sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 18 Leo jako doradca modowy

Tsa… dzisiaj ma przyjechać nasz zajebisty ojciec przeżywający mentalną potrzebę zaopiekowania się kimś.  A że akurat padło na nas to inna sprawa. Czy mam jakikolwiek plan związany z jego przyjazdem ? Oczywiście że tak. Jednym słowem czasem trzeba patrzeć dwa razy zanim się podejmie decyzje. Dzisiaj z racji tego, że czeka mnie dużo pracy i potrzebuję pomocy eksperta jeśli chodzi o takie rzeczy (pomimo tego iż jestem dziewczyną ). Gdy wywlekłam się z łóżka była 10. Rekord nad rekordy. Cała zamulona poszłam pod prysznic i przebrałam się w coś wygodnego.



Zeszłam na dół i ku zdziwieniu cioci i Marianny zaczęłam robić śniadanie.
- Natalia – szturchnęła mnie Mary.
- Co ? – odwróciłam się do niej w ręku trzymając sok pomarańczowy.
- A nic, nic chciałam tylko sprawdzić czy nie lunatykujesz.
- Lubię spać, ale w łóżku.
- Tsaa… poranne pobudki z pewnością na ciebie dobrze nie działają.
- Mam dzisiaj trochę spraw do załatwienia i potrzebuję pomocy.
- Mojej ? – zdziwiła się.
- Nope – pokręciłam głową.
- W takim razie kogo – zainteresowała się ciocia.
- Ech… same zobaczycie. – wywróciłam oczami.
- Okej. – przytaknęła Mary
Po zjedzonym śniadaniu chwyciłam za telefon i wyszłam do ogrodu.
- Co robisz ? – zaczęłam.
- Hej, też  cię miło słyszeć.
- Ech… nie mam czasu na uprzejmości. Dasz radę być za 15 minut być u mnie ?
- Okej postaram się.
- Tylko się nie spóźnij – rozłączyłam się.
Dosłownie wbiegłam do domu. Byłam w połowie schodów gdy zatrzymał mnie głos cioci.
- Natalia potrzymaj małego muszę mu przygotować jeszcze mleka.
- Ech… okej – podeszłam niechętnie do bachora. Nie lubię dzieci. Mogę je zniosic dopóki nie wchodzą mi w paradę. Wzięłam chłopczyka na ręce i gdy chciałam go wsadzić do fotelika cała zawartość jego żołądka wylądowała na mnie.  – Kurw… de – poprawiłam się.
- Co się… ach Tobias ! – ciocia pokręciła głową – Idź się przebrać.
- Już idę – przekazałam tego małego… cioci i poszłam się przebrać.  Wyciągnęłam z szafy pierwsze co mi wpadło w ręce i poszłam pod prysznic.


