Ciemność wydawała się moim zbawicielem. Gdy na chwilę
otworzyłam oczy mój mózg nie zarejestrował niczego innego jak ból. Mam wrażenie że siedzę w jednej wielkiej
pustce i nic nie czuje. Ale nic nie trwa
wiecznie. Mój błogi stan przerwał cichy szept dwóch osób. Po mimo protestów
mojego organizmu otworzyłam oczy i zamarłam. W drzwiach mojego pokoju stał Eric
i Jace. Rozmawiający swobodnie Jace miał czarny garnitur i wyglądał jak agent.
Jestem z natury podejrzliwa, nie lubię być zaskakiwana, bo wtedy się denerwuje.
I to bardzo. A to było ewidentnym przegięciem.
Ale może to tylko sen, koszmar, który śni mi się i jest tylko wytworem
mojej wyobraźni… Zamknęłam oczy i policzyłam do 7. Otworzyłam je z nadzieją że to był tylko sen… Moja nadzieja
posła się hyćkać tan nadal stał Jace.
Odwróciłam głowę w drugą stronę i zapominając o kacu i bólu
głowy uniosłam się na rękach i usiadłam na… łóżku ? Zaraz, chwila… Plaża, impreza, woda, Jace, bar, drinki, Ava i kac. Jeśli
mnie nie wsadzą za morderstwo możecie mi gratulować…
Zauważyli, że się obudziłam, bo odwrócili wzrok w moją
stronę. Kręciło mi się w głowie, miałam ochotę zwymiotować, schować się pod
poduszkę i przeczekać. Czas pozbierać
swoją godność.
- Nic, nie powiem. – wycedziłam przez zamknięte zęby – Za 10
minut oczekuje wyjaśnień co do tego – wskazałam ich dwóch.
- Ty żądasz wyjaśnień ? To chyba ty powinnaś mi coś wyjaśnić
– powiedział Eric.
- Owszem żądam wyjaśnień. A ja tobie nie mam się co
tłumaczyć. – trzasnęłam drzwiami łazienki.
- Natalia ! – usłyszałam krzyk Erica. Nie zwróciłam na niego uwagi. W tym co miałam na sobie weszłam pod prysznic
i zaczęłam cicho łkać. Dlaczego, dlaczego to znowu spotyka mnie !?
Każdy facet jakiego spotykam w życiu jest palantem. Nikomu
nie mogę zaufać. Zastanówmy się począwszy od Maćka skończywszy na moim własnym
ojcu. Nie będę płakać, nie będę klnąć
nie dam się załamać. Będę silna.
Wyszłam spod prysznica. Zdjęłam z siebie ubranie i założyłam
coś suchego.
Popamiętają mnie nie odpuszczę. Zrobiłam mocny makijaż i
wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Wyprostowałam plecy, i zrobiłam dumną
minę. Głowa mnie bolała tak jakby ktoś kuł mi młotem, ale nie zwracałam na to
uwagi.
Zeszłam po schodach i zobaczyłam Erica, razem z Jacem
stojącego obok jednego stołu. Dyskutującyhc o czymś. Na mój widok zaniemówili i
wytrzeszczyli oczy. Takiej reakcji oczekiwałam.
- Coś ty z sobą zrobiła !? – Eric prawie krzyknął.
- A ty ? – uśmiechnęłam się scepycznie. – Masz zamiar
wytykać mi moje błędy ? Lepiej popatrz na siebie – w moim głosie była drwina i
lekkie zirytowanie.
- Masz 14 lat, a ubierasz się jak 18 ! – teraz już krzyczał.
- Nie wytykaj mi mojego sposobu ubierania- wakrnęłam.
- Jestem twoim ojcem, i chcę żebyś wyglądała jak dziewczyna
w twoim wieku a nie jak jakaś lafirynda.
Stanęłam bez ruchu, usztywniłam plecy i powoli wypuściłam
powietrze. Gdy otworzyłam oczy w nich
jarzyła się furia, której za chwile nie powstrzymam, nie będę chciała
powstrzymać.
- Nie masz prawa nazywać się moim ojcem. Ja nie mam ojca. – spojrzałam mu prosto w
oczy chłodnym spojrzeniem. Zamieniłam się w królową lodu. Odwróciłam się na
pięcie i powoli z godnością ruszyłam do
wyjścia. Gdy byłam przy blacie kuchennym zauważyłam kluczyki z różową kokardką.
Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam je i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
W garażu stał srebrny skuter podeszłam do niego prawe
biegiem. Jeździłam kiedyś skuterem. W sumie to jeździłam chyba wszystkim
środkami transportu począwszy od skutera kończywszy na śmigłowcu ( nie
pytajcie). Zanim na niego wsiadłam zobaczyłam, że pod ścianą
stoi czarny ścigacz. Oj Eric mnie się nie zostawia takiego wyboru, a zwłaszcza z kluczykami w środku. Wsiadłam
na maszyne. Nie wiem jak to wyjdzie w
tych butach ale jest mi już wszystko jedno. Przydepnęłam gazu i wyjechałam z
garażu. Obrałam kierunek na szkołę. W końcu piątek…
Jazda była przyjemnością, co chwilę miałam wrażenie że ktoś
mnie śledzi.
- Jace – pomyślałam
Już nigdy nie zaufam chyba żadnemu chłopakowi… Będę starą
panną z kotami.
Dojechałam pod szkołę. Oczywiście przykułam najwięcej uwagi.
Dosłownie zaparkowałam byle jak i wbiegłam do szkoły. Muszę znaleźć Avi. Dziewczyna stała przy szawce.
- Ava! – krzyknęłam machając do niej ręką. Lekko się
zdziwiła na mój widok.
- Natalia ? Co ty tu robisz? – zapytała – Byłaś przecież tak
schlana. – uśmiechnęła się lekko.
- Mam wielkiego kaca, którego prawie nie czuje przez furię –
powedziałam.
- Zaciążyłaś ? – wypaliła
- Że co !? – parsknęłam.
- No wiesz Jace jest niezłym ciachem i…
- Nie nie spałam z nim ! – krzyknęłam prawie na całe gardło
w miejscu pełnym ludzi . – A on nie jest ciachem. To wredny podstępny dupek, który był agentem
mojego ojca, żeby mnie pilnował. – cała się trzęsłam. Ava spojrzała na mnie
dziwnym wzrokiem. – Tak wiem brzmi to jak z jakiegoś filmu, ale to prawda.
- Dobra, okej powoli – potarła się po czole. – Jace to
wielki dupek, który sprzymierzył się z
twoim ojcem, który kazał mu cię pilnować ?
- Tak.
- I co zameżasz z tym zrobić ?
- Urządzę imprezę – powiedziałam bez drwiny.
- Co ? – zdziwiła się
- Eric na weekend wyjeżdźa i zostawia dom pod opieką Jace.
Urządzimy wielką imprezę i zniszczymy mu dom. – uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Ale kiedy chcesz to wszystko zrobić ?
- Teraz. Mam genialny środek transportu.
***
Po 30 minutach jechałyśmy załatwić alkohol. W starych
magazynach mieściła się churtownia wszystkiego co złe. Nie ma różnicy czy jesteśmy pełnoletnie czy
nie. Ważne że płacimy. Avi zadzwoniła do
barmana, który był świadkiem mojego zgonu na imprezie, obiecał, że przyjdzie.
No cóż jakiś biały proszek też by się przydał.
- Znasz jakiegoś dilera ? – spytałam Avi
- Nope, lubię wypić, ale nie ćpać. To nie moja bajka…
- Hmh… okej muszę zadzwonić poczekaj chwilę.
Istnieje szansa, że mam jeszcze kontakt z pewną osobą, która
nauczyła mnie pić wódkę ze szklanki. No co w końcu Polska… Miałam wybornych
nauczycieli jeśli chodzi o picie. Ave ! Jest.
- Ave Shin. Pamiętasz mnie jeszcze ? – odezwałam się radosnym
głosem.
- Natalia ! Jak mógłbym zapomnieć mojej najlepszej uczennicy
– Zaśmiał się.
- Twoje nauki nie poszły w las. Wdech, łyk, wydech. Tak
mistrzu ? – parsknęłam śmiechem. Uwielbiam tego kolesia. Przy okazji kiedyś
opowiem jak to było z moim alkoholizmem.
- Haha nie rozśmieszaj mnie wiesz, że jestem bardzo poważnym
człowiekiem. Prowadzę firmę i właśnie
siedzę na zebraniu gdzie 13 kolesi patrzy się na mnie z kim gadam.
- Aż taka jestem ważna ?
- Dla ciebie wszystko cukiereczku.
- Jestem teraz bardzo poważnym człowiekiem…- zaczęłam
naśladować jego głos.
- Hahaha – zaśmiał się.
- Ale dzwonie w pewnej bardzo poważnej sprawie. Pamiętasz
Erica ?
- Tego… wybacz ludzie.
- Tak właśnie tego. A
więc zamierzam rozwalić mu chate co
proponujesz ?
- Uuu… robi się ciekawie proponuje Chacka i Emisa. Co ty na
to ?
