłam w stronę Erica. – Żal mi ciebię. Żal mi ciebię i twojej przyszłej żony. Żal mi jej, że nie będzie wiedziała w co się pakuje. I Żal mi waszych dzieci. Że będą miały takiego ojca jak ja. – powiedziałam na pożegnanie. Eric nic nie odpowiedział. Weszłam na pokład samolotu i po tych wszystkich czynnościach rutynowych zasnęłam…



Ave ! Jest rozdział spać mi się chcę i nie wiem jak jutro wstanę.  To przez ciebie Mary.

PS. Piszce czy mam napisac Historię Mojego Alkocholizmu :*


środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 27 ? No to ten yyy... nie mam pomysłu :/



WAŻNE NA DOLE <3


<Pietra>


( Nie miśki to jeszcze nie to <3 )

-Okej, samoa tego chciałaś. Ponieważ jesteś najbardziej zajebistą osobą na świecie i masz równie zrytą banie jak ja. – powiedział na jednym wdechu.
 Zaniemówiłam. Nie wiem czy spodziewałam się czegoś więcej, nie wiem czy czegokoliwek się spodziewałam…
- Dzięki…? – wydukałam. Dobra trzeba  się otrząsnąć. Może ja… albo on mnie… ech… dobra skup się Natalia !
- Uważaj bo się zarumienię – starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie.
- Będziesz musiała się przyzwyczaić – powiedział.
- Co ? - zdziwiłam się
- Co, a nie nic, nic – dodał pospiesznie
Minęła chwila
- Charlie mnie woła chce jechać nad jezioro, zadzwonię potem.
- Miłej zabawy.
- Dzięki paa księżniczko.
- Paa i pamiętaj że kiedyś cię ukatrupię – powiedziałam słodko. Zaśmiał się.
Odłożyłam telefon i szybko spakowałam torbę. Gdy już zapinałam zamek jak na zawołanie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Otworzę ! – krzyknęłam.  Zbiegłam na dół już w pełnej gotowości. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się grecki bóg imieniem Jace, który na pewno nie był człowiekiem  był na to zbyt przystojny.
- Hej mała – posłał mi szelmowski uśmiech.
- Hej przystojniaku – zarzuciłam mu ręce na szyje i szepnęłam na ucho: - Nie przyzwyczajaj się to tylko małe przedstawienie.  Później ci wyjaśnie.  – Poczułam mocniejsze przyciągnięcie Jace.
- Czyli mam udawać twojego chłopaka  ? – szepnął mi na ucho.
- Tak, mniej więcej – czy ja się zarumieniłam !?
- Ekchem… - usłyszałam dystyngowne krząknięcie ojca.
- Wychodzę, wrócę późno, bądź wcale, nie czekaj z kolacja – powiedziałam obojętnie. Jace się lekko uśmiechnął. Odwróciłam się na pięcie i pociągając za sobą Jace ruszyłam w stronę samochodu.
- Natalia ! – krzyknął ojciec groźnie ? To chyba tak miało wyglądać. Nie zwróciłam na niego uwagi. Wsiadłam do rydwanu mojego greckiego boga. Jace od razu ruszył.
- Nie masz łatwo z tym ojcem – stwierdził Jace.
Kolejny chcę odnake Sherlocha !? A przepraszam miałam być miłą.
Jace chcesz odznakę Scherlocka ?
- On ma ze mną ma gorzej tylko jeszcze o tym nie wie.
- To znaczy ?
- Tajny pan, przykro mi nie mogę zdradzić.
- Inaczej musiałabyś mnie zabić ? – parsknął.
- No coś w tym stylu – uśmiechnęłam się
Jace dodał gazu i pomknęliśmy jego rydwanem ku zachodzącemu słońcu.
Po jakiś 30 minutach dojechaliśmy na plażę. O dziwo nie było wcale dużo ludzi.
- Uch… - wstchnęłam
- Co jest  - Jace podszedł do mnie.
- Nie przepadam za morzem i strojem kąpielowym i piaskiem…
- Przyzwyczaisz się  
- Może nie będę musiała – mruknęłam.
- Co  ?  - zdziwił się
- A nic, nic.
Piasek parzył mnie w stopy. Woda była przejrzysta jak lustro było w niej widać piasek osadzony na dnie morza. Może się skuszę na pływanie…
Ekipa Jace  była już rozłożona na plaży.
- Hej Wszystkim – powiedział mój grecki bóg.  – To jest Natalia, córka Erica.
