Mieszkanie było duże i przestronne. Przez duże okna wpadało do niego wiele światła. Gdy weszłam po prawej stronie stała plazma i wielka skórzana kanapa. Po prawej była dobrze zaopatrzona kuchnia wraz z wolno stojącym pełnym i wszechstronnym barkiem. Ściany były ceglane, bez jakiegokolwiek pokrycia. Mieszkanie było urządzone w iście męskim stylu.
- Jesteś pewny, że nie chcesz tu mieszkać - popatrzyłam na Shin'a ze zdziwieniem - Chata ful wypas, barek pełny...
- Haha - uśmiechnął się - Na pewno. To mieszkanie jest specjalnie dla ciebie i Mark'a. Nie chciałem, żebyś się nudziła, więc załatwiłem ci współlokatora. Znam cię, więc załatwiłem ci kumpla. - uśmiechnął się wzruszając ramionami.
- Jesteś cudowny! - rzuciłam mu się na szyję - Dlaczego ty nie jesteś moim ojcem?
-Tak właściwie to... - gdy zaczął do mieszkania wpadł wysoki, szczupły blondyn z fryzurą emo i niebieskimi końcówkami.
- Jestem Shin! - poklepał go po ramieniu i spojrzał znacząco na mnie, - To pewnie Natalia - zwrócił się do niego jakbym wcale tam nie stała.
- Zgadza się. - Shin spojrzał to na mnie to na niego. - Skarbie, to Mark, mówiłem ci, że znalazłem ci współlokatora.
- Shin mówił, że mam się tobą zająć, dopóki nie ogarniesz - uśmiechnął się szczerze, a ja stwierdziłam, że możemy się nawet dogadać.
- Zgadza się - potwierdził Shin i spojrzał na zegarek. - Dobra dzieci muszę lecieć do pracy, bo będą się niepokoić i Mark - rzucił mu kluczyki - bawcie się dobrze. - Wyszedł, a po chwili słyszałam tupot na klatce schodowej.
Patrzyłam jeszcze chwilę na zamknięte drzwi po czym westchnęłam i zabrałam walizke chcąc przenieść je do pokoju. Nagle przed moimi wyrósł chłopak.
- Pomogę ci - uśmiechnął się niewyraźnie.
- Poradzę sobie - mruknęłam omijając chłopaka. W następnym momencie poczułam jak moje nogi unoszą się znad ziemi. - Ej! - krzyknęłam puszczając torbe.
Chłopak uśmiechnął się i przerzucił mnie przez ramię, biorąc torbę w drugą rękę i bezceremonialnie idąc tak do pokoju. Ledwo przyjechałam, a już mnie gwałcą. No pięknie.
- Postaw.mnie.na. ziemie - wycedziłam prubująć opanować śmiech i chociaż trochę wyglądać na zdenerwowaną.
- Daj spokój i tak wiem, że się śmiejesz - rzucił mnie na łóżko.
- Ty psycholu - pokręciłam głową
- Normalni ludzie są nudni - usiadł na podłodze obok łóżka.
- Nie zadaje się z normalnymi ludźmi - parsknęłam
- W takim razie polubisz tych dekli z zespołu - dostał napadu śmiechu. Patrzyłam jak ten turla się po podłodze nie zwracając wcale uwagi na to że obija się o meble i mi je niszczy.
- Ej bo mi meble zniszczysz - rzuciłam go poduszką. Ten to zignorował i nadal trząsł się ze śmiechu. Patrzyłam się na niego jak na ostatniego idiotę.
- Dobra skończyłem - powiedział po chwili mojego bezceremonialnego wzroku.
- Boże widzisz, a nie grzmisz - przyłożyłam teatralnie dłoń do czoła udając zrospaczoną.
- Nie wzywaj Boga, tylko chodź bo się spóźnie. - ścisnął dłońmi moją twarz i wręcz wybiegł wymachując rękami z pokoju krzycząc, że już po nim. Shin zkąt go wziąłeś?!
Podciągnęłam się z łóżka i z niechęcią podążyłam za chłopakiem, który zdążył już założyć buty i właśnie wybiegał z domu.
- Pospiesz się! - krzyknął panikując jak kura gdy zatka jej się jajko... no tam wiecie skąt kura ma je ma.
Parsknęłam tylko i z ledwo założonymi trampkami wyszłam z domu. Mark oczywiście już siedział w samochodzie i trąbił na mnie żebym się pospieszyła. Jakież to dziecko niecierpliwe.