Gdy miałam wychodzić z pokoju usłyszałam, dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę ! – krzyknęłam zbiegając na dół. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam
- Hej Leo – uśmiechnęłam się
- Hej – pokręcił powoli głową. Wskazałam na kuchnie.
- Ciocia – powiedziałam bezgłośnie. Chłopak’- pokiwał głową.
- Dobra to choć do mnie. Powiem o co mi chodziło. – wzięłam go za rękę, (sama nie wierze że to zrobiłam przeszyła mnie fala ciarek) i zaprowadziłam do swojego pokoju.
- Okej więc o co chodzi bo zaczynam się bać ? – zaczął Leo gdy zamknęłam drzwi.
- Dobra scenka skończona. – odetchnęłam z ulgą – Tak dla wyjaśnienia to przed chwilą nic nie znaczyło, chodziło tylko o  moją ciocię.
- Dobra, ale dowiem się w końcu o co chodzi ? – dopytywał się.
- Jak zapewne Mary już was powiadomiła dzisiaj wyjeżdżam  do ojca. Zapewne nie na długo, ale chodzi o to, że muszę zabrać jakieś hmh… jakby to powiedzieć dziewczęce rzeczy.  Marianna jest zajęta, cioci nie chce angażować więc zostałeś ty.  
- Okej.
- Jesteś facetem powinieneś się znać na takich rzeczach.
- Jesteś dziewczyną powinnaś wiedzieć co zabrać.
- Fakt. Ale to jest jeden z powodów, drugim jest udowodnienie jaki kiepski jesteś i upokorzenie cię wygrywając wyścig.
- Haha już myślałem że zapomniałaś.
- Ja ?! Pomarz sobie – odpowiedziałam z dumą.
- A może cię przekonam, żebyś odpuściła ? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Powodzenia – parsknęłam. Ruszył w moim kierunku. W tej samej chwili do pokoju z impetem wleciała Marianna.
- Ups… Przeszkadzam ? – zapytała zatrzymując się.
- Tak – odpowiedziałam w tym samym momencie w którym Leo rzekł „Nie”.
- Ciocia kazała przekazać, iż masz się pakować.
- Przekaż cioci, iż się pakuję – odpowiedziałam, a moja siostra wyszła.
- Okej  a więc na czym skończyliśmy ? – Leo ruszył w moją stronę. Gdy się zbliżył wskoczyłam na łóżko.
- Uciekasz prze de mną ? – zaczął się śmiać
- Ja ? Niedoczekanie. – wzięłam poduszkę i trafiłam nią Leo.
- Oj mała teraz przesadziłaś.  – wskoczył na łóżko.
- Czy ty nazwałeś mnie „mała” – przymrużyłam oczy – Nie żyjesz.
Zeskoczyłam z łóżka i cisnęłam w niego kolejną poduszką.  Leo miał grobową minę.  Przymrużył oczy .  I nagle znalazł się obok mnie. Uśmiechnął się zwycięsko i przerzucił mnie sobie prze ramię.
- Ej ! – zaprotestowałam
- Haha teraz cię mam
- Leo postaw mnie na ziemię – powiedziałam przez śmiech.
- Nie ! – krzyknął i podszedł ze mną do drzwi – Zrobimy nalot Mary ? – zaczął się śmiać.
- No chyba żartujesz uznała by ciebie za idiotę, a mnie… w sumie wole nie myśleć co by o mnie stwierdziła.
Leo odwrócił się na pięcie i podmaszerował do łóżka.
- Złaś ciężka jesteś – rzucił mnie przez ramie na łóżko i zaczął się śmiać.
- Ja ciężka !? Chyba sobie ze mnie drwisz. – przymrużyłam oczy.   Wskoczyłam na łóżko. Leo zrobił to samo.  Uśmiechnęłam się szyderczo, nachyliłam się i go podkosiłam.  Leo upadł zaskoczony.
- Ty… - przymrużył oczy
- To było za „mała” – uśmiechnęłam się.
- Hahaha
- Dobra będę musiała się zacząć pakować.
- Psujesz taką zabawę ! – oburzył się
- Przykro mi, ale dzisiaj wyjeżdżam i muszę być  spakowana, aby zrobić wrażanie na ojcu.
 - No dobra – podniósł się leniwie z łóżka – To zaczynajmy.
 ***

To było chyba najdłuższe pakowanie w moim życiu. Walizka pękała w szwach. Mam nadzieje, że ojciec ma dużą szafę. 
- Uch skończyliśmy – powiedział Leo
- To było z pewnością najdłuższe pakowanie w moim życiu.
- Haha widzisz musisz mnie częściej prosić o pomoc.
Wywróciłam oczami. W tym samym czasie ciocia wpadła do pokoju. Czy do jasnej cholery nie można pukać !?
- O widzę, że jesteś już spakowana.
- Tak, przed chwilą skończyliśmy
- To miło.  Słuchaj my z wujkiem  musimy wyjść. Małego podrzucimy do Rahel. Wrócimy około 3.  Aha i tata dzwonił, że przyjedzie jutro bo ma coś do załatwienia.
Odetchnęłam z ulgą.
- Okej paa ciociu.
- Do widzenia  pani– powiedział Leo
Ciocia wyszła z pokoju.
- Może powinniśmy już zejść na dół. Pewnie już wszyscy są.  – powiedziałam
- Okej, możemy iść.
- Poczekaj chwilę tylko się przebiorę. 
- Dobra. - chłopak usiadł na łóżku, a ja weszłam do garderoby.
- Ok możemy iść.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy ognisku.  Nikogo jeszcze nie było.
- Długo będziesz u ojca ? – zaczął Leo
- To zależy od jego nerwów, ale najwyżej  dwa tygodnie.
- Haha już się nie mogę doczekać jak zareaguje na twoje pomysły.
- Owszem to będzie śmieszne.
Pierwsi przyszli Max Chris i Percy . Zaraz po nich Olivia i Julie. Oczywiście Alex i Julie od razu się przylepili.  Wszyscy zaczęli wypytywać o wyjazd. Leo śmiał się pod nosem kiedy odpowiadałam wymijająco na pytania. Tylko on zna mój dokładny plan działania.