- Uuu… - rozległ się szum.  W tym momencie dotarło do mnie że wiedzą już o mnie wszystko. A więc też to że jestem z polski. A więc mogę się przywitać po Polsku.
- Kisiel – powiedziałam  i pomachałam ręką w ich kierunki. Odpowiedziały mi same Hi Hay Hello. Czyli chyba się nie pokapowali… To chyba mogło uchodzić za wredne.
Jace objął mnie ramieniem, chyba naprawdę wczuwa się w rolę mojego faceta.
- Chcesz coś do picia ? –Spytał – Drink vs Cola co wybierasz ?
- Gin z Tonikiem poproszę – uśmiechnęłam się
Jace odszedł a ja rozłożyłam nasze ręczniki.  Dobra yyy… no to teraz trzeba by było mieć na widoku strój a nie sukienkę. Na imprezę wyzywające sukienki mogą być, ale jak mam chodzić w stroju kąpielowym to się czuje nieswojo.  Odpięłam pasek i  jednym sprawnym ruchem zdjęłam sukienkę.
- Myślałem że na mnie z tym poczekasz – odezwał się za mną głos Jace.
- Spóźniłeś się – posłałam mu zawstydzony uśmiech.
- W takim razie zadowolę się posmarowaniem ci pleców. – powiedział z błyskiem w oku.
Zaśmiałam się.
Leżeliśmy na plaży tak właściwie bardzo mało. Ciągle albo piliśmy, albo graliśmy w siatkówkę.   Było śmiesznie nie zaprzeczę.
***
*5 Godziny później gdy złociste gwiazdy gościły już na nieboskłonie* ( Kurde zostanę poetką )
- Nie wejdę do wody – Oparłam się namowa Jace
- No dalej ! Nie bój się będę cię trzymał. – obiecał.
- Nie dzięki wolę zostać na lądzie. – otuliłam się kocem na znak protestu.
- Nie ma mowy – powiedział  z błyskiem w oku i satanicznym uśmiechem. Poderwał się z koca, i pociągnął mnie za sobą. Zanim zdążyłam zaprotestować przerzucił mnie przez ramię i pobiegł w stronę morza. Wbiegł ze mną po kolana wody i jednym sprawnym ruchem wrzucił mnie do niej.
- Jace ! – krzyknęłam.  On jednak śmiał się w najlepsze więc nie słyszał. Wstałam i rzuciłam się na niego, tak że teraz obydwaj byliśmy cali mokrzy. Jego złotomodowe włosy opadły mi na twarz zasłaniając prawie cały widok. Był niebezpiecznie blisko mnie. Nagle jego usta delikatnie musnęły moje, a ja pod wpływem impulsu delikatne go pocałowałam. Gdy otworzyłam oczy staliśmy po pas w wodzie, a fale delikatnie się o nas obijały.
- Jesteś słodka – wyszeptał mi do ucha. Zrumieniłam się lekko.  Jace chwycił mnie mocniej w objęcia i podciągnął lekko do góry, tak że teraz stałam na palcach. Delikatnie zbliżył się do moich ust , zrobiłam to samo. On wpił się w moje usta z namiętnością i czymś, co sprawiało że mu ufałam.  Delikatnie odsunęłam głowę i spojrzałam w stronę brzegu.
- Jace, wszyscy się na nas gapią –powiedziałam starając się nie ruszać ustami.
- Wiem – pokręcił głową ze śmiechem. – Wskakuj – wskazał swoje plecy i pochylił się lekko.
- Po co ? – zaśmiałam się
- Ech… zawsze jesteś taka ciekawska – zarzucił mnie sobie na plecy i pomaszerował przez fale.  Gdy już mnie postawił na ziemię  lekko pocałował.  Trzeba się wysuszyć zaraz impreza. – Powiedział uprzedzając moje kolejne pytanie.
- Okej. – powiedziałam delektując się tym słowem.
Jace zaprowadził mnie do przebieralni.  Tam się jakoś osuszyliśmy. Wciągnęłam jeansowe spodenki i wyszłam z przebieralni. Przed nią zastałam już Jace gadającego coś przez telefon.  Gdy wyszłam momentalnie się rozłączył.
-  To jak piękna idziemy  - spytał z szelmowskim uśmiechem.
- Z tobą zawsze – uśmiechnęłam się.
Na plaży nie było byt dużo ludzi, nawet mniej niż ostatnio. Weszliśmy trzymając się za ręce. Kilka osób zerknęło na mnie ukradkiem.  Jedna dziewczyna siedząca przy stoliku cyknęła nam fotkę. Posłałam jej nie zadowoloną minę. Nagle ona wstała  i zaczęła iść w moim kierunku.