- Mogę jeszcze dorzucić Huna ?
- Ten dom nie ma prawa stać. – zaśmiał się.
- Tak jest mistrzu. A co z ekstazą ?
- Haszysz i Konopia
- Czyli tradycyjnie. Okej. Dasz radę wpaść ?
-A gdzie jesteś ?
- W Malibu.
- Za 7 godzin będę poradzisz sobie z reszta cukiereczku ? –
spytał troskliwie
- Oczywiście dziękuje mistrzu.
Rozłączyłam się i
spojrzałam na Avi, która z kolei patrzyła na mnie dziwnie.
- Chack, Hun, Emis ?
– uniosła brew
- Tsa. To imiona, ludzi nie do zajechania czyli naszej
paczk.
- Mamy trochę czasu opowiadaj w skrucie.
- Gdy zaczynała się moja choroba alkocholowa… Spotkałam
Shina, który razem z kumplami miał bar. Zawsze siedzieliśmy na tyłach pilśmy
paliliśmy szisze i robiliśmy różne rzeczy typu kto wypije więcej, bawiliśmy się
w chowanego i karoce. To oni nauczyli
mnie jak pić. Ten okres w moim życiu był piękny.
- Okej… powiedzmy że nie jestem zdziwiona.
- Kiedyś opowiem ci całość. O tym jak Hun się schlał i razem z Emisem wlekliśmy
go do domu, a gdy byliśmy już prawie u celu zwymiotował na jego buty. Tych
historii jest tyle i przywołują tyle wspomnień.
- Chodźmy zaprosić ludzi. Bez nich będzie dupa.
Po 3 godzinach powiedziałyśmy całemu miastu o imprezie. Eric
wyjeżdżał za pół godziny. Alkochol mięli dostarczyć za godzinę. A wszysko miało
zacząć się za 2. Trzeba coś jeszcze
zrobić z Jacem…
- Ava mam pomysł.
- Hmh…
- Musimy się pozbyć Jace.
- No tak.
- Dobra to do roboty.
Weszłyśmy do domu. Erica już nie było. Jace siedział przy stole
w dresie czytając gazetę. Nie zwróciłam na niego uwagi. Całkiem „przypadkiem” z
torebki wypadła mi folilka pełna białego proszi, który na pewno nie był
narkotykiem.
- Sądzisz, że się nabrał ? – powiedziała Ava szeptem kiedy
weszłyśmy do góry.
- Nie wiem. Za chwilę się przekonamy.
Po chwili usłyszałyśmy kroki wchodzącej po schodach osoby.
Jace. Ava stanęła za drzwiami a ja położyłam się na łóżku.
-Natalia
wytłumaczysz mi co to je… - nie zdążył dokończyć, bo Ava wyskoczyła zza drzwi i
przykleiła mu taśme do ust. Zerwałam się
z łóżka i uderzyłam do w splot słoneczny z całej siły. Jace wywrócił oczami i
zachwiał się na nogach. Ava go podkosiła.
Gdy już go unieruchomiłyśmy i zamknęłyśmy pokój na klucz przyjechał
Towar i Picie. Razem z nimi Hun Chack i
Emis.
- Cukiereczek ! – krzyknął Hun i podbiegł do mnie rzeby mnie
uściskać.
- Ale wyrosłaś słodziutka – Emis zrobił to samo co Hun
- Nie wieżę że to ty! -
Chack podniósł mnie w górę i
zawirował.
- Tak się za wami stęskniłam ! – przytuliłam ich wszystkich.
- To jest moja przyjaciółka Ava jedyna przyjazna mi osoba – powiedziałam gdy się w końcu
odlkeliliśmy.
- Dziękujemy, że zaopiekowałaś się naszym cukiereczkiem –
powiedział Hun.
- Nie ma sprawy. – Avi się lekko zarumieniła.
- A ze mną już się nie przywitasz ! – z progu doszedł głos
Shina.
- Tatusiu ! – krzyknęłam piskliwie i rzuciłam się na jego
szyje.
- Oj Cukiereczku jak dawno cię nie widziałem – przygarnął
mnie do siebie.
- Ja ciebie też ! Tak się stenskniłam.
***
Na podjazd wjechały pierwsze samochody. Dom wpyełniał się
ludźmi jak mrówkami. Oczywiście przed imprezą musieliśmy się nastawić więc
pierwsze 3 butelki już poszły.