<< Marianna>>
Po opuszczeniu sypialni siostry zeszłam do kuchni. Ciocia już zdążyła zrobić zakupy, więc teraz zabrałam się do pracy. Wujek miał rozpalić w ogrodzie ognisko, a ja miałam przygotować sałatkę i kiełbaski. Po jakiejś godzinie wszystko ustawiłam na stole koło rozpalonego już ogniska. Zmęczona przysiadłam na ławeczce.
- Mary, jesteś już gotowa ? Zostało pół godziny. – usłyszałam głos cioci.
- Jak to ? – krzyknęłam stając na równe nogi.
- Zdrzemnęłaś się troszkę. – wyjaśniła.
Przerażona popędziłam do swojego pokoju, gdzie dosyć szybko się ogarnęłam. Ubrałam przygotowane wcześniej rzeczy



i gotowa, po 20 minutach zeszłam na dół. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że Natka i Leondre siedzą na trawie koło ognia i rozmawiają. Skoro on tu jest, to czy Charlie nie przyszedł ? Nagle poczułam czyjeś dłonie na moim brzuchu, a po chwili ktoś oparł brodę na moim ramieniu. Odwróciłam się i wtuliłam w blondyna.
- Tak się stęskniłaś ? – szepnął mi do ucha.
- Powiedzmy – mruknęłam. Zaśmiał się cicho i pociągnął mnie za rękę.
- Chodź, bo będziemy ostatni – stwierdził, kierując się w stronę wyjścia na taras. Wyszliśmy na dwór, gdzie rzeczywiście, wszyscy zebrali się już dookoła ognia. Rzuciłam się w ich kierunku, oczywiście zapominając o 3 schodkach prowadzących z tarasu na trawnik i znowu upadłam na ziemię. Tym razem rękę wyciągnął do mnie Percy.
- Tak świetnie wyglądam, że na mój widok wszyscy się przewracają ? – zapytał, pomagając mi wstać.
- Bardzo śmieszne – odburknęłam, otrzepując się. Nim się zorientowałam, moje stopy oderwały się od ziemi. Zdziwiona, zauważyłam że Charls niesie mnie w stronę stołu.
- Co ty robisz ? – zapytałam zdziwiona.
- Nie chcę, żebyś znowu się przewróciła – wyjaśnił z uśmieszkiem. Obrażona, próbowałam wrócić na ziemię, jednak mi to nie wyszło i moje nogi dotknęły trawy dopiero koło ławek i stolika. Wzięłam jeden z zaostrzonych kijków, nabiłam na niego kiełbaskę i podeszłam do reszty. Kiedy każdy już miał usmażone to co chciał, usiedliśmy. Jednak nie na ławeczkach, tylko na trawie. Śmiejąc się i rozmawiając zabraliśmy się za jedzenie. Czas minął zdecydowanie za szybko. Zaczęło się robić chłodno. Alex i Julie wyszli pierwsi, a zaraz po nich Olivia. Zostali tylko Chris, Percy, Leo, Charlie, Nati i ja.
I wtedy blondyn totalnie mnie zaskoczył. Wyszedł na chwilę, a gdy wrócił trzymał gitarę. Usiadł koło mnie i zaczął grać. Rozpoznałam melodię „Little Do You Know”, czyli jednej z moich ulubionych piosenek. Charlie zaczął śpiewać, a ja się do niego przyłączyłam. Po kilku sekundach umilkł, dalej jednak grając, więc dalej wyłam. Przy refrenie urwał. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Aż tak źle ? – zapytałam cicho. Charlie spojrzał na mnie jak na debila.
- Źle ?! To było genialne ! Czemu nie śpiewasz jakoś publicznie ? – pytał rozemocjonowany.
- Śpiewałam… - odrzekłam cicho. Poczułam łzy w oczach.
- Przepraszam, że spytałem – szepnął zszokowany moją reakcją.
- Ja… Ja już pójdę – stwierdziłam, wstając i szybko ruszając w stronę domu. Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łózko. Powróciły bolesne wspomnienia. Ktoś otworzył drzwi.
- Mary ? Wszystko w porządku ? – zapytał Charlie, siadając na łóżku, obok mnie.
- Tak, przepraszam – odpowiedziałam, siadając i ocierając łzy.
- Nie masz za co – odpowiedział.
- Chodzi o to, że śpiewałam. Dzięki pewnej osobie, której dziś już nie ma – wyjaśniłam.
- Tą osobą była twoja mama ? – spytał.
- Nie. Mój chłopak.







Tak jak obiecywałam z samego rana rozdział :*  Nie umiem pisać końcówek więc przekazuje pozdrowienia dla Pana S który jest moim trenerem za to że jak wróciłam z jazdy nie umiałam zejść z konia. To tyle. Nie mam pojęcie kiedy pojawi się następny rozdział. Pozdro Piertuha :*


4 komentarze: