Stałam w tłumie ludzi. Nie miałam pojęcia co tu robię. To
była plaża. Czułam, że oblewam się potem. I nagle usłyszałam ryk syreny
pogotowia. Ludzie rozstąpili się przed karetką. Ruszyłam za samochodem. I
zobaczyłam dlaczego tu się zjawiła. Ciało mojej siostry, blade i zimne
spoczywało w ramionach klęczącego na piasku Leo. Krzyknęłam i rzuciłam się w ich
kierunku. Wpadłam jednak na niewidzialną ścianę. Nikt nie reagował. Tłum
rzednął. Płacząc osunęłam się na ziemię.
I właśnie wtedy rozdzwonił się mój budzik. Przebudziłam się
i usiadłam na łóżku wyprostowana jak struna. Wyłączyłam alarm i opadłam na
poduszki. To był tylko sen. Okropnie realistyczny ale sen. Drżącą ręką
sięgnęłam po telefon. Była 8 rano, czyli wcześnie nawet jak na mnie. Znalazłam
numer Natki i zadzwoniłam. Odebrała po 3 sygnale.
- Halo ?
- Boże, jak się bałam ! – jęknęłam z ulgą.
- Yyy… Co ? Mary, to coś pilnego, bo jestem teraz w szkole.
- Dobra, później ci wyjaśnię. Ale wszystko z tobą w porządku
? – upewniłam się.
- Tak, a z tobą ?
- Chyba nie do końca… Dobra nie przeszkadzam ci. Paa
- Na razie – Natalia się rozłączyła. Stwierdzając, że i tak
już nie usnę, zwlokłam się z łóżka i z ubraniami ruszyłam do łazienki.
Doprowadzenie się do ładu trochę mi zajęło, więc gdy
wróciłam do pokoju była 9. Nie miałam planów na cały dzień, a uważałam, że z
pełnym żołądkiem lepiej się myśli, ruszyłam do kuchni. W środku znalazłam wuja.
- Hej – przywitałam się.
- Hej – podniósł wzrok z nad gazety.
- Gdzie ciocia ?
- Jechała z Tobym do mojej mamy. Źle się poczuła. A ja
wychodzę zaraz do pracy. Dasz sobie radę sama ?
- Jasne – uśmiechnęłam się i zabrałam za szykowanie
śniadania. W tym czasie wujek opuścił dom. Z gotową kanapką ruszyłam do pokoju.
Pomyślałam, że chyba Olivia nie miała by nic przeciwko wdepnięciu do mnie na
godzinkę lub dwie. No góra pięć. Znalazłam telefon i odblokowałam go. W tym
samym czasie zaczął dzwonić. Zobaczyłam numer Charliego. Odebrałam.
- Hej Mary ! – mówił jakoś inaczej.
- Hej ! Co tam ?
- Nie za dobrze… Mogę wpaść ?
- Stało się coś ?! – zapytałam przerażona.
- Nic takiego. Zaraz będę – usłyszałam sygnał rozłączania.
Ogarnęłam szybkim spojrzeniem pokój. Na szczęście, jakoś wyglądał. Jedząc
śniadanie, ruszyłam na dół. Ledwo przełknęłam ostatni kęs, gdy usłyszałam
dzwonek. O tworzyłam drzwi i zamarłam.
- Ty to nazywasz „nic takiego” ?! – wydarłam się na
blondyna. Z nosa kapała mu krew, a troszkę dziwna mowa była spowodowana
rozciętą wargą. Spojrzał na mnie z miną przybitego psa. Wywróciłam oczami i
wciągnęłam go do środka.
- Trzeba cię ogarnąć – oznajmiłam, prowadząc go do kuchni.
Posadziłam go na krześle i znalazłam apteczkę.
- Ale najpierw – usiadłam naprzeciwko niego – Coś ty
najlepszego odwalił ?!
- Percy, nie ja.
- Słucham ?!