~Ava~
Siedziałam przy barze przeglądając na aparacie zrobione dzisiaj zdjęcia. Uśmiechnęłam się widząc mnie i Toma przytulających się do zdjęcia które robi nam Ema. Barman był moim znajomym więc nie zwracał uwagi Na to że jestem nieletnia, i wciąż podawał mi coraz to nowsze wynalazki alkocholowe. Spojrzałam znad apearatu na szklankę, którą przed chwilą postawił przedemną Nate. Przyjżałam się nieufnie mętnej, różowej substancji, w której pływały suszone owoce, lód i mięta:
- jesteś pewien czy to aby bezpiczne? -zapytałam, A moja lewa brew momentalnie wystrzeliła do góry.
- nie świruj Ava! To mój najnowszy wynalazek - powiedział dumnie wypinając pierś myśląc że tym zachęci mnie do sprubowania tego czegoś.
- No cóż... - muruknęłam ujmując szklankę która okazała się przyjemnie chłodna. Obracając ją w ręce przyglądam się substancji. Miąsz owoców obraca się razem z cieczą powolnie opadając na dno chcąc dołączyć do malin, wiśni i truskawek. Na górze unoszą się kostki lodu obsypane miętą, a w to wszystko przykrywa plaster cytryny. Sięgam po różową słomkę i wkładam ją do szklanki przebijając przy tym cytryne -na zdrowie... - i piję.
Natychmiast w moje podniebienie uderza mieszanina wódki i soku malinowego przełamanych kwaśną cytryną i aromatyczną miętą. Nie krzywie się na smak alkocholu, jestem już do tego przyzwyczajona. Biorę jeszcze jednego łyka napoju po czym odstawiam szklankę na blat. Nate patrzyŁ na mnie wyczekująco:
- możesz mi wreszcie powiedzieć co to jest? - pytam patrząc jak wyczekiwanie znika z jego twarzy, A zamienia się w zmieszanie.
- no wiesz... zmieszałem wódke z sokiem malinowym, dosypałem lodu, owoców i mięty, A to wszystko zalałem zimną herbatą...
- czekaj - przerwałam mu- zalałeś WÓDKE zimną HERBATĄ?
- wiedziałem że zrozumiesz - Uśmiecha sie od ucha do ucha
- jesteś nienormalny!
- tylko wariaci są czegoś warci - posłał mi całusa A Ja parsknęłam śmiechem na jego cytowanie Szalonego Kapelusznika.
Chciałam coś powiedzieć gdy on nagle wydał zduszony okrzyk. Spojrzałam w stronę Na którą aktualnie patrzył i wytrzeszczyłam oczy. Na impreze właśnie weszła dziewczyna, jak sie przyjrzeć całkiem ładna, ale miałam wrażenie że nie czuje się tu dobrze. Postanowiłam że potem do niej podejde, ale nie to Na razie zajmowało moje myśli. Obok niej stał Jace. Jece Herondale. Najgorętrze ciach roku Na całym kontynencie. Koleś który w ciągu miesiąca przespał się z większą ilością lasek niż nie jeden facet w ciągu całego swojego życia. Dosłownie wszystkie pchały mu się do łóżka. Niepokojące było jednak to, że NIGDY nie przychodził z żadną dziewczyną Na imprezy, A nie sądze żeby chciał się wiązać Na dłużej, z wyraźnie od siebie młodszą dziewczyną. Ale cóż... sięgnęłam po moją lustrzanke i cyknęłam im pare fotek uwietrzniając tą jakże piękną chwile. Dziewczyna chyba to zauważyła Bo spojrzała Na mnie wrogo, ale ja zamierzałam robić dobrą minę do złej gry. Posłałam jej uśmiech. Widząc jej zmieszaną minę zeskoczyłam z chokera mrucząc ciche 'przepraszam' w strone Nate'a i ruszyłam w jej kierunku. Podchodząc do niej przyklejam Na twarz najszerszy uśmiech Na jaki mnie w tym momencie stać i wyciągam do niej dłoń:
 - Ava - przedstawiam się i czekam Na jej reakcje.
- Natalia - mruczy ściskając moją dłoń
. - Pijesz? - pytam choć nie jestem pewna co do jej wieku, ale mało mnie to obchodzi.
 - Wszystko prócz wódki - szcerzy się do mnie, A ja już wiem że się zaprzyjaźnimy.
 ***
 Siedziałyśmy przy barze pijac już czwartego drinka... A może piątego? Chyba że to był dziesiąty... Czy to ważne? Czułam że jestem nieźle wstawiona i byłam ciekawa jak zareaguje matka, od dawna miałam z nią problem. Na plaży zostało już tylko kilka osób. To zadziwiające jak szybko czas mija w dobrym towarzystwie. Nagle Natali zaczęła coś bełkotać pod nosem i spadła z krzesła. Momentalnie wytrzeźwiałam. Podeszłam do dziewczyny i próbowałam ją ocucić, ale to nic nie dało. Nagle z dupy wyrósł przy nas Jace i wziął ją Na ręce:

 - Nie martw się o nią. Zaniosę ją bezpiecznie do domu, A ty odpocznij - powiedział i odszedł zanim zdążyłam coś powiedzieć.






Szczęść Boże moje Ksielki ! Przepraszam was bardzo że nie było rozdziału ale nie miałam dostępu do laptopa i nie miałam jak wstawić. Dzisiejszy rozdział będzie miał chyba najwięcej pozdrowień i dedyków niż inne <3



Po pierwsze Dziękuję Marcelinie za napisanie poerspektywy Avi.
Po drugie pozdrawiam Kubusia, stary twój mozg wykracza poza naszą platenę.
Po trzecie pozdrowienia dla Julity i życzenia z okazju Urodzin <3
Po czwarte opierdol dla Marianny za wstawienie swojego rozdizłu przed moim 
Po piąte pozdrowienia dla Czen Li i Zorro <3 *mina pedofila* :D 



Następny rozdział z mojej perspektywy prawdopodobnie w weekend

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XXVI - Czyli coś zaczyna się dziać...

~ -Tak. Leo... on... ~
- Wszystko z nim w porządku. Nie wdało się żadne zakażenie, zostanie na kilka dni na obserwacji i wraca do domu – powiedziała pani Victoria. Westchnęłam z ulgą i oparłam się o blondyna, który delikatnie objął mnie ramieniem.
- Mary, odwiozę cię do domu. Charlie, ciebie chyba też – kobieta przyjrzała nam się uważnie.
- Nie ma takiej potrzeby. Przejdziemy się – wtrącił Charls, nie pytając się mnie o zdanie. Ale w sumie się z nim zgadzałam. Victoria powinna być teraz z Leo.
- No nie wiem… robi się ciemno… - próbowała protestować.
- Więc my już pójdziemy – wtrąciłam – proszę pozdrowić Leondre i jeśli się zgodzi to wejdziemy jutro do niego.
Charlie najwyraźniej się ze mną zgadzał, bo wstał z krzesełka i spojrzał na mnie ponaglającym wzrokiem. Wstałam i razem z nim ruszyłam do wyjścia, żegnając się przedtem z mamą bruneta.
Na dworze zapadał już zmrok i robiło się chłodno. Ruszyłam w drogę, nie myśląc o niczym innym, jak o rozmowie z Natalią. Po chwili ktoś złapał mnie za rękę.
- Nie łaska już za mną poczekać ? – zapytał blondyn, gdy się odwróciłam.
- Mogę zaczekać, ale się tak nie wlecz – odpowiedziałam ze śmiechem.
- I tego mi właśnie brakowało… - westchnął.
- Czego ? – zdziwiłam się.
- Twojego uśmiechu. – oczywiście się zarumieniłam. Przez następne kilka minut szliśmy w milczeniu.
- Mary… Możemy pogadać ? – spytał, przerywając nagle ciszę.
- Jasne – odrzekłam.
- Chodzi o to, co stało się dzisiaj w kuchni… - zaczął. Byłam pewna, że poruszy ten temat, ale żeby teraz…
- Ja… Ja chciałem cię przeprosić. – no i tu mnie kurde zaskoczył.
- Przeprosić ? – powtórzyłam zdziwiona.
- Tak, przeprosić. Nie powinienem tego robić…
- Nie masz za co przepraszać – powiedziałam, szybciej niż pomyślałam.
 Szybko spuściłam głowę. Czyż moje buty nie są takie interesujące… ? Czułam, jak przewierca mnie wzrokiem. W końcu jednak odpuścił i znów zapadła cisza. I znów szliśmy… A ja narzekałam w górach, na wycieczce szkolnej…
- A co do Percy`ego… - ciszę znów przerwał głos chłopaka.
- Poradzę z nim sobie – powiedziałam spokojnie.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało, i to przez moją głupotę.
Jego zachowanie na każdym kroku dziwiło mnie co raz bardziej… Nie odpowiedziałam nic, tylko wróciłam do komplementowania w myślach swoich butów. Dotarliśmy w końcu na moją ulicę i stanęliśmy pod moim domem. Zatrzymałam się przed bramą i obejrzałam się na Charliego.
- Przytulas na pożegnanie ? – spytał patrząc na mnie z uśmiechem.
- Ewentualnie… - udając, że się zastanawiam, przygryzłam wargę. Spojrzał na mnie wzrokiem zmokniętego psa, no co się szeroko uśmiechnęłam. Oczywiście podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ramiona. Były takie szerokie, bezpieczne, pełne czułości, delikatności i ….
- Egh ! Mary, ty chory pojebie ! – skarciłam się w myślach.
 Poczułam jego palce na swoim podbródku. Wbrew temu co chciałam moja głowa zaczęła się podnosić i po chwili patrzyłam w hipnotyzujące, błękitne oczy blondyna. Nagle poczułam się tak, jakbym przebiegała cały w-f. Ciężej mi się oddychało, na czole miałam kropelki potu, drżałam. Jego twarz była co raz bliżej mojej. Mogłam swobodnie policzyć jego rzęsy. Za chwilę mnie pocałuje sam Lenhan, a ja mam takie głupie myśli… Przymknęłam oczy i poddałam się instynktowi. Poczułam jego usta na moich. Serce biło mi tak szybko i głośno, że słyszeli mnie sąsiedzi…
Nagle, tak szybko jak się zaczęło, tak szybko się skończyło. Charlie cofnął się o krok.
- Muszę już iść – powiedział ochrypłym głosem. Spojrzałam w jego kierunku, ale już prawie nie było go widać.
Stałam przed domem, nie ruszając się z miejsca i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Może to tylko jeden, wielki sen… Może zaraz się obudzę i zobaczę swój pokój, mamę, Kacpra… Poczułam ukłucie w sercu. Przecież on zginął kilka miesięcy temu, a ja… A ja czułam się ta, jakbym go zdradziła…
Sama nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Łzy spływały po moich policzkach i moczyły koszulkę. Stałam zatopiona we własnych myślach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Podskoczyłam i zobaczyłam stojącą koło mnie ciocię. Nie słyszałam nawet, kiedy podeszła, czyli co raz gorzej ze mną… Co najdziwniejsze, trzymała w ręce pomarańczowy parasol.
Wtedy zorientowałam się, że nie tylko łzy sprawiły, że byłam mokra, ale także padający deszcz.
- W porządku, kochanie ? – ciocia spojrzała na mnie uważnie.
- Tak, chyba tak… - odpowiedziałam, ocierając oczy.
- Chłopak ?
- Żeby tylko jeden… - westchnęłam ciężko.
- Masz za dużo problemów… Chodź do domu, bo się rozchorujesz i będziesz mieć kolejny
Poddałam się cioci i ruszyłam za nią do domu.
- A teraz sio do pokoju ! Umyj się i wygadaj komuś. A ja przyniosę ci coś dobrego – Ewa uśmiechnęła się do mnie ciepło, odgarniając z oczu swe rude włosy. Posłusznie ruszyłam po schodach, zostawiając za sobą mokre ślady. Dowlokłam się do łazienki i weszłam pod prysznic, starając się spłukać gorącą wodą wspomnienia dzisiejszego dnia. Chyba nie do końca mi się udało…
Po wytarciu się, założyłam piżamkę

 I ruszyłam do pokoju. Na biurku leżała srebrna taca, a na niej kakao, moje ulubione czekoladowe płatki i miseczka z kiślem. Może trochę dziwne połącznie, ale moje ulubione. Usiadłam na łóżku i zabrałam się do jedzenia.
Przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Nati. Ale teraz było już trochę późno, więc chyba by mnie zabiła.. Zadowoliłam się więc sięgnięciem po książkę. Były to Dary Anioła, czyli jedyna książka, którą Natalia przeczytała. Leniwie zabrałam się do czytania, jednocześnie popijając ciepły, czekoladowy napój.
Nim wypiłam cały kubek, doszłam prawie do połowy książki. Zaznaczyłam zakładką miejsce, gdzie skończyłam lekturę i odłożyłam tom na bok, wraz z pustym kubkiem. Wygodnie oparłam się o stos poduszek i zamknęłam oczy. Nie mogłam jednak usnąć, bo od razu widziałam zbliżającą się do mnie twarz Charliego.
A na jego twarz nakładał się obraz, całującego mnie Kacpra..  Czemu nie mogę mieć innych problemów ?! Czułam się z tym bardzo źle i nie wiedziałam co z tym zrobić. Ciekawe, czy na świecie jest osoba z taką sytuacją jak ja… I czy kiedyś ją spotkam… Ehh… jakbym nie miała innych problemów przed zaśnięciem.. Sięgnęłam po telefon i zobaczyłam nową wiadomość. Od Charliego ! Otworzyłam i przeczytałam

„Jeśli zdołasz mi wybaczyć moje dzisiejsze zachowanie, spotkajmy się. Jutro niestety nie mogę, ale pojutrze, na placu zabaw o 4pm. Charlie xx „
Sama nie wiem, czy ten sms mnie dobił, czy pocieszył, ale usnęłam.




Witam Was po długiej przerwie :* Wróciłam z obozu, przeżywszy całodniowy ból brzucha, wstrząśnienie mózgu i naciągnięty mięsień... Jednym słowem - cała i zdrowa ! XD 

Wiem, że tekst jest krótki, ale muszę dać trochę pola do popisu Pietruszce, a po za tym nie mam kiślu w domu... Właśnie ! A`propos Kiślu.. Jako, że do konkursu nikt się nie zgłosił wygrywa propozycja....<werblee...> Majki ! Czyli Majdana XD Od dzsiaj będziemy starać nazywać się Was nazywać Bambkisielkami. To połączenie słów Bambinos i Kisiel. Nie pytajcie czemu... 

Rozdział dedykuję osobą, które i tak go pewnie nie przeczytają, czyli : Rudej Efie, Frodo, Czen, Wabikowi, Nataszy, Feli, Frani i Kacprowi :* 

W komentarzach podpisujcie się #bambkiselek, jeśli jesteście stałymi czytelnikami :*

I ode mnie chyba to wszystko ~ Mary xx

Paaa

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 25 - Czyżby to już...

Nie wieżę że dałam się wyciągnąć na plażę… Czekając na ojca zastanawiałam się ja to wszystko wypadnie.  Jestem już tu dwa dni a mój dom jeszcze stoi ojciec nie ma problemów a mnie jeszcze nikt nie wyzwał… Zaczynam się czuć nie swojo. Gdy tak kontemplowałam nad tym jak tu zniszczyć swoją reputacje „Idealnej i nowej córeczki tatusia” obok mnie zaparkował czarny Jeep (cholera jasna nigdy mnie nie przestaną prześladować) z odsłoniętym bagażnikiem. Zobaczyłam jak auto się przewraca, zakrwawioną mamę i to jak coś od mnie szepcze… na samo wspomnienie zachwiałam się na nogach.
- Hej Mała co tu taj robisz sama  ? – wyskoczył z przyczepy i podszedł do mnie. Czy to nie jeden z tych kolesi, którzy grają w drużynie piłkarskiej i sądzą, że są zajebiści ?
- Hej Wielki czekam na samochód -  zarzuciłam włosami i posłałam mu drwiące spojrzenie.
- Uuu… cięty języczek, może ci go trochę przypiłujemy. – zbliżył się do mnie.
- Nie radzę – cofnęłam się i uderzyłam o blachę samochodu. Próba ocenienia sytuacji raz, raz ! Było ich 4 mam małe szanse. Okej myśl trzeźwo. Pierwszego uderzę w brzuch, on się osunie, a ja NIE MAM ZAMIARU UCIEKAĆ ! Dobra za późno na dalszą część planu  ta imitacja faceta jest już na blisko.                Rzuciłam drwiący uśmieszek i  z całej siły uderzyłam go w brzuch. Chłopak zgiął się w pół i  osunął na ziemię. Jego koledzy spojrzeli na mnie dziwnie. Odbiegłam kawałek dalej.
- Pożałujesz tego suko. – wyszeptał przez zamknięte zęby koleś którego znokautowałam. Wstał i ruszył  w moją stronę razem z kolegami.
- Grzeczniej do dziewczyny – obok mnie wyrósł złotowłosy grecki bóg.
- Herondale nie wtrącaj się ! – warknął jeden
- To zostawcie ją w spokoju. – powiedział spokojnie chłopak.
- Tym razem ci się upiekło mała – wycedził napastnik. – Spadamy chłopaki ! – dał znać ręką i po chwili ich nie było.
- Nic ci nie jest ?  - spytał ten grecki bóg, który mnie ocalił i stał się moim bohaterem… Ej zaraz, zaraz ogarnij się to był przypadek.  Tego nie było to się wytnie.
- Tak… tak żyję. – otrząsnęłam się. – Tak w ogóle to Natalia.
- Jace miło mi. – uśmiechnął się.
- Mogę wiedzieć co robiłeś o tej porze pod szkołą ? – oni go znali, ja go nie znam w sumie nie dziw pierwszy dzień w szkole…
- Miałem cię zapytać o to samo.
- Ty pierwszy – uśmiechnęłam się.
- Miałem trening. – odparł.
- Piłka nożna czy football ? – zawsze ta sama śpiewka…
- Taekwondo.                                                                                                                                                     
Uuu… coś nowego…
 - Nie wiedziałam, że w szkole jest kółko sportowe.
- Bo nie ma tu odbywają się tylko treningi. Teraz ty. Co tutaj robisz ?
- Czkam, aż mój ojciec przypomni sobie, że ma córkę. – westchnęłam.
- Właściwie… - zaczął
- Co ? – spojrzałam na niego.
- Nic,  nic. – pokręcił głową  - Chcesz to cię podwiozę. – zaproponował. Chłopak którego znam od 5 minut proponuje że podwiezie mnie do domu. Hmm… mogą wyjść z tego jakieś kłopoty ?
- Spoko, i tak nie mam co czekać…
- To wsiadaj. – otworzył mi drzwi do samochodu. Jaki dżentelmen.
Podróż nie minęła w ciszy. Cały czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy na koniec walnęłam dług komentarz na stosunkowo dziwne prawo USA.
- No to jesteśmy  - powiedział.
- Dzięki – uśmiechnęłam się.
- Słuchaj, może jutro podrzucę cię do szkoły ? – zaproponował
-  W sumie czemu  nie i tak nie sądzę, żebym teorie zdała za pierwszym razem.
- Haha okej przyjadę po ciebie przed ósmą.
- Dobra, jeszcze jedno idziesz na dzisiejszą imprezę ?
- A ty tam będziesz ? – zapytał.
- Oczywiście – uśmiechnęłam się.
- W takim razie idę – uśmiechnął się – będę po ciebie o 7.
-  Jakbym spała nie budź mnie. – zachichotałam
- Osobiście wywalę cię z łóżka.
- Kolejny – mruknęłam żartobliwie.
- Co ? – zdziwił się
- Nic, nic. Do zobaczenia. – powiedziałam wychodząc z samochodu.
- Na razie.
Podbiegłam do drzwi i odwróciłam się, żeby mu pomachać. Stał tam wgapiony we mnie. Odmachał mi a kiedy weszłam do domu odjechał.  Westchnęłam głęboko.
- Dlaczego tak późno wróciłaś i kto to był ? – za plecami usłyszałam głos ojca. W jednej chwili cała radość ze mnie zeszła. Zastąpiła ją flustracja i furia.
 - Teraz nagle się mną interesujesz ? Czekałam godzinę na parkingu aż ty się łaskawie zjawisz, ale nie nie łaska pamiętać o córce !  Nie możesz pamiętać że musisz ją  zawieść i odwieść ze szkoły bo przecież ty masz dużo pracy musisz utrzymać firmę na wysokiej pozycji.  Skoro twoja firma jest ważniejsza od córki, o której ci się przypomniało po tylu latach to może ja się z powrotem przeprowadzę do cioci. Co ty na to  ? Będzie cię to w ogóle interesować ? – starałam się nie krzyczeć ale rosnąca we mnie wściekłość musiała jakoś wyjść.
- Natalia ja… - zaczął
- Nie mam ochoty cię słuchać – warknęłam. Wbiegłam po schodach i całą swoją złość wpakowałam w drzwi od pokoju trzaskając tak, że o mały włos nie wypadły z zawiasów.
Dobra trzeba się ogarnąć. Westchnęłam głęboko i weszłam do łazienki. Wyszłam z  niej po jakiejś godzinie. Otworzyłam szafę i poszukałam czegoś co by się nadawało na plażę. Mam nadzieje, że mam jakiś strój…  Moim oczom ukazał się czarny dwuczęściowy strój. Uch… Leo dzięki ci ! A właśnie Leo muszę do niego zadzwonić i przy okazji do Mary.  Ale najpierw musze się przebrać. Wzięłam strój i sukienkę i poszłam się przebrać.













