środa, 22 lipca 2015

Rozdział 23 - Urodzinki :3

Stałam w tłumie ludzi. Nie miałam pojęcia co tu robię. To była plaża. Czułam, że oblewam się potem. I nagle usłyszałam ryk syreny pogotowia. Ludzie rozstąpili się przed karetką. Ruszyłam za samochodem. I zobaczyłam dlaczego tu się zjawiła. Ciało mojej siostry, blade i zimne spoczywało w ramionach klęczącego na piasku Leo. Krzyknęłam i rzuciłam się w ich kierunku. Wpadłam jednak na niewidzialną ścianę. Nikt nie reagował. Tłum rzednął. Płacząc osunęłam się na ziemię.
I właśnie wtedy rozdzwonił się mój budzik. Przebudziłam się i usiadłam na łóżku wyprostowana jak struna. Wyłączyłam alarm i opadłam na poduszki. To był tylko sen. Okropnie realistyczny ale sen. Drżącą ręką sięgnęłam po telefon. Była 8 rano, czyli wcześnie nawet jak na mnie. Znalazłam numer Natki i zadzwoniłam. Odebrała po 3 sygnale.
- Halo ?
- Boże, jak się bałam ! – jęknęłam z ulgą.
- Yyy… Co ? Mary, to coś pilnego, bo jestem teraz w szkole.
- Dobra, później ci wyjaśnię. Ale wszystko z tobą w porządku ? – upewniłam się.
- Tak, a z tobą ?
- Chyba nie do końca… Dobra nie przeszkadzam ci. Paa
- Na razie – Natalia się rozłączyła. Stwierdzając, że i tak już nie usnę, zwlokłam się z łóżka i z ubraniami ruszyłam do łazienki.


Doprowadzenie się do ładu trochę mi zajęło, więc gdy wróciłam do pokoju była 9. Nie miałam planów na cały dzień, a uważałam, że z pełnym żołądkiem lepiej się myśli, ruszyłam do kuchni. W środku znalazłam wuja.
- Hej – przywitałam się.
- Hej – podniósł wzrok z nad gazety.
- Gdzie ciocia ?
- Jechała z Tobym do mojej mamy. Źle się poczuła. A ja wychodzę zaraz do pracy. Dasz sobie radę sama ?
- Jasne – uśmiechnęłam się i zabrałam za szykowanie śniadania. W tym czasie wujek opuścił dom. Z gotową kanapką ruszyłam do pokoju. Pomyślałam, że chyba Olivia nie miała by nic przeciwko wdepnięciu do mnie na godzinkę lub dwie. No góra pięć. Znalazłam telefon i odblokowałam go. W tym samym czasie zaczął dzwonić. Zobaczyłam numer Charliego. Odebrałam.
- Hej Mary ! – mówił jakoś inaczej.
- Hej ! Co tam ?
- Nie za dobrze… Mogę wpaść ?
- Stało się coś ?! – zapytałam przerażona.
- Nic takiego. Zaraz będę – usłyszałam sygnał rozłączania. Ogarnęłam szybkim spojrzeniem pokój. Na szczęście, jakoś wyglądał. Jedząc śniadanie, ruszyłam na dół. Ledwo przełknęłam ostatni kęs, gdy usłyszałam dzwonek. O tworzyłam drzwi i zamarłam.
- Ty to nazywasz „nic takiego” ?! – wydarłam się na blondyna. Z nosa kapała mu krew, a troszkę dziwna mowa była spowodowana rozciętą wargą. Spojrzał na mnie z miną przybitego psa. Wywróciłam oczami i wciągnęłam go do środka.
- Trzeba cię ogarnąć – oznajmiłam, prowadząc go do kuchni. Posadziłam go na krześle i znalazłam apteczkę.
- Ale najpierw – usiadłam naprzeciwko niego – Coś ty najlepszego odwalił ?!
- Percy, nie ja.
- Słucham ?!
- Pamiętasz jak wczoraj ci powiedziałem, że nie chcę żebyś się z nim zadawała ?
- Nie, kurna. Sklerozę mam – parsknęłam wściekła.
- No bo to nie żadne moje widzimisię. On wrócił do domu jakiś miesiąc temu. Siedział w poprawczaku.
- Za co ? – zapytałam zdziwiona.
- Za pobicie. Pobił dziewczynę, która z nim zerwała. I to dosyć mocno. – wyjaśnił.
- O Boże… - poczułam, że troszkę kręci mi się w głowie. I od krwi i od tego, czego się dowiedziałam.
- Widziałem, jak on na ciebie patrzy. Nie chciałem, żeby ci się coś stało. Dlatego poszedłem dzisiaj do niego, żeby mu to wyjaśnić. Ale chyba nie zrozumiał – zakończył smutno.
- Teraz powinnam cię wyrzucić z domu – oznajmiłam grobowym głosem.
- Nie będę miał ci za złe, jeśli to zrobisz – szepnął, pochylając głowę. Poczułam łzy pod powiekami. Wstałam i ukucnęłam przed chłopakiem.
- Jesteś głupi. I chyba to wiesz. Ale nie wypuszczę cię stąd w takim stanie.  – podniósł głowę i spojrzał na mnie z nadzieją. Zmusiłam się do uśmiechu i zabrałam się do roboty. Zmyłam mu krew z twarzy. Na szczęście nos zbytnio nie ucierpiał. Rozcięte usta również. Zebrałam brudne waciki i wyrzuciłam je do kosza. Stanęłam przy zlewie, żeby opłukać ręce. Poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu.
- Dziękuję – szepnął mi na ucho Charlie. Szarpnął mnie delikatnie za łokieć i stałam już przodem do niego. Chwycił mnie za ręce. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Zatonęłam w spojrzeniu jego błękitnych tęczówek. Jego twarz, była coraz bliżej mojej. Czułam jego przyspieszony oddech. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Skrzypnęły drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Do kuchni weszła Rachel, opiekunka Tobiasa.
- Hej Mary – zwróciła się do mnie – Gdzie ciocia ?
- Jechała do mamy wujka. Nie dzwoniła do pani ?
- Nie, widocznie zapomniała… Mam zostać, czy dasz radę sama ?
- Dam radę – uśmiechnęłam się – Powiem cioci, że pani była.
- Ok… - chyba zaczaiła, że nie weszła tu w odpowiednim momencie – To ja już pójdę.
Chwilę później usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych. Spojrzeliśmy na siebie.
- Ja… Chyba powinienem pójść – stwierdził Charls, ruszając w stronę wyjścia.
- Zostań, proszę… - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do siebie.
- Skoro nalegasz… To co robimy ? – zapytał.
- Film ?

- Zgoda – uśmiechnął się szeroko i razem ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.


Hej Miśki ! Nie dawno cieszyłyśmy się z 5 tys. wyświetleń, a dziś już jest ich ponad 8 ! Dziękujemy <3 Standardowo rozdział dodawany kilka minut po północy... Ale dziś wytrwale czekałam do godziny 00:00 :) Od 7 minut Natalia jest ode mnie starsza !! XD 

Tak więc złóżcie jej życzenia w komentarzach :*

A ode mnie... :
Pietruszko ! Z okazji twoich urodzinek, życzę ci zdrowia, spełnienia marzeń, sukcesów w jeździe konnej, troszkę mądrości i zdrowia psychicznego, weny, wymarzonego chłopaka (srać 23 mężów XD), jeszcze 10 lat razem, powodzenia w gimnazjum, a takie prywatniejsze życzenia będą w niedzielę, tak więc się bój :* 

Rozdział będzie jeszcze dzisiaj, lub jutro :) Dobranoc / Mary <3

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 22 Wożę się mega autem ^^

Zycie jest ciężkie. A już w szczególności kiedy musisz iść do szkoły we wakacje i jakby tego było mało wstać o tak nie ludzkiej porze jaką jest godzina 7. Spojrzałam na zegarek i po chwili dopiero zakontaktowałam że jest godzina 7:20. To co że na 8 mam do szkoły. To co że muszę się ogarnąć w 15 minut. To co że nie mam kurwa najmniejszego pojęcia jak ja się tam dostane. Ale no cóż… życie jest ciężkie. Poszłam do łazienki i ogarnęłam się błyskawicznie. Wybrałam ciuchy i się przebrałam.


Gotowa poszłam na śniadanie. Przy stole zastałam (niestety) ojca.
- Witaj ojcze. – wzięłam jabłko z miski stojącej na stole.
- Dzień dobry Natalio. Jak spałaś. – nie odwracał głowy z nad gazety.
- Dobrze dziękuję. Możemy jechać do szkoły. – nie zwraca na mnie uwagi… jeszcze tego pożałuje.
- Oczywiście. – w końcu się pofatygował i na mnie spojrzał i to dość wymownie, ale nic nie powiedział. – W  takim razie szybko. Spieszy mi się trochę. – uśmiechnął się.
- Naturalnie – odwzajemniłam gest.
Wyszliśmy na zewnątrz gdzie stał zaparkowany samochód. Stanęłam jak wryta. Gdy ojciec zorientował się że nie idę odwrócił się i na widok mojej miny uśmiechnął się.

- Ferrari f430
- Nieźle.
- Jedźmy bo się spóźnimy.
- Tak ojcze.
  Łoł nieźle mój ojciec ma gust jeśli chodzi o samochody. Może zabawię tu troszkę dłużej…
- Aha i jeszcze jedno.  Chciałbym żebyś przemyślała sprawę dotyczącą środka komunikacji w jaki będziesz dostawała się do szkoły.
- Ty nie będziesz mnie zawoził ? – spytałam jak idiotka.
- Niestety, skarbie nie będę miał czasu.
- Dobrze ojcze zastanowię się nad tą kwestią.
Dotarliśmy na teren szkoły. Z zewnątrz wyglądała normalnie. Nie ma co. Ciekawe co będzie w środku...
- Przyślę po ciebie kogoś skarbie. Miłego dnia.
-I nawzajem tato. – zamknęłam drzwi. I dopiero teraz do mnie dotarło co tak naprawdę powiedziałam. Czy ja naprawdę nazwałam go tatą ? Osobę która zostawiła mnie kiedy byłam mała. Osobę, która nie odzywała się do mnie przez 15 lat. Wychodzi na to, że tak. Ruszyłam w stronę szkoły w zamyśleniu o tym jak to jest ze mną i z moim ojcem. Doszłam do wniosku, że muszę się nad tym poważnie zastanowić.
Ku mojemu zdziwieniu szkoła była pełna
- Hej jestem Mike. – przede mną wyrósł  chłopak, średniego wzrostu, z niepoukładanymi włosami.
- Cześć,  Natalia. -  w końcu trzeba znać kogoś w tej szkole.
- Jestem z komitetu, mam za zadanie oprowadzić cię po szkole i wyjaśnić ci jakie zasady tu panują.
- Dobra… wiesz wielkie dzięki ale…
- Nie ma żadnego ale.  Choć. – pociągnął mnie za ramię w stronę korytarza.
- To tak na początek tu jest twoja szafka. Możesz z nią robić co chcesz, pryozdabiać, malować…
- Okej dobra kapuje.
- Świetnie szyfr masz na kartce. – podał mi świstek papieru.
- Co dalej ? – zapytałam
- Twój plan lekcji.
- Co z nim ?
- Musisz się zameldować w sekretariacie.
- Ech… gdzie to –  już jestem zrezygnowana.
- Widzisz i dlatego ja tu jestem ! – wygląda na zadowolonego.
- Chodźmy im prędzej to załatwimy tym lepiej.
- No to dalej. – ruszyliśmy dalej. Sekretariat znajdował się na następnym piętrze na po prawej stronie na końcu korytarza.
- Dzień dobry, przyprowadziłem nową. – zaczął Mike.
- O witaj Mike, a ty pewnie musisz być Natalia.
- Tak miło mi.
- Oto twój plan lekcji w razie jakiś pytań masz Mike i mnie. Powodzenia.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się. Jezu czy tu wszyscy tacy mili ?
-  No a więc to wszystko tutaj choć pokaże ci gdzie masz pierwszą lekcje.
A co z pozostałymi ?
- Chyba i tak nie mam wyboru.
- Nie, nie masz – zaśmiał się
Wyszliśmy ze sekretariatu i tym razem poszliśmy w lewo. W stronę Sali biologicznej z tego co udało mi się przeczytać.
 - O cześć Eliot – nagle powiedział Mike. Podniosłam głowę z nad kartki.
- A tak tylko czekałem aż się spotkam – zaśmiał się
- Masz racje sądziłam, że to ty będziesz w komitecie powitalnym – pokręciłam głową.
- Zaraz to wy się znacie ?! – prawie wykrzyknął Mike.
- Tak, to moja kuzynka.
Mike spojrzał na mnie dziwnie.
- Tsa.
- To może ja dokończę oprowadzanie ? – zaproponował Eliot.
- Jestem za – ożywiłam się .
- Dobra to do następnego – przez chwile jakbym obaczyła grymas na jego twarzy.
- Tak więc, jak ci się u nas podoba ? – zapytał.
- Zdziwiło mnie że jest tutaj aż tak dużo ludzi.
- Pocieszę cię że to tylko połowa. Jedni kiblują, drudzy się uczą, trzeci grają w football, a czwartym się nudzi.
- A ty do jakiej grupy należysz ?
- Nudzi mi się, a z resztą chciałem cię lepiej poznać. Nie ma tu zbyt dużo ludzi, którzy są w  porządku.
- Sądzisz, że ja jestem ?
- Babcia mówi, że tak. Bardzo lubiła twoją matkę.
- Yyy… babcia ?
- Tak, ojciec ci jej nie przedstawił ? W sumie nic dziwnego nie lubią się.
- Mam babcię, to już i tak dla mnie wielki szok.
- Jeśli chcesz zaprowadzę cię do niej po szkole.
- Jestem za.
Rozległ się dzwonek.
- Co teraz masz ?
- Wychodzi na to że biologię.
- Świetnie ja też.
W sumie nie jest aż tak źle. Mam kuzyna który jest w miarę spoko. Mike, z którym da się wytrzymać. Jak na początek to i tak dobrze.
Nauczycielem od biologii okazał się ciemnoskóry młody mężczyzna.
- Natalia tak ?
Pokiwałam głową.
- Poczekaj aż wszyscy wejdą chcę cię przedstawić.
Ech… i znowu występ publiczny.
- Witam wszystkich. To jest wasza nowa koleżanka Natalia.
Kurde jak do małych dzieci.
- Powiedz nam coś o sobie.
- Przyjechałam z Wielkiej Brytani, wcześniej mieszkałam w Polsce. Mogę już usiąść ?
- Tak zajmij swoje miejsce.
***

Nauczyciele gadali i gadali… aż w końcu dzień się skończył. Wychodziłam ze szkoły gdy zaczepił mnie Mike z Eliotem.
- Ej Natalia ! – zaczepił mnie Mike.- Idziemy na plaże. Poznasz ludzi i w ogóle. Idziesz z nami.
Mam iść na plaże i pokazać się w stroju kąpielowym. Ja dziękuję.
- Nie dzięki…
- No weź !- nalegał Eliot. – Przecież jesteś ładna nie masz się czego wstydzić.
Okej…
- Nie lubię się pokazywać w bikini.
- Prosimy, no wiesz tak ładnie prosimy ! – Mike mnie dobija.
- No dobra, ale potem pójdziecie ze mną na imprezę.

- Okej załatwione. 












A więc tak Mordeczki. Mamy kolejny rozdział. W KOŃCU !!! Mówi się że w wakacje jest dużo czasu... Nie wierzcie tym brednią.  Za ten rozdział dziękujcie Asi J (Kolejny przestępca pierwszego stopnia:D) która pomogła mi wymyślić fabułę, a jak się rozpisałyśmy to wyszło na jeszcze jeden rozdział xD



Z godnie z obietnicami robimy KONKURS. Tak to jest ta niespodzianka xD
Są dwie możliwości. 
~ Wymyślić nazwę dla czytelników bloga.
~ Wybrać jak najbardziej zajebisty i wyzywający strój na imprezę na plażę. 
Pierwszy wariant jest od Marianny drugi ode mnie. 
NAGRODĄ jest napisanie rozdziału razem z nami  w zależności który wariant wybierzesz.  Marianna mnie za to zamorduje bo miał być tylko jeden ale ja muszę być inna <3 
Piszcie nazwy, lub wklejajcie linki/ obrazki w komentarzach lub na facebooku. Pozdrowionka i niech Hakuna Matata da wam wenę. 

Pietruha

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział XX - Spaaaaaaaać !!!!

Moja siostra wyjechała… Czuję taką pustkę. Niby za nią nie przepadałam, ale teraz tęsknię. Wiem, że długo tam nie wytrzyma, ale tęsknie za nią. Przypomniałam sobie, jak w Polsce miałam Internetową przyjaciółkę. Dzieliło nas ponad 200 km, ale gadałyśmy o wszystkim. Oprócz niej ufałam tak tylko Kacprowi… Poczułam łzy pod powiekami. Szybko zamrugałam i ruszyłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Podłączyłam słuchawki i włączyłam cover chłopaków „I`ll be mising you”. Przymknęłam oczy, pogrążając się w myślach. Niestety, tą jakże cudną chwilę przerwało pukanie do drzwi. Zatrzymałam muzykę i wyciągając słuchawki z uszu, usiadłam prosto.
- Proszę ! – rzuciłam. Do pokoju zajrzała ciocia.
- Marianna, masz gościa – powiedziała z uśmiechem.
- Kogo ? – zapytałam, spodziewając się Olivii, lub Julie.  Do pokoju zajrzał Charlie.
- Hej ! Mogę ? – zapytał, uśmiechając się niepewnie.
- Jasne – odpowiedziałam, choć byłam co najmniej zdziwiona jego obecnością. Wszedł, zamykając za sobą drzwi. Usiadł koło mnie.
- Jak u ciebie ? – spytał cicho.
- Lepiej – zmusiłam się do uśmiechu.
- To może… Może wybierzemy się do kina ? – spytał. Charlie Lenhan, TEN Charlie zapytał się czy chcę z nim iść do kina ?! OMG, OMG, OMG…
- Dzisiaj ? – zdołałam z siebie wydusić.
- Dzisiaj, jeśli ci pasuje. – czy mi się wydaję, czy ta sytuacja go bawi ?!
- To znaczy…
- Czyli super ! To leć się przebrać, a ja tu poczekam – patrzyłam na niego zdziwiona, dopóki mnie nie szturchnął.
- Idziesz ? – spytał rozbawiony.
- Tak, tak…  - wstałam w końcu z łóżka i ruszyłam do szafy. Szybko się przebrałam
I wróciłam do pokoju.


















- Możemy iść śliczna ? – spytał blondyn.
- Możemy. I nie śliczna – dodałam obrażona. Wywrócił oczami.
- A na co idziemy ? – odważyłam się zapytać.
- Na film – odpowiedział, cały czas ciesząc się, jak głupi do sera. Parsknęłam, ale o nic więcej już go nie pytałam. Zeszliśmy na dół. Krzyknęłam cioci, że wychodzę.
- Pójdziemy pieszo ? Spacerkiem będziemy w 15 min – zapytał Charls, gdy wyszliśmy z domu.
- Niech będzie… - westchnęłam. Więc ruszyliśmy w milczeniu. W końcu doszliśmy do kina, a ja cały czas nie wiedziałam na jaki film się wybraliśmy.
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić, na co się wybieramy?- zapytałam siląc się na spokojny ton.
- Nie, po co ci to ? – zapytał zdziwiony.
- Hmm… Może chcę kupić bilety ? – odpowiedziałam sarkastycznie.
- Nie zawracaj tym sobie głowy, piękna.
- Powiedziałam ci, że nie masz tak na mnie mówić !
- Powiedziałaś, że nie mam na ciebie mówić śliczna. O pięknej nic nie wspominałaś – On kiedyś umrze w tajemniczym wypadku samochodowym, jak babcie kocham…
Charlie podszedł do jednej z kas i wrócił z popcornem, colą i dwoma biletami. Oczywiście, biletów mi nie pokazał. Ruszyliśmy na salę. I w końcu dowiedziałam się, na co ten geniusz mnie zaciągnął.
- Naznaczony rozdział 3 ?! To jest horror ! – ze zdenerwowania mój głos stał się bardziej piskliwy.
- Przecież będę siedział obok ciebie, spokojnie – uśmiechnął się do mnie i pociągnął w stronę naszych miejsc. Po lewej stronie miałam ścianę, a po prawej Charlsa. Już po piętnastu minutach trwania filmu przerażona krzyknęłam. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę. Znowu miałam się zacząć drzeć, kiedy zauważyłam, że to ręka blondyna. Ścisnęłam ją i nie puściłam do końca filmu.
- Podobało ci się ? – spytał z uśmiechem, gdy na Sali rozbłysły światła. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i nic nie odpowiedziałam. Wyszliśmy z kina. Cała się trzęsłam. Trochę z powodu filmu, a trochę, że zaczęło się ochładzać.
- Zimno ci ? – spytał Charlie. Nie czekając na moją odpowiedź zdjął swoją bluzę i mi ją podał.
- A ty ? – wydukałam.
- Mi nie jest zimno.
- Faceci… - parsknęłam zakładając bluzę. Dalej szliśmy w milczeniu.
- Co dzisiaj porabiasz ? – spytał po kilku minutach.
- Hmm a która jest godzina ?
- Prawie 4 pm.
- Na razie nie mam żadnych planów. A dlaczego pytasz ?
- Ja i Leo na 4:30 wybieramy się do studia. Nagrać ostateczną wersję Beautiful. Może przejechałabyś się z nami ? – spytał, targając sobie grzywkę.
- W sumie… Czemu nie ? Muszę tylko zadzwonić do cioci. – wyciągnęłam telefon i szybko wyjaśniłam cioci o co chodzi. Na szczęście się zgodziła. Ruszyliśmy w stronę domu Leondre. Po chwili byliśmy na miejscu. Brunet czekał na nas koło samochodu. Przywitaliśmy się z nim i ruszyliśmy do studia. Droga trwała około pół godziny. Pierwszy raz w życiu byłam w takim miejscu, więc ciekawie się rozglądałam. Chłopacy weszli do wyciszonego pomieszczenia. Ja zostałam na zewnątrz ale wszystko słyszałam przez słuchawki. Po około 2 godzinach siedzieliśmy już z powrotem w samochodzie. Podjechaliśmy pod dom Leo, byłam już okropnie zmęczona całym dniem. Brunet pożegnał się z Charliem przybijając mu piątkę, a mnie uściskał.
- Czyli jeszcze mały spacerek…. Dasz radę ? – spytał Charlie.
- Ja nie dam radę ? – parsknęłam obrażona. Blondyn uśmiechnął się szeroko i ruszyliśmy przed siebie. Po jakichś 30 minutach dowlekliśmy się pod mój dom.
- Wejdziesz na chwilkę ? – zapytałam w przypływie odwagi.
- Hmm… Czemu nie ? – uśmiechnął się. Weszliśmy do środka. Dałam cioci znać, że jesteśmy i udaliśmy się do mojego pokoju.
- Może jakiś film ? – zaproponowałam.
- Będziesz rozumieć po angielsku ? – spytał.
- Włączę z napisami. Harry Potter i Insygnia Śmierci część 1 ?
- Nie widziałaś jeszcze tego ? – zapytał zdziwiony.
- Widziałam. I co z tego ? – odpowiedziałam. Charls już więcej nie protestował. Usiedliśmy na łóku, kładąc laptopa na kolanach. Film przetrwałam w miarę dobrze. Załamałam się w momencie śmierci Zgredka. Z moich oczu popłynęły łzy. Przez całą serię uwielbiałam Zgredka i nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, że zginął. Poczułam, że Charlie mnie obejmuje. Delikatnie odepchnęłam jego ramię. Gdy skończył się film, do pokoju wpadła ciocia. Nie, w naszym domu nikt nie umie pukać…
- Charlie, twoja mama dzwoniła. Już jest późno i się o ciebie martwi. – wyjaśniła. Blondyn spojrzał na telefon.
- Komórka mi siadła, więc nic nie słyszałem ! – powiedział przerażony.
- Muszę się zwijać – zwrócił się do mnie smutno.
- Odprowadzę cię do drzwi. – zwlokłam się z łóżka i ruszyłam na dół. Blondyn szybko założył buty, stanął przy drzwiach i już miał wychodzić, kiedy nagle się odwrócił.
- Zapomniałeś czegoś ? – zapytałam.
- Tak. – podszedł do mnie i znalazłam się w jego ramionach. Wtuliłam się w niego. Ta chwila mogła by trwać wiecznie, jednak oczywiście tak się nie stało. Odsunęliśmy się od siebie.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, ale… Ale nie chcę żebyś zadawała się z Percym. – tu mnie kurde zaskoczył.
- Chyba to nie twoja sprawa, z kim się zadaję. Chyba musisz już iść  - wycedziłam chłodno. Spojrzał na mnie smutno, ale wyszedł z domu. Wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę, kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.



Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam telefon i zobaczyłam, że Nati jest dostępna. Chwilę z nią popisałam. Poznała dużo ludzi, a tak nic ciekawego się nie stało. Nie opowiedziałam jej jak spędziłam dzisiejszy dzień. Nie miałam ochoty tego wspominać. Potem wtuliłam się w poduszkę i szybko usnęłam.


Heeej Miśki <3 Za dobrze macie... Rozdział w czwartek, rozdział w niedzielę... Chociaż nie, już jest poniedziałek XD Za pomoc z rozdziałem dziękuję Majdankowi <3 I.L.Y Maja ! Wiem, że krótki, ale Natki ni ma, nikt mi nie odpisuje, nikt mnie nie kocha ;c I kilka linkełów XD



Naznaczony Rozdział 3 ~ http://www.cda.pl/video/239510a7

October Baby <3 ~ http://www.cda.pl/video/188516cf

Lales - Przyjaciel* ~ https://www.youtube.com/watch?v=LfPDt9HaBzQ

*Tej piosenki słuchałam na okrągło przy tfożeniu (błąd celowy) tych wypocin. Czemu ? Bo tak ! Uzależniłam się od tej piosenki <3

Ps : W następnym rozdziale pojawi się niespodzianka, więc czekajcie :** /Mary

czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 20 czyli witamy w USA

Pożegnanie, samochód, samolot, samochód, przywitanie. Tak wyglądały dwa dni z mojego życia. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, że córeczka Erica przyjechała razem z ojcem. Koniec końców wylądowałam w Kalifornii, w Hrabstwie Los Angeles, w mieście Malibu. Cholernie gorąco, cholernie słonecznie i plaża. Będę musiała założyć strój kąpielowy ? Ojciec mieszka w jednym z tych nowoczesnych domów z widokiem na Pacyfik.
- Podoba ci się ? – spytał gdy dojeżdżaliśmy do bramy.
- Tak ojcze. – uśmiechnęłam się lekko. Ludzie ja tu się gotuje w tym stroju !
- Cieszę się. – odwzajemnił gest – Moja rodzica koniecznie chcę cię poznać. Jest tu parę osób z naszej rodziny.
- Parę to znaczy ile ? – spojrzałam nie niego bokiem.
- No nie wiem około 30. – wzruszył ramionami.
Yyy… co ?!
- Dobrze ojcze przebiorę się i dołączę do was.
- Wspaniale. Tylko się pospiesz.
O kurwa no to się wkopałam. Jedyną pozytywną sprawą w tym momencie jest to,  że się przebiorę. Eric zaparkował  pod wejściem. Wyjął bagaże z bagażnika i zaprowadził mnie na piętro. Już słyszałam z dołu podniecienie gości objawiające się „Już są” „Ciekawe czy jest podobna do ojca” „Muszę ją poznać”. 
- Oto twój pokój. – Ojciec otworzył drzwi z białego drewna. No niezły...



- Przebierz się jak będziesz gotowa zejdź do nas.
- Tak ojcze.


I wyszedł. Uff…  Ciężko jest udawać grzeczną. Sama się zastanawiam jak to dalej będzie. Nie  kogę tego zawalić, i nie zawalę.  Za bardzo się na niego uwzięłam. Stanęłam przed walizką. Otworzyłam ją i na samom myśl o Leo uśmiechnęłam się. Muszę do niego zadzwonić po tym całym przywitaniu. Wyciągnęłam SUKIENKĘ z torby i się przebrałam.


Zeszłam na dół i od razu zdjęłam sweterek. Było chyba z 30 stopni w cieniu. Od razu zostałam oblężona przez rodzinę. Ojciec wziął mnie i przedstawiał wszystkim po kolei. Dowiedziałam się… niczego. Zmarnowałam 2 godziny na poznawaniu ludzi których i tak ostatni raz w życiu widzę. Każdy oczywiście musiał ze mną porozmawiać.  Były pytania o matkę, o Mary, nawet któraś z ciotek zapytała się czy mam chłopaka. Babka zna mnie od 5 minut i interesuje się moim życiem uczuciowym, czy to nie jest dziwne ? Gdy padło to pytanie przypomniałam sobie tego skur… Maćka. Wypchnęłam go ze świadomości, nie zasługuje by się w niej znajdować. (Tu miało być kilka niecenzuralnych słów ale musiałam je wyciąć z przyczyn humanitarnych). Poznałam  5000 ludzi w tym kuzynów, kuzynki, ciotki, wujków, szwagrów, stryjków, pociotów… Od cholery tego było.  Większości z nich już nie pamiętam. Z kąt się bierze ta rodzina ! Wyczerpana usiadłam na kanapę.
- My się chyba jeszcze nie znamy jestem  Eliot. - usłyszałam po chwili głos nad sobą.
- Kurwa…- zaklnęłam po Polsku. Czy człowiek nie może mieć choć chwili spokoju !?
– Natalia – odpowiedziałam niechętnie.
- Zmęczona ?
Brawo koleś nobla chcesz ?
- Tak, poznawanie rodziny jest wyczerpujące.
A ty przerwałeś mój odpoczynek. Hańba ci.
- Zapewne, jeśli byś czegoś potrzebowała śmiało wal do mnie.
Czy ja wyglądam na bezradną
- Dzięki. – postarałam się na uśmiech. Poszedł sobie.
Ugh… idę spać.
- Ojcze, jestem zmęczona pójdę się położyć – zadeklarowałam się.
- Dobrze skarbie, tylko pamiętaj, że jutro już idziesz do szkoły.
Że co !?
- Nie chcę żebyś miała zbyt duży zastój w nauce i dlatego przez 5 dni będziesz chodziła do szkoły, aby nadrobić zaległości.
- Oczywiście ojcze.
Odwróciłam się na pięcie i prawie pobiegłam do pokoju.
Przebrałam się w piżamę i wykąpałam.


Postanowiłam zadzwonić do hmm… Leo.
Po 3 sygnale odebrał.
- Natalia, wiesz która jest godzina ?
- Tak 7:40
- Nie, jest coś koło 5:30


- Ups… wybacz zapomniałam o zmianach czasnowcy.
- Spoko, jakoś przeżyje. Jak tam się bawisz ?
- Poznałam z 6000 ludzi i jestem padnięta. A jutro wysyłają mnie do szkoły.
- Przecież są wakacje.
- Im to powiedz. – odparłam. – Dobra nie przeszkadzam ci. Dobranoc.
- Dzwoń kiedy tylko chcesz. Dobranoc.

Uśmiechnęłam się do słuchawki. Odłożyłam telefon  i pogrążyłam się w myśleniu. Niedługo potem zasnęłam.













Hej Mordki mamy kolejny rozdział. Wszelkie opóźnienia i wszystko inne jest spowodowane brakiem mojego czasu.  Nie mam kiedy pisać a jak już siadam to o godzinie 10. Moje "Wakacje" - pseudo wakacje. Nie wiem kiedy będzie następny.  Do następnego paa xx


Pietruha




wtorek, 7 lipca 2015

Ogłoszenia parafialne !

Hej Miśki :* Pisałam, że postaramy się informować Was o opóźnieniach, więc piszę, iż rozdział pojawi się jutro do godziny 17:30 ! Chciałam napisać o tym wczoraj, ale niestety nie miałam dostępu do laptopa, a mój telefon odmówił współpracy, jak zawsze w takich sytuacjach... Do końca lipca wybiorę się również do Natki, gdzie nagramy obiecany filmik ;) Miłych wakacji / Mary <3

środa, 1 lipca 2015

Rozdział XIX, czyli ostatnia impreza...

- Kto ? – zdziwiłam go. I to bardzo.
- Na początku się przyjaźniliśmy. Razem poszliśmy do szkoły muzycznej i jakoś zaiskrzyło między nami. Usłyszał jak śpiewam i namówił mnie na udział w konkursie, w którym zajęłam 2 miejsce. Byliśmy ze sobą szczęśliwi. Aż pewnego dnia zadzwoniła do mnie jego siostra. Płakała. Wracał z mamą i mieli wypadek. Nie wiedziała, co się z nim stało. Dwa dni później dostałam telefon, że nie przeżył. Zapadł w śpiączkę i umarł – pod koniec tej historii zalałam się łzami.
- Wybacz, że pytałem – Charlie objął mnie. Ja jednak chciałam dokończyć.
- Wpadłam w bardzo trudny okres i chyba cały czas bym w nim była, gdyby nie moja przyjaciółka. Pokazała mi „Hopeful” w waszym wykonaniu i zaczęłam wychodzić na prostą. Zrozumiałam, że dam radę i od tej pory stałam się Bambinos.
- Nie wiedziałem – szepnął smutno.
- Tylko Nati i ciocia tym wiedzą. – kiedy mu o wszystkim opowiedziałam, poczułam się troszkę lepiej.
- Chcesz zejść jeszcze na dół ? – spytał.
- Nie… Skoczę do łazienki i już się położę. Ty jak chcesz, to idź. – odpowiedziałam.
- Poczekam, aż się ogarniesz i posiedzę chwilę z tobą – odpowiedział.
Poszłam do łazienki, szybko wzięłam prysznic, założyłam piżamkę i wróciłam do pokoju. Sądziłam, że Charlie żartował, więc zdziwiłam się widząc go w pokoju.
- Ja na serio się kładę – ostrzegłam go.
- Wiem – odpowiedział z uśmiechem. Wśliznęłam się pod kołdrę, oparłam na poduszkach i spojrzałam na niego. Cały czas się strzeżył. Przymknęłam oczy i usłyszałam, że wstaje. W pokoju zgasło światło, nie usłyszałam jednak otwieranych drzwi. Po chwili poczułam, że Charls chwycił mnie za rękę. W tym samym czasie usłyszałam cicho śpiewane „Hopeful”. To była piękna piosenka, ale gdy słuchało jej się na żywo i jeszcze z tak bliska, była nieziemska. Tym razem usnęłam bardzo szybko.

<< Charlie>>

Kiedy Mary usnęła, przestałem śpiewać. Posiedziałem jeszcze chwilkę, po czym wstałem i zszedłem na dół. W korytarzu stali Leo i Natalia. Rozmawiali ze sobą.
- Gdzie Marianna ? – spytała mnie dziewczyna.
- Śpi – wyjaśniłem.
- Czy… Czy ona wyjaśniła ci o co chodzi ? – spytała. Pokiwałem głową.
- Ehh… Czyli już pójdziecie? – zapytała.
- Musimy – odpowiedziałem.
- Nie musimy… - zaprzeczył Leondre. Natalia wywróciła oczami.
- Owszem, musimy. – warknąłem zniecierpliwiony. Leo obrażony parsknął. Ruszyłem w stronę drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem że przytulają się na pożegnanie. Cierpliwie poczekałem na przyjaciela. Pomachałem Natce i wyszliśmy na zewnątrz.

<<Natalia>>

Wszyscy już się zmyli Marianna uciekła do pokoju a Charlie poszedł za nią.  Razem z Leo staliśmy w korytarzu i gadaliśmy.
- Cóż, więc jutro wyjeżdżasz – zaczął Leo.
- Tsa... ojciec ma przyjechać po  mnie o 2 pm. – zmarszczyłam brwi.
- Długo ci zajmie to wszystko ?
- To zależy czy mi się tam spodoba, a co czyżbyś za mną tęsknił ? – uśmiechnęłam się.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
- Tsa chciałbyś.
- Zawsze ta sama gadka. – chłopak zaśmiał się. Przewróciłam oczami. Wbiłam wzrok w ziemię. W sumie dobrze mi się rozmawiało z Leo. Ciężko mi się do tego przyznać, ale zaczęłam go lubić. Tsa i nadal nie przesłuchałam jego piosenek. Nawet nie wiem kiedy podszedł do nas Charlie. Gdy się ocknęłam z zamyślenia dopiero to zauważyłam.
- Gdzie Marianna ? – spytałam
- Śpi.
- Czy… Czy ona wyjaśniła ci o co chodzi ? – zapytałam. Kurde, to nie był najlepszy okres w jej życiu. Ciężko to przeżywała. Nawet bardzo ciężko. Pamiętam jak zamknęła się w pokoju i całą noc płakała. Ten Kacper był całkiem spoko. Charlie na potwierdzenie pokiwał głową.  - Ehh… Czyli już pójdziecie?
- Musimy – odpowiedziałem Charls.
- Nie musimy… - zaprzeczył Leondre. Wywróciłam oczami.
- Owszem, musimy. – Charlie posłał Leo mordercze spojrzenie. Leo obrażony parsknął. Charls odszedł  w stronę drzwi.
- Więc musimy już iść.  – westchnął.
-  Nie lubię pożegnań – stwierdziłam.
- Ja też. No ale cóż… żegnaj. – zrobił krok w moją stronę i mnie przytulił. Okej zaskoczył mnie tym, ale jeszcze większe zaskoczenie przeżyłam kiedy odwzajemniłam jego gest.
- Będę tęsknić – szepnął mi we włosy.
- Ja też. – odpowiedziałam.
Leo się ode mnie osunął.
- Idź już Charlie się niecierpliwi. – kiwnęłam w jego stronę.
- Ech… no to na razie. – pokiwał mi odchodząc.
Stałam przez chwilę i patrzyłam jak  wychodzą. Potem posprzątałam po imprezie i spojrzałam na zegarek 1:24. Hmh… w sumie jest jeszcze wcześnie. A to ostatni dzień w Anglii. Weszłam na stronę Manchatanu. Dzisiaj wieczór w stylu… wampirów.  Hm daleko w sumie nie mam… Poszła do swojego pokoju wybrałam ubrania i weszłam do łazienki.




Nie mam zamiaru biegać dzisiaj więc… są dwa wyjścia albo się nie upije, albo będę miała kaca. Wyszłam cicho z domu zostawiając cioci kartkę że mogę wrócić późno. Dotarłam tak po jakiś 20 minutach.  Nie było kolejki uf. Weszłam bez problemu do klubu. Było w nim dosyć tłoczno. Przecisnęła się do bark i zamówiłam Blood Mary. Po chwili dostałam drinka.
- A więc znowu się spotykamy – usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się powoli. Za mną stała ta sama osoba, którą poznałam ostatnio, gdy razem z Chrisem tu byliśmy. Chwila jak on miał na imię… Christian ! Uśmiechnęłam się.
- Widocznie masz szczęście.   – odpowiedziałam.
- Piękna i jeszcze do tego jaka skromna – zaśmiał się.
- Skromność nigdy nie była moją dobrą stroną. – uśmiechnęłam się. – Ale za to cięty język owszem.  – Christian zaśmiał się.
- Może chodźmy  do mojego boksu ?  – zaproponował.
- Nie dziękuje, nie chcę być jedną z tych dziewczyn kręcących się przy facetach i śmiejących się z byle czego – grzecznie odmówiłam (to znaczy się chyba grzecznie nie wiem jak to odebrał)
- W takim razie… - pociągnął mnie za rękę wśród tańczących ludzi. Wczułam się w rytm. Christian położył mi swoje dłonie na biodra i przyciągnął do ciebie.
Dziś stanowczo za dużo wypiłam. Christian wyciągnął mnie do barku i przesiedziałam tam o wiele za długo. Jakby się tak teraz zastanowić… mam  14 lat  a potrafię wypić więcej niż nie jeden dorosły.  Po alkoholu prościej się myśli. Wszystko wydaje się takie oczywiste. Do puki ktoś cię nie uświadomi że jest 6 i trzeba wracać do domu !!! To jak kubeł zimnej wody wlany za koszulkę.
- Christianie, dzięki za ten wieczór świetnie się bawiłam, ale muszę już spadać… - w jednej chwili wróciła mi świadomość. Mam przesrane. Muszę wymyślić jakąś dobrą wymówkę.
- Ależ skarbie, nie możesz wrócić sama do domu. Pozwól, że cię odwiozę. Zachwiał się na nogach.
- Och ale jesteś miły, ale niestety  chyba lepiej będzie jak tu zostaniesz – zrobiłam smutną minkę, hmh  może będę aktorką.
- Ale…
- Cii… baw się dobrze miśku, spotkamy się niedługo. – zrobiłam słodkie oczka.
- No dobrze. – powiedział po chwili namysłu. Wstałam ale on szarpnął mnie na swoje kolana i bez czelnie dorwał się do moich ust. Zamknął  mnie w mocnym uścisku wdzierając się do moich ust językiem. Kiedy zorientowałam się co się dzieje cofnęłam dyskretnie rękę i z całej siły uderzyłam go w żebra. Szybko wstałam i odsunęłam się od niego.
- Jak śmiesz ! A sądziłam że jesteś inny – krzyknęłam na niego zbulwersowana. Ja to mam szczęście do facetów.  Nawet do tych na których mi nie zależy.
- Ależ kotku… -  zaczął.
- Żadnego mi tutaj „Ależ kotku”. Jesteś dupkiem i tyle ! Upijasz dziewczynę a potem chcesz ją zaciągnąć do łóżka. – pokręciłam głową z dezaprobatą. – Niech cię piekło pochłonie nie chcę cię więcej widzieć !
 Wyszłam z klubu. Było już jasno. Musze się pospieszyć ciocia pewnie wpadnie w szał kiedy mnie zobaczy. Na umyśle jestem już całkiem trzeźwa, ale alkohol robi swoje z wyglądem i zapachem.  Byłam w domu po 10 minutach. Jakiś rekord. Weszłam do pokoju nie budząc nikogo. Wzięłam prysznic odłożyłam sukienkę i wsunęłam się pod pierzynkę. Była godzina 7:20 kiedy zasnęłam.
***

- Natalia wstawaj ojciec już przyjechał ! – Marianna wparowała do mojego pokoju tym samym mnie budząc.
- Ale on nie miał przyjechać po południu ? – wybełkotałam.
- Nie, nie wiem ale jest teraz ! Sprężaj się musisz jakoś wyglądać .
Podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam na siostrę.
- Aa… !!! – krzyknęła – Wyglądasz jak kompletna katastrofa. Co robiłaś w nocy.
- To nie twoja sprawa – warknęłam
- Okej mniejsza – wywróciła oczami.
- Która jest godzina – zapytałam
- 10 a co ?
- Żartujesz ?
- Nie.
- Spałam 2 godziny i 40 minut. – powiedziałam. Mary rozdziawiła buzię.
- Fakt nie chcę wiedzieć co robiłaś w nocy.
- I Słusznie. Ojciec już jest na dole ? – spytałam.
- Ma przyjechać za 30 minut.
- Okej.
- Mam wyjść ? – spytała
- Nie, będę potrzebowała twojej pomocy.
 Moja siostra zrobiła zdziwioną minę.
- Okej to do dzieła.
Weszłam do garderoby, wzięłam ubrania, i poszłam po prysznic.





W czasie kiedy Mary pakowała resztę mojej kosmetyczki zdążyła jeszcze wepchnąć do plecaka Dary Anioła. Księgę nad księgami majestatyczną…
- Który krem mam ci spakować ? – głos Marianny przerwał moje rozmyślenia.
- Ten niebieski – odpowiedziałam.
Gdy chciałam wrócić do moich przemyśleń na temat książki do pokoju wpadła ciocia. Czy w tym domu naprawdę nie umie pukać !?
- Dziewczynki wasz tata już jest… - zatrzymała wzrok na mnie.
- Tak ciociu to ja i tak mam 14 lat.
- Dobra. – ciocia powoli pokiwała głową – Nie mam pojęcia co zaplanowałaś ale rozumiem, że ma się bać ?
- O tak ciociu. W najlepszym przypadku będę miała kuratora sądowego na karku – uśmiechnęłam się
- Natalia… - ciocia posłała mi mordercze spojrzenie.
- Oj powiedziałam najlepszym ? Chodziło mi o najgorszy – zrobiłam niewinną minkę.
- Hahaha oj dziecko, dziecko. – ciocia pokręciła głową. – Dobra chodźcie bo się pewnie już niecierpliwą.
-  Dobra no to idziemy – westchnęłam i podniosłam się z łóżka.
Na sofie w salonie siedział dobrze zbudowany 45 letni mężczyzna w garniturze. Proszę powiedzcie że to jego szofer. W duchu trzymałam za to kciuki.
- A oto przyszły – wuja z uśmiechem podniósł się z kanapy i podszedł do nas.
- Natalia, Marianna to jest wasz tata Eric. – mężczyzna wstał z kanapy i podszedł do nas.
- Cóż witam was. – powiedział
- Cześć ojcze –powiedziałam. Starałam się  żeby w moim głosie nie było drwiny.
- Hej tato – powiedziała Marianna.
Ojciec uśmiechnął się do niej.
– Natalia, twój wuja mówił, że jedziesz razem ze mną do domu. – przeniósł wzrok na mnie
- Tak ojcze – wyprostowałam się i spojrzałam na niego  poważnym wzrokiem.
- Dorze, w takim razie my się będziemy już zbierać, jeśli ci to nie przeszkadza.
- Naturalnie ojcze – wiecie jak ciężko być w takich sytuacjach poważny !? Myślałam,  że zaraz tam śmiechem wybuchnę.
Ojciec wziął moją torbę i wyszliśmy na zewnątrz. Był ta zaparkowany Jeep. Czarny Jeep. Taki sam samochód w którym razem z mamą miałyśmy wypadek…  Otrząsnęłam się z zamyślenia.  Nie, muszę dalej grać siebie. Pożegnałam się  z rodziną i wsiadłam do samochodu, żeby zacząć życie z ojcem.


Cześć i czołem ! Kolejny rozdział za Wami ;) (i liczę, iż przetrwaliście go w miarę dobrze)

 Odnośnie wakacji... Nati w piątek wybywa na czas bliżej nieokreślony i zostanę z blogiem sama, więc rozdział będzie w okolicach niedzieli/poniedziałku. Potem kolejne zawirowania będą na początku sierpnia, gdyż wyjeżdżam na obóz. O ewentualnych opóźnieniach postaramy się Was informować. 

Prosimy Was o komentarze, bo to naprawdę motywuje ;) Chociaż "Kiedy następny?"   "Czytam"   czy
"Super" wystarczy:) Oczywiście nie obrażamy się, za bardziej rozwinięte kom. które będą zawierać Wasze opinie, bo ten blog jest prowadzony dla Was ! 

I to by chyba było na tyle... Trzymajcie się Misie :**  /// Mary

PS. Uwierzcie, że przy pisaniu tytułu, zwątpiłam jak się pisze rzymskie 19...