- Pamiętasz jak wczoraj ci powiedziałem, że nie chcę żebyś
się z nim zadawała ?
- Nie, kurna. Sklerozę mam – parsknęłam wściekła.
- No bo to nie żadne moje widzimisię. On wrócił do domu
jakiś miesiąc temu. Siedział w poprawczaku.
- Za co ? – zapytałam zdziwiona.
- Za pobicie. Pobił dziewczynę, która z nim zerwała. I to
dosyć mocno. – wyjaśnił.
- O Boże… - poczułam, że troszkę kręci mi się w głowie. I od
krwi i od tego, czego się dowiedziałam.
- Widziałem, jak on na ciebie patrzy. Nie chciałem, żeby ci
się coś stało. Dlatego poszedłem dzisiaj do niego, żeby mu to wyjaśnić. Ale
chyba nie zrozumiał – zakończył smutno.
- Teraz powinnam cię wyrzucić z domu – oznajmiłam grobowym
głosem.
- Nie będę miał ci za złe, jeśli to zrobisz – szepnął,
pochylając głowę. Poczułam łzy pod powiekami. Wstałam i ukucnęłam przed
chłopakiem.
- Jesteś głupi. I chyba to wiesz. Ale nie wypuszczę cię stąd
w takim stanie. – podniósł głowę i
spojrzał na mnie z nadzieją. Zmusiłam się do uśmiechu i zabrałam się do roboty.
Zmyłam mu krew z twarzy. Na szczęście nos zbytnio nie ucierpiał. Rozcięte usta
również. Zebrałam brudne waciki i wyrzuciłam je do kosza. Stanęłam przy zlewie,
żeby opłukać ręce. Poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
- Dziękuję – szepnął mi na ucho Charlie. Szarpnął mnie
delikatnie za łokieć i stałam już przodem do niego. Chwycił mnie za ręce.
Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Zatonęłam w spojrzeniu jego
błękitnych tęczówek. Jego twarz, była coraz bliżej mojej. Czułam jego przyspieszony
oddech. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Skrzypnęły drzwi. Odskoczyliśmy
od siebie jak oparzeni. Do kuchni weszła Rachel, opiekunka Tobiasa.
- Hej Mary – zwróciła się do mnie – Gdzie ciocia ?
- Jechała do mamy wujka. Nie dzwoniła do pani ?
- Nie, widocznie zapomniała… Mam zostać, czy dasz radę sama
?
- Dam radę – uśmiechnęłam się – Powiem cioci, że pani była.
- Ok… - chyba zaczaiła, że nie weszła tu w odpowiednim
momencie – To ja już pójdę.
Chwilę później usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych.
Spojrzeliśmy na siebie.
- Ja… Chyba powinienem pójść – stwierdził Charls, ruszając w
stronę wyjścia.
- Zostań, proszę… - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do
siebie.
- Skoro nalegasz… To co robimy ? – zapytał.
- Film ?
- Zgoda – uśmiechnął się szeroko i razem ruszyliśmy w stronę
mojego pokoju.
Hej Miśki ! Nie dawno cieszyłyśmy się z 5 tys. wyświetleń, a dziś już jest ich ponad 8 ! Dziękujemy <3 Standardowo rozdział dodawany kilka minut po północy... Ale dziś wytrwale czekałam do godziny 00:00 :) Od 7 minut Natalia jest ode mnie starsza !! XD
Tak więc złóżcie jej życzenia w komentarzach :*
A ode mnie... :
Pietruszko ! Z okazji twoich urodzinek, życzę ci zdrowia, spełnienia marzeń, sukcesów w jeździe konnej, troszkę mądrości i zdrowia psychicznego, weny, wymarzonego chłopaka (srać 23 mężów XD), jeszcze 10 lat razem, powodzenia w gimnazjum, a takie prywatniejsze życzenia będą w niedzielę, tak więc się bój :*
Rozdział będzie jeszcze dzisiaj, lub jutro :) Dobranoc / Mary <3