 



Wzięłam komórkę i położyłam się na łóżku. Najpierw Mary.  Odebrała po 3 sygnale.
- Hej siostro. – powiedziała po angelsku.
- No siemka możemy przejść na Polski ? – zapytałam
- Po co ? – zdziwiła się
 - Ściany mają uszy.
- Okej. No to o co chodzi ? – zapytała po Polsku.
-  Za godzinę przyjeżdża Jace i jedziemy na plażę na imprezę.
- CO JAKI JACE ?
- Koleś, który odwiózł mnie do domu,  bo ojciec zapomniał. To długa historia.
- Okej, opowiesz mi w domu.  A jak tam ojciec ?
- Zrobiłam mu wykład jakim to jest ojcem że zapomina o córce. Plan wkracza w życie.
- To kiedy będziesz w domu  ?
- Najpóźniej za tydzień . Jakoś ciężko mi uwierzyć że po tym  co planuje zniesie mnie dłużej.
- A o czym mówimy  ?
- Widziałaś ten film Projekt X
- O Boże.
- Hahaha no właśnie. Muszę kończyć chcę jeszcze zadzwonić do Leo.
-Mhm.
- No co ?
- Nic, nic. Paa bracie.
- Haha Paa siostro.
Ach… czasem dobrze usłyszeć Mary w telefonie. Spojrzałam na zegarek.  Zdążę jeszcze pogadać z Leo.  Wybrałam jego numer.  Po chwili łączenia odebrał.
- Hej księżniczko ! – powiedział.
- Hej palance którego zamorduje i jest głuchy !
- Oo… za chwile się popłaczę ! – zaśmiał się
- Popłaczesz się z powodu że za tydzień wracam !
-  Masz racje za chwilę się potnę !
- Polecam mydło Dove.
- Zapamiętam.
- Dlaczego nasze rozmowy są zawsze takie dziwne ?
- Naprawdę mam odpowiedzieć na to pytanie ?
- Tak.
- Okej. Sama tego chciałaś. Ponieważ jesteś…




Witam Was po trochę długiej przerwie. Byłam na wakacjach nie miałam czasu - miałam czas nie miałam weny... Ale tak już żyję ! Rozdział miał być dłuższy ale, chciałam zakończyć w tym momencie... Nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele ! Haha już widzę wasze wkurzone miny xD Też was Kocham <3 Następny rozdział nie wiem kiedy... mam nadzieje że niedługo ale nic nie obiecuje xD Tym czasem USZANOWANKO <3 


niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział XXIV - Mały wypadek

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI NA DOLE ROZDZIAŁU ! :)


[…- Film ?
- Zgoda – uśmiechnął się szeroko i razem ruszyliśmy w stronę mojego pokoju...]
- Teraz ja wybieram film – oświadczył Charlie, gdy dotarliśmy do pokoju.
- Niee ? – bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Taak
- Jak to ?! Moja kolej – odrzekłam obrażona.
- Ja wybrałem w kinie, potem ty Harry`ego Pottera, czyli teraz moja kolej!
                                                                                                                                                                     
 - Nie zgadzam się! Ty zawsze wybierasz jakieś idiotyczne filmy! –wykrzyczałam.
-A ty niby nie?! – odwrzasnął. Spojrzałam na niego i parsknęłam śmiechem.
- A tobie co ? – spytał zdezorientowany.
- Nie ważne… To co oglądamy ? – nim zdążył odpowiedzieć, zadzwonił telefon.
-To Leo…  -powiedział
-No to odbierz. Ja przynajmniej tak robię, gdy mój dzwoni… nie wiem jak ty…- odparłam zadziornie z lekkim uśmiechem.
-Ha ha ha … Bardzo śmieszne.-odrzekł i odebrał. Rozmawiali przez chwilę i blondyn odłożył komórkę.
- Muszę się zbierać... Leondre jedzie z mamą na plażę i mam jechać z nimi…
- Spoko, rozumiem – westchnęłam smutno.
- A ty jedziesz z nami – dodał wesoło.
- Co ?!
- Jedziesz. Z. Nami. Czego nie rozumiesz ?
- Nie ma to, jak spytać się mnie o zdanie… - burknęłam.
- Za pół godziny jestem z powrotem – i wybiegł z pokoju. Jako, że w przeciwieństwie do Natki, mam coś zwane sumieniem, postanowiłam zadzwonić do cioci. Skrycie liczyłam, że karze mi zostać w domu, ale zgodziła się na wyjazd bardzo chętnie. Zaznaczyła tylko, że mam dostarczyć klucze od domu do naszej sąsiadki, czyli mamy Percy`ego. Nie do końca mi to odpowiadało, no ale cóż... Ruszyłam w kierunku szafy, a potem poszłam się przebrać.

                                                                                                          

Zeszłam na dół, biorąc po drodze jabłko z kuchni. Zamknęłam  pokaźny dom cioci i wyszłam. Muszę przecież się wyrobić zanim przyjdzie Charlie. Stanęłam pod drzwiami pani Smith i zadzwoniłam. Dom ich nie był prawie w ogóle mniejszy niż dom ciotki przez co miało się wrażenie iż jest się przed swym ‘’własnym’’ domostwem. Ogród za domem był utrzymany w nienagannej czystości, a przód domu włącznie z balkonem, daszkiem i schodami ,na których akurat stałam  był wykonany z pięknego białego marmuru. Widok robił naprawdę imponujące wrażenie. Po chwili odtworzył mi, na nieszczęście Percy .
-Hej, jest może twoja mama? Ciocia prosiła mnie abym zostawiła u niej klucze. Mógłbyś ją zawołać ?-spytałam, starając się brzmieć normalnie i nie patrząc w jego stronę.
- Mojej mamy nie ma w domu, ale klucze możesz mi zostawić – odrzekł. Wręczyłam mu srebrne, grzechoczące przedmioty na kolorowym breloczku.
- To dzięki… I na razie – odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale chwycił mnie za rękę i przyciągnął z powrotem.
- Nie mam nic do ciebie… Ale przekaż swojemu chłopakowi, że jeszcze raz tu przyjdzie, a za siebie nie ręczę .. – powiedział cicho. Wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku i cofnęłam się o krok.
- Po pierwsze to, że ty nic do mnie nie masz, nie znaczy, że ja nic do ciebie nie mam…  A po drugie Charlie to nie mój chłopak. I ty też nim nie będziesz, dupku. – warknęłam. Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
- Przesadziłaś szmato – wycedził, powoli się do mnie zbliżając. Cofałam się w stronę furtki, a on się do mnie zbliżał.
- Zostaw ją ! – usłyszałam gdzieś za sobą. Upadłam na ziemię, a na rudzielca rzucił się… Charlie.
- Zostawcie się debile ! – wydarłam się piskliwym głosem. Oczywiście nie zwrócili na mnie uwagi. Skoczyłam pomiędzy nich, ale szybko zostałam wywalona na bok.
- Charlie ! – piszczałam dalej. Podleciałam do blondyna, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę furtki. Na ulicy czekał już samochód Leo z jego mamą za kierownicą. Wepchnęłam blondyna na przednie siedzenie, a sama usiadłam obok Leondre.
- Co się stało?  - zapytała mama bruneta. W skrócie wyjaśniłam o co chodzi. Charls nie odezwał się w ogóle. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Po około godzinie dojechaliśmy niedaleko zacienionego jeziorka. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy na plażę. Ledwo stanęłam prosto rozebrana do stroju, moje nogi oderwały się od piasku.
- Lenhan, idioto ! - piszczałam. Na nic się to jednak nie zdało i po chwili wylądowałam z pluskiem w wodzie. Z trudem wynurzyłam się na powierzchnię i zmierzyłam Charliego wściekłym wzrokiem. Mokre włosy przykleiły mu się do twarzy. Leo również ruszył w naszym kierunku. Wbiegł do wody i nagle zatrzymał się i krzyknął z bólu. Po jego twarzy pociekły łzy. Zachwiał się. Przestaliśmy się śmiać i ruszyliśmy w jego kierunku. Charlie wziął go na ręce i wyniósł na piasek. Cała lewa stopa bruneta była zalana krwią. Pokonując obrzydzenie, przyjrzałam się dokładniej. Stopa była przebita, prawie, że na wylot, jakimś zardzewiałym gwoździem. Leondre musiał na niego nadepnąć. 
- Nic nie róbcie!  - pani Victoria podbiegła do nas. Była przeraźliwie blada.
- Charlie, pomóż zanieść mi go do samochodu. Jedziemy do szpitala.
Pobiegłam przodem i otworzyłam drzwi. Leo został ułożony na tylnim siedzeniu. Wcisnęłam się obok niego i po chwili ruszyliśmy. Starałam się nie patrzeć na krew, więc nie zemdlałam. Mogłam być z siebie dumna. W końcu podjechaliśmy pod biały budynek. Charlie i mama Leondre znów wzięli go na ręce, a ja ruszyłam przed nimi, otwierając po drodze wszystkie drzwi. W końcu ktoś do nas podbiegł i poprowadził panią Victorię za sobą. Usiadłam na krzesełku w pustej poczekalni. Po kilku minutach dołączył do mnie blondyn. Usiadł koło mnie i delikatnie objął. Wtuliłam się w niego, chcąc poczuć choć na chwilę, że wszystko jest w porządku. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w końcu dołączyła do nas mama bruneta. Podnieśliśmy głowy i zobaczyliśmy, że zalewa się łzami.
- Już coś wiadomo?  - zapytał cicho Charlie.

- Tak. Leo... on...


Hej miśki <3 Przychodzę do Was z nowym rozdziałem. Wiem, że jest on krótki, ale chciałam zakończyć w chwytającym momencie XD Tak, jak już kiedyś wspomniałam, we wtorek wyjeżdżam na obóz, więc przez czas, kiedy mnie nie będzie Natalia zajmie się blogiem. Będzie pisać jednka tylko ze swojej perspektywy, a wy żeby dowiedzieć się co się stało z Leo musicie poczekać do nocy z 16 na 17 sierpnia :* Wiem, że długo, ale obóz mam w środku lasu i na wi-fi ani wolny czas, nie mam co za dużo liczyć... Za pomoc w tym rozdziale dziękuję Majce <3 W naszym konkursie niestety tylko ona wzięła udział, więc daję Wam jeszcze trochę czasu ! Waszym zadaniem jest wymyślić nazwę dla Was - czytelników :) Piszcie w komentarzach, lub na fb ;) I to chyba by było na tyle :) Nie jednak nie ! XD

Link do nowej piosenki chłopców 143 - https://www.youtube.com/watch?v=Ai2PHWb52EE 

Liczymy również, że do końca wakacji dobijemy do 10 tys wyświetleń ;) 

Ale się rozpisałam... T ja już się zamykam i zostawiam Was na jakiś czas z Natką XD // Mary <3