Muzyka grała na cały regulator. Piwo się wszędzie rozlewało,
a o wódce już nie wspomnę. Ktoś przyniósł Hel i połowa ludzi gadała piskliwymi
głosami. Wszędzie było pełno bełtów, a jeszcze nie dochodziła 3. Razem z Shinem
nadrabialiśmy stracony czas przy Sziszy i białej magicznej wodzie. Ava leżała w
moim pokoju już nie przytomna. Wszyscy kołysali się w prawo i w lewo… Nagle
usłyszałam rumot. Ktoś rozwalił ściankę w pokoju… Zbite wazony, podziurawione
obrazy… Ktoś opuszczając imprezę Wjechał samochodem w szybę domu. Upst… W
basenie kompali się goli ludzie. Gdzieś w pokojach zapewne ktoś z kimś… Przyjemna impreza.
- Shin ja za chwilę zasnę – wybełkotałam.
- Śpij Cukiereczku przypilnuje żebyś miała spokojny sen. –
powiedział czule
Oparłam się o jego ramię, podkuliłam nogi i zasnęłam…
***
Obudził mnie ból głowy i wiat dobiegający z braku drzwi. Na
de mną stał Jace z założonymi rękami.
- Coś ty sobie myślała Eric już wraca. Nie chce być tutaj
gdy wróci zmywam się. Współczuje – powiedział i wybiegł z domu. Nikogo już w
nim nie było. Wstałam powoli z kanapy i
poszłam do pokoju sprawdzić czy Ava tam jeszcze jest. Nie było jej jednak. Na
stoliku stał Paracetamol i liścik.
„Odwieźliśmy Avi do domu, nie masz się co martwić udanego
powrotu do domu. Shin i ekipa”
Zjadłam lek i usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd.
- NATALIA !!!!!!! – usłyszałam ryk
- Czego !? – zbiegłam po
schodach z najbardziej wściekłą miną na jaką było mnie stać.
- Czego, czego !? Co się stało z moim domem !? – wrzasnął.
- To co widzisz – ogarnęłam ręką to wszystko.
- Jak mogłaś !!!! Dosłownie brakuje mi słów. Co to ma być ?!
Rozwaliłaś mi dom. Zachowujesz się jak nieodpowiedzialna gówniara !!!! Chyba
tak cię nie wychowywałem !!!
- Ty mnie nie wychowywałeś ! To Mama usiłowała mnie
wychować. Nie wiem czy wiesz ale trochę przeżyłam i zyskałam pewien rozsądek,
którego tobie zawsze brakowało !Nigdy nie zachowywałeś się racjonalnie. Jak coś
zaczynałeś nie kończyłeś. Zostawiłeś nas na pastwe losu ! Nie obchodziło cię co
się z nami dzieję ! Nawet na pogrzebie mamy nie raczyłeś się zjawić ! I śmiesz
się nawywać moim ojcem !? Phi to śmieszne. Po latach odezwał ci się jakiś
instynkt rodzicielski, czy co ? Od razu odkryłeś że masz dwie córki i musisz
się nimi zaopiekować, bo kobieta którą zostawiłeś zmarła? Odpowiedz mi ! –
powiedziałam wyelając w to swoją największą furię.
- Poczółem się za was odpowiedzialny ! Sądziłem że ułożymy sobie
żyie jak normalna rodzina !
- Oczekiwałeś, że rzucimy ci się na szyje i powiemy „Tatusiu
tęskniłyśmy”.
- Oczekiwałem, że sięgniecie po rozum do głowy i będziecie
się zachowywać tak jak przystało !
- Jeśli chcesz mieć normalną rodzinę to nie szukaj u nas. –
skwitowałam lodowatym tonem
- O nie, tego już za wiele idź do swojego pokoju najszybszym
samolotem wylatujesz z powrotem do ciotki !
- Z wielką przyjemnością.
Poszłam do pokoju na górę. Zadzwoniłam do Avi, żeby się
pożegnać, ale nie odbierała więc nagrałam się. Potem poinformowałam Mary, że
wracam i zaczęłam się pakować.
***
~Następnego dnia na Lotnisku~
- Chcę ci powiedzieć jedno zanim wsiądę do samolotu. –
zaczęłam w stronę Erica. – Żal mi ciebię. Żal mi ciebię i twojej przyszłej
żony. Żal mi jej, że nie będzie wiedziała w co się pakuje. I Żal mi waszych
dzieci. Że będą miały takiego ojca jak ja. – powiedziałam na pożegnanie. Eric
nic nie odpowiedział. Weszłam na pokład samolotu i po tych wszystkich czynnościach
rutynowych zasnęłam…
Ave ! Jest rozdział spać mi się chcę i nie wiem jak jutro
wstanę. To przez ciebie Mary.
PS. Piszce czy mam napisac Historię Mojego Alkocholizmu :*