Gdy w końcu doczłapałam się do samochodu Mark od razu wcisnął gaz, a mnie aż wbiło w fotel. Poprawiłam buty starając nie rzucać się po samochodzie jak łania z okresem przy każdym zakręcie.
- A Marianna mówiła, żeby nie wsiadać z niezrównoważonymi psycholami do samochodu - żachnęłam się
- Kto tu jest niezrównoważonym psycholem? - prychnął - Bo na pewno nie ja.
- Nie, w bagażniku leży ciało seryjnego zabójcy, którego zamordowałam, bo wisiał mi chajs za działkę - powiedziałam całkiem serio.
- Dziewczyno to się leczy.
- Za późno. - zrobiłam kjut minkę - No a tak właściwie gdzie mnie ciągniesz? - zmieniłam temat
- Jeszcze do ciebie nie dotarło, że jedziemy na próbę? - spojrzał na mnie wymownym wzrokiem - Jaki masz iloraz inteligencji?
- Wyższy od ciebie. - rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie.
- Wypraszam sobie jestem od ciebie straszy 7 lat bejbe. - dziwnie poruszał brwiami
- Starszy, nie znaczy mądrzejszy - uśmiechnęłam się
-Pff - przewrócił oczami
Resztę drogi kłóciliśmy się o wszystko. Kolor żakietu kobiety, którą Mark przepuścił na pasach była nawet dobrym powodem do kłótni.
- Dobra młoda teraz tylko nie przynieś mi wstydu. Nie odzywaj się, nie oddychaj, nic nie rób. Nie są przygotowani na to, że cię zobaczą.
- Co, że rażę zajebistością?
- Chyba głupotą. - prychnął - Nie oddychaj, usiądź w kącie i patrz na profesjonalistów jasne?
- Nie przeżywaj, bo za chwilę te niebieskie końcówki ci odpadną - wpadłam w śmiech
- Pff, nie jesteś śmieszna i się zamknij wchodzimy! - Mark zatkał mi buzię ręką po czym otworzył drzwi do małej sali tanecznej. Na środku obiektu siedziało 6 chłopaków. Śmiali i chyba robili coś w stylu rozgrzewki.
- Mark nareszcie jesteś! - krzyknął chłopak z rudymi włosami. BOŻEONJESTRUDY! Ale całkiem ładny ten rudy kolor hehe.
- Wybacz, Shin mnie zatrzymał, mam tego bachora na głowie. - wskazał na mnie
- Jak jeszcze raz nazwiesz mnie bachorem staruchu z szufladą twoje niebieskie końcówki przybiorą kolor sinokoperkowegoróżu. - posłałam mu mordercze spojrzenie, pod którym każdy się kulił, ale chłopak pozostał niewzruszony. Bambam wybuchł śmiechem.
- Już ją lubię - objął Marka ramieniem, a mi posłał uśmiech. - Jestem Kunpimook ale mów mi Bambam. - Gdy podeszliśmy grupy chłopcy odwrócili się w naszą stronę ilustrując mnie wzrokiem. Miałam ochotę wywrócić oczami, ale trzeba być miłym prawda?
- To JB, Junior, Youngjae, Jackson i Yugyeom. - chłopcy po kolei machali mi, albo uśmiechali się.
- Natalia - uśmiechnęłam się.
- Tańczysz? - zapytał Junior
Spojrzałam na niego dziwnie i pokręciłam głową.
- Skoro masz do nas należeć trzeba cię nauczyć - uśmiechnął się JB
- Że co? - Mark wytrzeszczył oczy
- No skoro jest skazana na ciebie, a ty się szlajasz z nami to na jedno wychodzi - JB walnął do w czoło.
- W sumie fakt - Mark zamyślił się
- Mam lepszą propozycje. Poćwiczcie sobie, czy zróbcie co macie robić, a ja popatrzę sobie z daleka - uniosłam kciuki w górę na znak tego, że to wyśmienity pomysł, ale każdy z chłopaków bez wyjątku patrzył na mnie wymownym wzrokiem mówiącym "chyba śnisz" - Czyli mój plan nie przejdzie? - spojrzałam na nich błagalnie
- Nie ma mowy - Yugyeom pokręcił głową.
- Kurwa - zaklnęłam po polsku
- Ej, my nie mówimy po koreańsku, ty nie mów w jakimś nieznanym języku. - Prychnął Bambam.
- Uwierz mi nie chcesz wiedzieć co to znaczy, i to Polski - zaśmiałam się
- Dobra dzieciaczki zaczynamy - JB klasnął w dłonie, a muzyka sama polecała z głośników.
Każdy znał swoje miejsce. Ja odsunęłam się na bok i obserwowałam jak tańczą. Wszystko współgrało z sobą jak w zegarku. Oczywiście nie obyło się bez popisówek, no bo to normalne. Ale wtedy JB posyłał im mordercze spojrzenie i na tym się kończyło. Powiem wam szczerze, że całkiem nieźle im to wychodziło. Taniec to jedyna rzecz na jakiej się nie znam, no i śpiewanie ale to przez to, że brzmię, jak rosomak na uboju.
Skończyli idealnie gdy muzyka przestała grać. Boże tylko żeby o mnie zapomnieli.
- Chodź młoda może się czegoś nauczysz. - machnął do mnie Yugyeom.
- Nie proszę, nie róbcie mi tego. - złożyłam ręce jak do modlitwy
Wtedy chłopak podbiegł do mnie i przerzucił sobię przez ramię. No pięknie znowu...
- Wyjebie wam tu kurwa podwójne salto w tył, ale nie każcie mi tańczyć - zaczęłam krzyczeć, na co oni wybuchnęli śmiechem.
- Nie będzie tak źle - powiedział Yugyeom gdy w końcu postawił mnie na ziemię. - Powtarzaj to co robi Mark.
Chłopak uśmiechnął się tylko i zrobił jakiś skomplikowany dla mnie krok i obrót o 180 stopni.
- Chyba cię coś jebie - puknęłam go w głowę z otwartej dłoni.
- No dawaj spróbuj!
Westchnęłam, ale próbowałam zrobić to o co mnie prosili. Zrobiłam coś na kształt kroku, ale gdy postawiłam nogę oczywiście moja koordynacja zawaliła i przewróciłam się lecąc jak długa na plecy. Przez chwilę zapadła cisza, dy podniosłam się do pozycji siedzącej cały zespół jak jeden mąż wybuchł tak głośnym śmiechem, że nie jestem pewna, czy Marianna ich nie słyszała. Przewróciłam oczami i podeszłam do ławki zabierając swoje rzeczy. Wtedy poczułam czyjeś ręce na mojej talii i nim się zoorętowałam już wisiałam przez ramię tym razem Bambama.
- Nie przejmuj się mała.- usłyszałam w jego głosie powstrzymywany śmiech.
- Ależ nie, nie przejmuję się, tylko trochę tyłek mnie boli - przewróciłam oczami.
Bambam klepnął mnie w tyłek i postawił na ziemie mając najnormalniejszą minę.
- Dobra chodźmy coś zjeść, bo zaraz umrę - Junior wskoczył na barana Yugyeomowi
- Wieczne dzieci - prychnął JB
- Mark zabierz mnie na barana? - Jackson zrobił maślane oczka do chłopaka
- Wskakuj - uśmiechnął się Mark
- Jej! - Jackson zapiszczał jak dwunastolatka widząca abs swojego idola.
Szliśmy razem z JB, Bambamem i Youngjaem patrząc jak ci skaczą i śmieją się jak idioci.
- No dobra dzieci kto prowadzi? - JB pomachał kluczykami.
- JA! - krzyczeli jeden przez drugiego
- Youngjae twoja kolej - JB rzucił chłopakowi kluczyki. Gdy wyszliśmy za budynek moim oczom ukazał się uroczy minivan z nazwą GOT7.
Witam Was w tym przecudownym dniu! Co ja pierdole jest chujowy. Spać mi się chce, ale jeszcze muszę zrobić lekcję. Łał rozdział w czwartek a nie w poniedziałek! Bijcie mi brawa. Siedziałam i pisałam, bo dostałam wenę. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba pomimo myślę trochę innego stylu pisania :3 Z góry przepraszam za wszelkie błędy i literówki, ale Mar się nie chciało poprawiać i zrobi to dopiero w weekend soo trudno.
Zespół który jest przedstawiony w rozdziale to GOT7
Teraz może wiecie co zastąpiło mi BAM
Tak Kpop
Nie polecam
To rak
Ale i tak luv
Spadam lovki kisski i wgl papatki
*Boże co ja odpierdalam*